Już się nie da oglądać i słuchać tej zbolałej miny sędziego Tulei, który wypłakuje się w rękaw amerykańskim czy niemieckim dziennikarzom, a na wiecach najemników z KOD-u opowiada, że go wkrótce zabraknie, albo sędziego Juszczyszyna, który z pomnikową miną zmierza do budynku Sądu Rejonowego w Olsztynie w asyście ekipy z TVN (dobra szkoła przekazu, sowiecki reżyser Eistenstein bije brawo zza grobu), a mecenas Giertych pisze w mediach społecznościowych, że zaraz zostanie bezprawnie aresztowany.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Teatrzyk Giertycha przed Izbą Dyscyplinarną. Został ukarany
Oni wszyscy, ze swoimi Iustitiami i Themisami, stowarzyszeniami przeciwników reformy, kreują się na ofiary wyimaginowanego reżimu a w sugestiach i rozproszonych sygnałach zaprzyjaźnionych mediów dają do zrozumienia, że jedynie podążają drogą tych, którzy sprzeciwili się atmosferze lat 30-tych w Niemczech.
Ileż trzeba mieć w sobie pychy, jakież mniemanie gigantomańskie o sobie, by dawać się Wyborczom i TVN-om opisywać w takich kategoriach. Totalitaryzmy lat 30-tych to był prawdziwy dramat, ślepy zaułek ludzkości, z którego wyszły masowe mordy, eksterminacja przemysłowa, tortury i dehumanizacja nie do wyobrażenia, zatem postawić się wówczas, tamtym reżimom, było aktem heroicznej odwagi. Podpinanie dzisiejszej Polski pod autorytaryzm, a siebie samego pod ofiary XX-wiecznych reżimów to albo pomylenie z poplątaniem, albo wręcz łgarstwo.
Ale mówienie, że PiS wprowadza autorytaryzm to nie tylko bzdura i szyderstwo ze współczesnych Polaków, lecz przede wszystkim kpina z ofiar niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu. Lewicowo liberalne media o prawdziwych bohaterach opierających się totalitarnym represjom nie napiszą - o Żołnierzach Wyklętych niechętnie, półgębkiem lub wcale, o katolickich ofiarach nazizmu to może między wierszami, o Polakach rozstrzelanych na rozkaz (bo nie wyrok przecież) Juliana Harashina czy Stefana Michnika nie napiszą, a z Juszczyszyna czy Tulei zrobią bohaterów wolności. Chciałoby się aspirować do takiej odwagi, jaką miał np. lider niemieckich katolików Erich Klausener, który grzmiąc w czerwcu 1933 i czerwcu 1934 r. z mównicy Zjazdów Katolickich wiedział co go może spotkać - i spotkało zresztą, został zamordowany przez nazistów w noc długich noży. I naprawdę gdy dzisiejsi aktorzy neowolności kreują się na bohaterów, to przykro patrzeć z jaką łatwością dziennikarzom przychodzi nakładać kalkę najstraszniejszych czasów z dziejów Europy. Powiedzieć „przesada” to za mało, może więc trzeba im powiedzieć Karolem Marksem, że to „farsa”. Przecież doktryner komunizmu pomiędzy swoimi pseudoteoriami społecznymi napisał właśnie, że „historia się powtarza jako farsa”. Nawet tego lewackie media nie mogą sobie przyswoić?
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Jachowicz: Gorzki przypadek sędziego Juszczyszyna. Pierwszy, prawdziwy męczennik reformy sądownictwa
ZOBACZ TAKŻE JAKA JEST STRATEGIA KASTY:
Maciejewski: Kasta jako czynnik destabilizacji państwa. A plan jest jeszcze większy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486519-robienie-z-sedziow-meczennikow-to-klasyczna-farsa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.