Zamieszczona przez witrynę Oko.Press relacja znanej reżyserki Agnieszki Holland z prywatnego, wcześniej nieznanego opinii publicznej, spotkania grupy zwolenników opozycji z prezydentem Emmanuelem Macronem w Warszawie nie wydaje się być działaniem z jej strony przemyślanym. Uważna lektura ujawnia kilka elementów, które rzucają ciekawe światło na działania opozycji, uwydatniają słabość jej analizy rzeczywistości.
Po pierwsze, dowiedzieliśmy się, kto wziął udział w spotkaniu. Krąg ten można uznać za sposób tworzący jeden z ważniejszych salonów opozycji:
Adam Michnik, Krystyna Zachwatowicz-Wajda, Marian Turski, dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr Cywiński, reżyser Krzysztof Warlikowski, aktorzy Wojtek Pszoniak i Andrzej Seweryn, pisarka Agata Tuszyńska. Ze świata polityki poseł KO Paweł Kowal, nie wiem dokładnie z jakiego klucza. Poza tym parę osób, które przyjechały z Macronem: Jacques Rupnik, Czech mieszkający od zawsze w Paryżu, polski Żyd, wybitny socjolog Georges Mink, Piotr Smolar dziennikarz Le Monde’a, syn Aleksandra Smolara, którego w naszym gronie brakowało i dziennikarz legenda a obecnie europoseł Bernard Guetta.
Nie wiemy, czy wszyscy uczestnicy życzyli sobie takiego ujawnienia. Dla dyrektora muzeum byłego niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau, instytucji, która powinna pozostawać poza sporem politycznym, powinno to na przykład być problematyczne. Tak samo jak dla Pawła Kowala, bo przecież obecność w takim kręgu, tak wąskim, tak zaufanym, rzuca pewne światło na jego dawny okres formalnie pisowski.
Po drugie, zastanawia fakt tak detalicznego obgadywania przez panią Agnieszkę Holland samego faktu spotkania w mediach. Takie nieformalne kanały informacji, wymiany opinii, wpływu mają bowiem sens wtedy, gdy pozostają możliwie niejawne. Ujawnianie, co jedzono, czy pan Macron był zmęczony, co powiedział (albo miał powiedzieć) burzy wzajemne zaufanie, niesie duże ryzyko, stawia zapraszającego w niezręcznej sytuacji. Możliwe, że pani Holland jest aż tak niezręczna czy próżna, że decyduje się „relacjonować” takie detale:
Nie bardzo wypasiona, raczej skromna elegancja. Przystawka, danie, deser i wina. Wyraziłam matczyny niepokój, że po całym dniu on musi być umęczony, ale zaprzeczył i rzeczywiście wyglądał jakby dopiero zaczynał dzień. Wiadomo o Macronie, że śpi trzy godziny na dobę, widać było, że głowa pracuje mu non stop.
Zadziwia też naiwna wiara w wygłaszane przez prezydenta Francji kurtuazyjne pochwały:
Siedziałam obok niego, mogłam z bliska obserwować, jak słucha, notuje, dopytuje. Podsumował, że spotkanie było super, znacznie lepsze niż ostatnie, jakie miał z intelektualistami francuskimi.
Albo taka wymiana zdań:
PACEWICZ: Czy cokolwiek mówił o spotkaniach z politykami PiS?
HOLLAND: W ogóle nic nie mówił o Morawieckim czy Dudzie. Szczerze mówiąc, robiło to wrażenie, jakby oni nie byli dla Macrona zbyt ciekawi.
Ani pani Holland, ani pan Pacewicz zdają się nie rozumieć, że w standardzie cywilizowanej polityki nie mieści się recenzowanie w rozmowie z przedstawicielami środowisk opozycyjnych dopiero co zakończonych spotkań z czołowymi politykami w kraju gospodarza.
Ale możliwe też, że to paplanie jest po prostu operacją ratunkową. W przestrzeni publicznej wizyta prezydenta Macrona przyniosła bowiem bardzo nikłe zyski opozycji, a duże obozowi rządzącemu. Wypowiedzi prezydenta Francji w sprawie rzekomego „zagrożenia praworządności” były mniej nawet niż zdawkowe. Można nawet postawić tezę, że być może oznacza początek końca wsparcia zagranicy dla krajowej opozycji. I tu potrzeba takiego wywiadu, którego udzieliła pani Holland - sugerującego, że jednak za kulisami coś się zadziało, że wsparcie jest.
Po trzecie jednak, nawet z wywiadu pani Holland wynika, że wsparcia nie ma, a pan Macron spotkanie odbębnił, ale nie potraktował go specjalnie poważnie”.
Tu charakterystyczny moment rozmowy Piotra Pacewicza z panią Holland:
PACEWICZ: „Mówiliśmy polskiemu prezydentowi i premierowi, że jesteśmy zaniepokojeni reformą wymiaru sprawiedliwości, ale to nie Francja powinna dawać tu instrukcje” – mówił w Krakowie.
HOLLAND: Niby to zrozumiałe, skoro Macron próbuje stworzyć płaszczyznę porozumienia z tymi polskimi władzami, bo innych chwilowo nie ma, ale to jednocześnie niebezpieczne i może się okazać, że zachęci władze PiS do dalszych kroków w kierunku autorytarnym. Bo Kaczyńskiemu wydaje się, że Komisja niczego tak naprawdę nie może. Mówiliśmy też Macronowi, że nie można lekceważyć tego, co się w Polsce pokazało; silny opór, zaskakująco dzielnych sędziów i prawników i to są oni są właściwie teraz obrońcami szańców demokracji.
Odpowiedział, że szanuje romantyzm konstytucyjny, ale to nigdy nie będzie porywające dla szerszych kręgów społecznych. Na co odpowiadaliśmy, że jednak obrona konstytucji, czy praworządności stała się dużym tematem i że środowiska prawnicze potrzebują ewidentnego, jasnego wsparcia.
I jeszcze:
HOLLAND: Podkreślałam, że to, co dzieje się w Polsce jest niebezpieczne również dla Europy i dla projektu europejskiego Macrona. Chciałam mu to uświadomić, bo zrozumiałam z jego oficjalnych wystąpień, że on właściwie deleguje łamanie praworządności przez polskie władze na Komisję Europejską.
PACEWICZ: Rozumiem, że na wasze pytania o to, co Francja może zrobić dla polskiej demokracji, Macron przedstawiał szerszy kontekst europejskiej i globalnej polityki z Europą w roli głównej?
HOLLAND: Tak.
A więc, w języku polityki - nic nie dostali, czarna polewka.
Po czwarte, także w sprawie Rosji liberalny ulubieniec pozostał przy swoim:
Kolejni mówcy zaczęli tłumaczyć Macronowi, że jego nastawienie prorosyjskie to wielka naiwność, że żadne porozumienie nie może się udać, bo Putin ma po prostu swoje cele. [Odpowiedział, że] Putin jest jaki jest, ale biorąc to pod uwagę, trzeba próbować budować jakiś dialog. I nie dopuścić do tego, żeby Rosja została wypchnięta z Europy, ponieważ to grozi powstaniem bloku Rosja – Chiny, który byłby dla naszego kontynentu egzystencjalnym zagrożeniem.
I wreszcie po piąte, pan Macron musiał szybko się zorientować z jak odklejonymi od rzeczywistości partnerami ma do czynienia. Zacytujmy raz jeszcze panią Holland:
Dużo zresztą zależy od tego, co zrobią politycy PiS. O ile on jest wyrafinowany, to oni raczej prostaccy, używają siły, która nie wychodzi poza granice Polski, czy może nawet Polski południowo-wschodniej. Będą dalej popełniać gafy i błędy. Nie trzeba było Macrona przekonywać, że jest w Polsce system władzy jednoosobowej, że ludzie, z którymi się spotykał, to figuranci. I że psychologia Kaczyńskiego ma tu kluczowe znaczenie.
Jak można mówić o ludziach, którzy mając naprzeciwko siebie całą oligarchię III RP wygrali właśnie kolejną kadencję, że są „prostaccy”? Jak można skarżyć się prezydentowi Francji, państwa z tak silnym prezydenckim systemem, że władza jest w Polsce jednoosobowa? Jak można sprowadzać politykę do domorosłej psychologii?
Sensacyjna relacja o kulisach spotkania, jeśli jest prawdziwa, zamiast być dowodem siły zaplecza opozycji, uwypukla słabość jej analizy i pogubienie, uwydatnia uniżoność wobec siły, podkreśla, że już nawet Macron nie wierzy w ich alarmy o „zagrożeniu demokracji w Polsce”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/486036-jak-pani-holland-niechcacy-wygadala-kilka-waznych-spraw
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.