Gdy w poprzednim wydaniu tygodnika „Sieci” w artykule „Siła złego…” pisaliśmy z Marcinem Wikłą o zbliżającej się kampanii prezydenckiej, nie przypuszczaliśmy, że nasze przewidywania sprawdzą się tak szybko i w tak ohydnym stylu.
Przed pierwszą turą stworzą pozory współzawodnictwa, ale do drugiej staną już „silni razem”. Opozycyjni kandydaci na prezydenta tylko pozornie różnią się od siebie. W kulminacyjnym momencie zewrą szyki, by za wszelką cenę zmienić władzę w Pałacu Prezydenckim. Wykorzystane zostaną wszelkie narzędzia, włącznie z dobrze znanym przemysłem pogardy. Tak będzie wyglądała ta kampania. Bezwzględna, brutalna, wszyscy na jednego. Ta operacja już się zaczęła
– tymi słowami zaczynaliśmy nasz tekst.
Przemysł pogardy wrócił, ale zaskoczeniem może być, że tak szybko puściły hamulce Szymonowi Hołowni. Nie miałem co do niego żadnych złudzeń. Zwłaszcza po tym, gdy bliżej przyjrzeliśmy się tej postaci pisząc w grudniu tekst „Kandydat z focusów”. Usłyszeliśmy wówczas od jednego ze współpracowników Władysława Kosiniaka-Kamysza (ta opinia nie zmieściła się w tekście, ale dziś warto ją przytoczyć, bo jest wyjątkowo trafna):
Hołowni trzeba dać mówić, bo to jest taki buc, że szybko opadnie maska łagodnego, sympatycznego faceta.
Tak, opadła. I żadnym wyjściem z sytuacji nie jest usunięcie spotu, przeproszenie i rżnięcie głupa. Mleko się rozlało. Prawdziwa twarz Hołowni została już troszkę odkryta. Aż strach pomyśleć, co się okaże w kolejnych 13 tygodniach kampanii. To bardzo dużo czasu na pokazanie pełni drzemiącej w nim pogardy.
Najłagodniejszym komentarzem do pierwszego kampanijnego spotu celebryty z TVN jest ten, który usłyszałem dziś od ojca jednej z ofiar katastrofy smoleńskiej – że Hołownia zamienił „Mam talent” na „Mam tupet”. Ma tupet i ewidentnie nie zawaha się go użyć…
Dlaczego? Bo on ma być ostrzejszą wersją Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Czego nie wypada powiedzieć kreowanej na dystyngowaną pani wicemarszałek, powie Hołownia.
A wszystkiego dopilnuje i podfirmuje to swoim nazwiskiem Jacek Cichocki. Jako szef sztabu musi o wszystkich działaniach kampanijnych (zwłaszcza tak symbolicznych jak premierowy spot) wiedzieć, szczegółowo je analizować i akceptować.
Kiedyś Platforma miała do takich zadań Palikota. Teraz ma Hołownię, którego nadzoruje jeden z najbliższych współpracowników Tuska. Ta maszyna wciąż pracuje. Na tym samym paliwie.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485865-palikotowa-maszyna-wciaz-pracuje-na-tym-samym-paliwie