Według lewicowo-liberalnych mediów faszyzm i dyktatura kroczą w Polsce od lat, kroczą w marszach niepodległości, w ochronie Jarosława Kaczyńskiego, w Wojskach Obrony Terytorialnej, w odbieraniu przywilejów emerytalnych funkcjonariuszom bezpieki (wszak to była dopiero demokracja! Ludowa!) i w odchodzeniu na emerytury sędziów ze starego nadania. No i podobno dyktatura, która szła i szła przez Polskę przez pięć lat, wreszcie doszła - spłynęła w podpisie prezydenta Andrzeja Dudy pod ustawą reformującą wymiar sprawiedliwości. I tak częsta histeria w wiadomym serwisie informacyjnym, zyskała nowy impet i na pierwszy front medialni ruszyli nowi i starzy bojownicy III RP.
Ale mało tego. Dziennikarze TVN24 towarzyszyli dziś zawieszonemu w obowiązkach sędziemu Juszczyszynowi w drodze do pracy - nowy bohater III RP deklaruje, że wcale nie jest zawieszony i że to on, a nie sędziowie Izby Dyscyplinarnej, jest prawdziwym sędzią. Profesor Andrzej Zoll przekonuje w rozmowie z Moniką Olejnik, że „zaczynamy być państwem autorytarnym, gdzie władza wykonawcza przechodzi do samodzielnego rządzenia, czyli jest to pewna forma dyktatury”. Profesor Adam Strzembosz występuje na konferencji prasowej i orzeka, że „dalsze funkcjonowanie tej izby (Izby Dyscyplinarnej) jest działaniem przestępczym”. Wyborcza nazywa reformę sądów „ustawą kagańcową” a TVN - „ustawą represyjną”. Małgorzata Kidawa-Błońska uważa, że „prezydent abdykował”. Jest jeszcze marszałek Tomasz Grodzki, który wyraża „najgłębsze zaniepokojenie demontażem wymiaru sprawiedliwości” i poucza prezydenta.
W wyjaśnieniach i opisach represji, w szczegółach informacji już tak groźnie nie jest, bo fakt, że sędziowie mają odpowiadać za „działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości” albo za „działania kwestionujące istnienie stosunku służbowego sędziego lub skuteczność jego powołania” nie brzmią tak dramatycznie, więc konieczne są komentarze. Jeden z rozmówców stacji plasował obecny ustrój Polski „gdzieś pomiędzy Białorusią a Koreą Północną”. Zapewne w najbliższych dniach znajdzie się jeszcze głupsza wypowiedź w lewicowo-liberalnych mediach, choć takie karkołomne szarże retoryczne naprawdę są drwiną z więźniów politycznych na Białorusi albo umierających z głodu Koreańczyków.
Z reformą sądów można się nie zgadzać, można krytykować, analizować, wskazywać czy i gdzie mogą tam się znaleźć słabe ogniwa, generujące nadużycia. Gdyby tak ze strony opozycji wyglądała dyskusja, warto by było przekonywać, spierać się, choćby i ostro. Ale bicie w bębny ostrzegające przed Polexitem, dyktaturą i końcem demokracji pokazują, że drugiej stronie nie o dyskusję chodzi, a o straszenie, histerię i kolejne wzmożenie „ulicy i zagranicy”. Przesada, dramatyzowanie i dezinformacje przechodzą w kolejną fazę absurdu. To robienie ludziom wody z mózgu, a z państwa polskiego tarczy strzeleckiej. Bo niektórym łatwiej się żyło, gdy już z założenia „państwo polskie istniało tylko teoretycznie”.
O straszeniu dyktaturą czytaj także:
Oni wiedzą, że to żadne zagrożenie dla demokracji - dlatego nie przyszli głosować
Kasta jako czynnik destabilizacji państwa. Plan subwersji już w realizacji
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485694-teza-dyktaturze-w-polsce-to-robienie-ludziom-wody-z-mozgu