Co nam mówią ujawnione przez Centralne Biuro Antykorupcyjne materiały ze śledztwa ws. „willi Kwaśniewskich”? Że „agent Tomek” w ostatnich tygodniach kłamie, że CBA miało mocne podstawy do zorganizowania kombinacji operacyjnej, ale też, że z niezrozumiałych powodów w tej historii nie postawiono jeszcze zarzutów p. Kwaśniewskim. Przede wszystkim jednak, że wszystko wskazuje, iż nieruchomość faktycznie należała do byłej pary prezydenckiej.
Gdyby było inaczej, mielibyśmy do czynienia z przypadkiem wyjątkowym, pełnym nieprawdopodobieństw: że właściciel nie wie, iż sprzedaje dom; że kluczami do jego domu dysponuje znajoma (była prezydentowa); że w jego domu były prezydent trzyma swoje prywatne rzeczy (umowę z wydawnictwem, czy list do redaktora naczelnego jednej z gazet). Gdyby było inaczej, świadczyłoby to też o tym, że Jolanta Kwaśniewska cierpiała na jakieś manie prześladowcze, bo niby w obawie przed czym posługiwała się konspiracyjną terminologią przy sprzedaży należącej do kogoś innego willi?
Jola przekazuje klucze
Ujawnione rozmowy przywodzą na myśl np. aferę hazardową, która pokazała, jak porozumiewają się ludzie, którzy podejrzewają, że mogą być podsłuchiwani, a mają do ukrycia coś dla siebie niebezpiecznego. Tak jest i tu. „Grypsera” na każdym kroku.
Gdy rzekoma była właścicielka willi Maria Jaworska rozmawia z rzekomym nabywcą Markiem Michałowskim, mówi o „tej swojej znajomej”, pod której „dyktando” pisała wyjaśnienia dla skarbówki. Nie trzeba zgadywać, o kogo chodzi.
Wręcz komicznie wygląda sytuacja, gdy do Jaworskiej dzwoni Stefan Z., który dostał klucze do domu od Jolanty Kwaśniewskiej i prosi o odwołanie firmy ochroniarskiej po tym, jak przez przypadek uruchomił alarm, choć „zrobił tak, jak pani Jola kazała”. W kolejnych rozmowach bohaterowie zmieniają wersję wydarzeń i – jakby licząc się z tym, że mogą być nagrywani – twierdzą już, że Stefan Z. dostał klucze od Michałowskiego. Jaworska w jednej z rozmów podkreśla to wielokrotnie, wręcz nachalnie, nienaturalnie.
Wyjątkowym hitem jest dialog Jaworskiej dzwoniącej do Kwaśniewskiej, by zapytać o telewizję kablową. B. prezydentowa instruuje:
I… tam na wiesz, te, te, no to że te sportowe kanały to bardzo dobrze, bo jak mówię teraz przy, przy wiesz tych mistrzostwach to fajna rzecz. (…) My mamy Cyfrę, wiesz, w tej Cyfrze nie ma przecież… przecież nie będziemy kupować, wiesz Polsatu teraz, żeby Olek mógł sobie oglądnąć…
Panie ustalają, że „Cyfra” zostaje, a na koniec Jaworska zaprasza Kwaśniewską na szkolenie w zakresie obsługi domowego pieca, bo ta ostatnia zamiast zakręcić go, odkręciła i po dwóch dniach „nawet klamki były gorące”.
„Wiesz, że sprzedaję twój dom?”
Kolejna rozmowa. Jaworska z Michałowskim rozmawiają o sprawach remontowych. Podkreślmy: była i obecny właściciel domu. Nagle Michałowski mówi:
No dobrze, a tam przede wszystkim, to wiesz, no skontaktuj się może z tą, no wiesz z kim… może ona coś podejmie.
Po co ta konspiracja? Według CBA to kolejny dowód, iż jedyną osobą decyzyjną ws. willi jest małżonka byłej głowy państwa.
Kilka rozmów Jaworskiej z synem dotyczy wzięcia od Kwaśniewskiej pieniędzy na pokrycie kosztów utrzymania domu. Pani Maria już zdenerwowana mówi do Jana Jaworskiego:
Jasiek, Jola musi dać dwa tysiące. (…) Żeby tam były w szufladzie, bo ja nie będę zakładała, bo ja nie mam, no. Ja nie będę brała z debetu dlatego, żeby płacić cudze rachunki, no.
W końcu pieniądze udaje się odebrać. Jaworski mówi do matki:
Dwa tysiące dała, żeby było jeszcze na coś tam… ale powiedziała, że tak będzie to funkcjonowało, właśnie że będziemy się spotykali od czasu do czasu, bo tak jest najrozsądniej.
Tylko dlaczego Jaworscy zwracają się o pieniądze do Kwaśniewskiej (mówią o tym wielokrotnie), a nie do Michałowskiego, który oficjalnie ma być właścicielem domu?
Dochodzi do groteskowych sytuacji, jak wtedy, gdy Jaworska dzwoni do Michałowskiego:
Wiesz, że sprzedaję twój dom, bo nie jesteś zainteresowany, słyszałeś o tym? Hahaha.
Tak, tak, tak, dotarło do mnie, dotarło do mnie.
Po co Kwaśniewskiej klucz do cudzego sejfu?
Gdy realizowana jest kombinacja operacyjna z udziałem „agenta Tomka”, który udaje biznesmena zainteresowanego kupnem domu, okazuje się, że decyzje o cenie ma podejmować „Jola”:
Jan Jaworski: On jest taki napalony już, już ma zebrane pieniądze, już wiesz, wstępnie chce z architektem rozmawiać i tak dalej. On naprawdę poważnie do tego podchodzi. A nie jest tak, że: a, zobaczymy. Ona już ma plan, już wiesz, rozmawiał ze mną czy byśmy ewentualnie to mogli…
Maria Jaworska: Ale to nie mówi Joli.
JJ: Nie, no nie, żeby nie mogła, wiesz, tutaj windować ceny, czy coś. (…) Poza tym ja liczę na to, że jakby, że sama wyjdzie z inicjatywą jakiejkolwiek, jakiejkolwiek, mówię jakiejkolwiek prowizji. Wiesz, no…
W kolejnej rozmowie tych państwa pojawia się „kwestia rozwiązań transakcyjnych”. Jak mówią, kupiec „musi być bardzo elastyczny” i cieszą się, że Tomek nie musi mieć „wszystkiego na papierze”. Jaworski konkluduje:
To są bardzo rzeczy sprzyjające i uważam, że dla niej to, to jest mega po prostu, w tym momencie okazja.
Okazuje się też, że to Kwaśniewska miała klucz i szyfr do sejfu (w nim znajdują się m.in. plany budynku) w willi. Nie miał ich zaś rzekomy właściciel nieruchomości Marek Michałowski.
I wreszcie ten fragment rozmowy agenta Tomka z Jaworskimi:
Zresztą nazwisko Kwaśniewskich pada wprost w kolejnej wymianie zdań między agentem CBA a Janem Jaworskim.
Slang z półświatka
Im bliżej transakcji, tym bardziej wysublimowana staje się grypsera. „Buty” oznaczają gotówkę, „zielone buty” - dolary, „garaż” to sejf w biurze Michałowskiego, a „szewc” - zaprzyjaźniony kantor. Całość transakcji nadzoruje Kwaśniewska, która też posługuje się ustalonym kodem.
Ostatecznie umówiono się na 1,6 mln zł przelewem i 1,5 mln zł w gotówce (wymienione na „buty w rozmiarze europejskim”, czyli 380 tys. euro). Transakcję telefonicznie nadzorowała Kwaśniewska. Jan Jaworski dostał od agenta Centralnego Biura Antykorupcyjnego 40 tys. za pośrednictwo w negocjacjach ceny. 1,5 mln (z funduszu operacyjnego CBA) trafiło ostatecznie do biura Michałowskiego. Zatrzymani zostali Michałowski i Jaworscy. Ale prokuratura nie włączyła do śledztwa całego materiału dowodowego, więc do dziś nikt nie poniósł konsekwencji tamtej ustawki. Kwaśniewscy nie usłyszeli nawet zarzutów. Śledztwo ws. legalności majątku b. pierwszej pary umorzono w 2010 r. Podjęto je na nowo w 2016 r. Od blisko czterech lat najwyraźniej niewiele się w nim dzieje. Co musi dziwić, zwłaszcza wobec deklaracji ze strony CBA o kompletności materiału dowodowego.
Ujawniono również zeznania Tomasza Kaczmarka składane lata temu, które są bardzo spójne i znajdują potwierdzenie w zebranym materiale dowodowym z kontroli operacyjnej. Dodatkowo możemy zapoznać się ze stenogramami rozmów nagranych ukrytym mikrofonem z udziałem agenta Tomka. Zadaje to kłam jego twierdzeniom, że jedyny materiał dowodowy, jaki wytworzył on w tej sprawie, to służbowe notatki uderzające w Kwaśniewskich, na które mieli rzekomo naciskać byli przełożeni funkcjonariusza.
Reasumując – otrzymaliśmy fascynującą lekturę, dzięki której możemy zajrzeć za kulisy życia najwyższych sfer III RP. Obraz, jaki się z niej wyłania, jest przygnębiający. Oto bowiem była Pierwsza Dama w obawie, że jej ciemne interesy zostaną zdemaskowane, sięga po metody z półświatka. Widzimy, jak robiono nas w balona – i przed dekadą, gdy afera wybuchła, i teraz, gdy były funkcjonariusz CBA w desperackich oskarżeniach próbuje ratować się przed ciężkimi zarzutami karnymi.
Ujawnienie tych materiałów jest oczywiście pozytywne dla czystości naszego życia publicznego. Ale jeszcze lepsze byłoby wreszcie zakończenie śledztwa przez prokuraturę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486671-grypsera-kwasniewskiej-w-rozmowach-o-willi