Niestety nie ma prawie żadnych szans i nadziei, że kod kulturowy jeszcze cokolwiek znaczy. A nawet, że w ogóle istnieje.
Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka Platformy Obywatelskiej na prezydenta, na uroczystości odnowienia i upamiętnienia 100. rocznicy zaślubin Polski z morzem jechała specjalnym pociągiem. Jej sztab wyborczy wykorzystał to wrzucając do sieci film. Widać na nim, jak siedzi obok rekonstruktora wcielającego się w postać gen. Józefa Hallera, który w zaślubinach grał główną rolę. Naprzeciw kandydatki na prezydenta i wicemarszałek Sejmu siedział senator PO Sławomir Rybicki. A jedna ze stojących obok osób przypomniała, że 100 lat temu podobnym pociągiem podróżował z gen. Hallerem ówczesny minister spraw wewnętrznych Stanisław Wojciechowski. Przypomniała też, że to nie tylko późniejszy prezydent RP, ale też pradziadek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Co oznacza, że kandydatce i jej sztabowi zależało na tych uroczystościach, bo mogli się odwołać do rodzinnego kontekstu tej rocznicy. Skoro tak, to historyczne analogie można kontynuować, nie narażając się na zarzut, że to naciągane czy nieuzasadnione.
Małgorzata Kidawa-Błońska wzięła udział w specjalnej mszy, obok m.in. prezydenta Andrzeja Dudy. Wzięła też udział w oficjalnej części uroczystości. Po jej zakończeniu udała się w stronę grupy, która podczas oficjalnych państwowych obchodów wrzeszczała, gwizdała, obrażała głowę państwa, znieważała prezydenta RP. Ta grupa jest znana jako obwoźny cyrk zakłócający uroczystości państwowe, spotkania wyborcze i wszelkie wydarzenia, w których uczestniczą przedstawiciele bądź sympatycy obecnie rządzących. To w miarę stała ekipa jeżdżąca po Polsce. Z tymi ludźmi obściskiwała się Małgorzata Kidawa-Błońska, a radość ze spotkania z nimi nie schodziła z twarzy posłanek Barbary Nowackiej i Moniki Wielichowskiej, podobnie jak z oblicza senatora Sławomira Rybickiego. Zadymiarze domagali się uznania i podziękowań, i te otrzymali. Oraz zapewnień, że było ich słychać, czyli dobrze wykonali swoje zadanie.
Samej Małgorzacie Kidawie-Błońskiej trzeba pozostawić to, jak godzi świętoszkowatość z ostatniej Rady Krajowej PO (z 8 lutego 2020 r.) z docenionymi awanturami obwoźnego cyrku (z 10 lutego 2020 r.). Dla postronnego obserwatora jest to zamiana kodu kulturowego, do którego zgłasza wyraźne pretensje (nawiązującego do tradycji mężów stanu II RP, etosu inteligenckiego czy etosu służby państwowej) na KOD, a szczególnie jego zadymiarską wersję. Szczególnie po nawiązującej do wydarzeń sprzed stu lat podróży pociągiem, państwowych uroczystościach oraz rocznicowej mszy. Trwały i głęboko zinternalizowany kod kulturowy powinien być odporny na taką zamianę. Wyszło jak wyszło. De gustibus.
Skoro Małgorzata Kidawa-Błońska odwołała się do przeszłości i pradziadka, to warto jej uświadomić kilka spraw. Stanisław Wojciechowski został przez Zgromadzenie Narodowe wybrany prezydentem RP po zabójstwie prezydenta Gabriela Narutowicza. Przez cztery dni funkcją głowy państwa pełnił marszałek Sejmu Maciej Rataj, ale to była formalność. I Stanisław Wojciechowski, pradziadek Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, doskonale wiedział, co poprzedziło zabójstwo Gabriela Narutowicza. Dobrze, żeby wiedziała to także jego prawnuczka. A poprzedziło obrażanie i znieważanie prezydenta w stylu obwoźnego cyrku. Poprzedziło odmawianie prezydentowi prawa do sprawowania urzędu – znowu w stylu obwoźnego cyrku. Poprzedziły agresja i zadymy w miejscach publicznych – w stylu obwoźnego cyrku.
Sztabowcy Małgorzaty Kidawy-Błońskiej komentując jej podróż do Pucka specjalnym pociągiem napisali, że „historia zatoczyła koło!”. Zatoczyła, tylko w przeciwną stronę. Czyli historia bardziej zbliżyła się do sytuacji na ulicach i placach przed zabójstwem Gabriela Narutowicza niż do zaślubin Polski z morzem. I Małgorzata Kidawa-Błońska ma wybór: albo ona i jej współpracownicy metody obwoźnego cyrku będą nagradzać uściskami, słowami uznania i uśmiechami, albo wyciągną wnioski z przeszłości i nie tylko się od obwoźnego cyrku odetną, ale też przeproszą za jego wyczyny i zobowiążą, że nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Gdyby decydował o tym kod kulturowy, reakcja byłaby łatwa do przewidzenia i stosowna. Niestety nie ma prawie żadnych szans i nadziei, że kod kulturowy jeszcze cokolwiek znaczy. A nawet, że w ogóle istnieje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486465-albo-kod-kulturowy-przodkow-albo-kod-obwoznego-cyrku