Totalna opozycja liczy na to, że przez te ataki i przez ten czarny PR Polacy poczują się w jakiś sposób zagrożeni i wtedy przekażą im władzę. Nie w taki sposób wygrywa się wybory. Nie w taki sposób zdobywa się zaufanie
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Dominik Tarczyński.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: We wtorek odbyła się w Parlamencie Europejskim debata o praworządności. Czemu ona miała służyć?
Dominik Tarczyński: To był teatr jednego aktora - tym jedynym aktorem była totalna opozycja z Polski. Bardzo ciekawa rzecz. Słyszeliśmy wystąpienia trzech posłanek z Niemiec, z Malty oraz z Holandii. Ciekawostką jest to, że każda z nich przeczytała swoje oświadczenie o praworządności w Polsce i natychmiast wyszła. Pytałem, dlaczego wychodzą, skoro to jest początek debaty. Nie potrafiły odpowiedzieć. Pytałem także, kto napisał ich wystąpienia. Także zapadła cisza. To było żenujące. Widać, że te wystąpienia są pisane tym, którzy je odczytują.
Nikogo to nie interesowało, dlatego sala plenarna była po prostu pusta. Totalna opozycja wie, że ich aktywność, donosy, są odbierane przez Polaków jako coś obrzydliwego, dlatego zlecają odczytywanie oświadczeń swoim znajomym z klubów, z grup politycznych, ale tak naprawdę tych znajomych to nie interesuje. Żenujący spektakl. Kolejna próba ataku na Polskę, ataku na polski rząd, próba postawienia Polski w złym świetle. Totalna opozycja liczy na to, że przez te ataki i przez ten czarny PR Polacy poczują się w jakiś sposób zagrożeni i wtedy przekażą im władzę. Nie w taki sposób wygrywa się wybory. Nie w taki sposób zdobywa się zaufanie.
Ta debata była momentami groteskowa. Część wypowiadających się ws. Polski eurodeputowanych nie miała pojęcia o tym, o czym mówi. Przykładem mógłby być chociażby eurodeputowany z Czech, ale takich osób było znacznie więcej.
Myślę, że nikt z tych posłów - poza totalną opozycją, chociaż oni też do końca nie wiedzą, o co chodzi - nie wie, co jest zapisane w ustawie. Na pytania z naszej strony, jak wygląda sądownictwo w Niemczech, w innych krajach, usłyszeliśmy, że nie odpowiedzą nam, „ponieważ w Polsce łamana jest konstytucja”. Jest to tak groteskowe, tak żenujące, że nie można tego nazwać debatą merytoryczną. Kiedy pytamy, czy świeci słońce, odpowiadają, że nie widzą słońca, ponieważ mają okulary przeciwsłoneczne. Jest to tak żenujące, tak dziecinne, że w mojej ocenie po prostu szkoda czasu na tego typu tak zwane debaty, bo to nie była debata. Szkoda tylko, że totalna opozycja nie widzi tej groteski, nie widzi tego, w jaki sposób się ośmiesza.
Robert Biedroń i Sylwia Spurek to były dwie osoby, które przeszły wszystkie możliwe granice w polityce, również w tej debacie. Czy po wygłoszonych na forum PE kłamliwych oskarżeniach w ogóle powinno być dla nich miejsce na polskiej scenie politycznej?
Wszyscy ci, którzy w taki sposób się zachowywali, skończyli swoją karierę. Skończyli tak jak Petru, skończyli tak jak inne partie sezonowe. Są ludźmi jednej chwili. Polacy to widzą i nie sądzę, żeby ci politycy w jakikolwiek sposób zaistnieli w przyszłej kadencji. Są po prostu elementem demokracji, który jest tzw. elementem sezonowym. Przetrwamy. To nic wielkiego.
Jakie przełożenie te oskarżenia i wszystkie te kłamliwe tezy, które padły podczas tej debaty będą miały na dalsze działania instytucji unijnych.
Zerowe. Nie ma podstaw prawnych. My mówiliśmy o konkretnych zapisach jeżeli chodzi o traktaty i powtarzamy to już od czterech lat: nie ma podstawy prawnej, traktatowej do tego, aby ingerować w reformy sądownictwa. Traktaty mówią bardzo jasno, że jeżeli chodzi o politykę migracyjną oraz praworządność, system prawny, państwa członkowskie są suwerenne, a więc gadanie – przepraszam za kolokwializm – o tym, że nam cokolwiek grozi jest po prostu kłamstwem. Są chronicznymi kłamcami.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486655-tarczynski-opozycja-liczy-na-to-ze-polacy-sie-przestrasza