Historia z zakłóceniem oficjalnych uroczystości, w trakcie których głos zabierał prezydent Andrzej Duda, nie jest najlepszym początkiem kampanii dla Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Obrazki i nagrania, na których kandydatka Koalicji Obywatelskiej tonie w uściskach zwykłych zadymiarzy, którzy jeszcze chwilę temu krzyczeli „Duda ch…” spokojnie wystarczy do klipu a’la pamiętne „Oni pójdą na wybory…”.
Sporo w tej sprawie już napisano i powiedziano, jednak niezależnie od tego, czy pani marszałek wiedziała, z kim ma do czynienia, czy była to tylko niefrasobliwość jej otoczenia, sprawę ucięłyby szybkie przeprosiny i odcięcie się od tego rodzaju historii. Rozmawialiśmy o tym szerzej w gronie polityków od KO, przez PSL po PiS i wnioski były zaskakująco jednoznaczne: wsparcie dla tego rodzaju zadymiarzy jest strzałem we własne kolano, niezależnie czy gwiżdżących w Pucku na rocznicy zaślubin Polski z morzem, czy na Powązkach w trakcie rocznic wybuchu powstania warszawskiego.
Warto zobaczyć też pozostałe części rozmowy ze studia telewizji wPolsce.pl - z Grzegorzem Napieralskim, Krzysztofem Paszykiem i Januszem Kowalskim.
Wracając jednak do zdjęć i filmów z Pucka i Wejherowa. Na marginesie całej dyskusji o niestosowności tego rodzaju incydentów i wsparciu ze strony kandydatki KO, opinii publicznej umknął mniej znaczący fakt. W trakcie spaceru Kidawy-Błońskiej towarzyszył jej bowiem Marek Rutka, parlamentarzysta Lewicy. I nie chodzi wyłącznie o oficjalne uroczystości (tu bowiem ramię w ramię stali politycy wszystkich stron), ale o spotkanie z demonstrującymi spod znaku KOD.
To nie pierwszy przykład w ostatnich dniach, w których polityk mający - teoretycznie - wyraźnie wspierać własnego kandydata, de facto bierze udział w kampanii konkurenta. Coraz głośniej słychać o przeciąganiu liny na zapleczu sztabu Roberta Biedronia, o nieprzesadnej chęci do współpracy między przedstawicielami poszczególnych ugrupowań - tego rodzaju zdjęcia jak to uśmiechniętego posła Rutki (wybranego z Pomorza) w towarzystwie Kidawy-Błońskiej tylko potęgują kolejne plotki i sugestie.
Inny z przykładów opisał niedawno „Dziennik Gazeta Prawna”. Chodzi o spotkania lidera PSL, Władysława Kosiniaka-Kamysza prowadzone w ramach dyskusji na temat łódzkiej specustawy metropolitarnej. Jak się okazało, prezes ludowców wystąpił tam wsparty przez polityka… Koalicji Obywatelskiej.
Kosiniakowi towarzyszył Marcin Gołaszewski, przewodniczący rady miejskiej związany z… Koalicją Obywatelską i Nowoczesną. Jak ustaliliśmy, szef PO Borys Budka nic wcześniej nie wiedział o planowanej konferencji. – Szef Nowoczesnej Adam Szłapka jest w sztabie Kidawy-Błońskiej. To działanie na rozłam w koalicji – komentuje nam osoba z kierownictwa PO. Kłopotliwy dla PO briefing mogłaby ewentualnie zablokować prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Tyle że ona dopiero wraca z urlopu.
Każdy taki krok - nawet najdrobniejszy, w wykonaniu lokalnego radnego, starosty, wójta czy burmistrza - jest odnotowywany w centralnych sztabach. Dla regionalnych struktur to bowiem często o wiele bardziej wyraźne sygnały niż wielkie zapowiedzi z warszawskich Rad Krajowych i konwencji partyjnych. Czasem to świadome decyzje, innym razem przypadkowe ujęcia lub nieprzemyślane ruchy. Efekt? Korzystają na tym różne sztaby: łódzki przykład to dowód na wzmocnienie PSL kosztem Koalicji Obywatelskiej, historia z Pucka to wyraźna sugestia o kłopotach Lewicy (rośnie tutaj KO), zaś w przypadku europosłanki Janiny Ochojskiej wybranej z list KO transfer dotyczył przejścia do otoczenia Szymona Hołowni. Czym kandydat zbierający podpisy nie omieszkał się pochwalić w mediach społecznościowych. A przecież Ochojska z wynikiem ponad 300 tysięcy głosów w eurowyborach uzyskała jeden z najlepszych rezultatów w kraju z ramienia KO.
Przeciąganie liny na zapleczu sztabów i lokalnych struktur trwa w najlepsze. Czasem spod dywanu wylatują tylko kolejne opary kurzu: jak choćby dziś, gdy Kosiniak-Kamysz szturcha Kidawę-Błońską w temacie apelu o debatę, wykorzystując przy tym popularność, jaką cieszy się wśród wyborców opozycji Donald Tusk. A na kolejnych zakrętach kampanii wyborczej będzie tylko ciekawiej. Czasem najbardziej istotne kwestie dzieją się nie w studiach telewizyjnych, ale gdzieś w tle. Warto to dostrzec. Pytanie tylko, czy wszystkie te przypadki nie potwierdzają jednego: że tak naprawdę ta kampania to rywalizacja pomysłów i polityki prezydenta Andrzeja Dudy i PiS z wielkim sojuszem wszystkich innych - w różnych wydaniach, innych wrażliwościach, czasem innych poglądach, ale w sumie z jednym wspólnym mianownikiem niwelującym ewentualne różnice.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY - PROSTO Z ANTENY TELEWIZJI WPOLSCE.PL:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486470-na-zapleczu-kampanii-przeciaganie-liny-trwa-w-najlepsze