Właśnie wystartowała kampania wyborcza. Dla kogo to najgorsza wiadomość? Dla sztabowców Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, którzy muszą dokonać niemożliwego i na gwałt wyreżyserować swoją kandydatkę. Zaczną się przecież spotkania z ludźmi, jeszcze więcej występów na żywo, a może nawet debaty telewizyjne. Czyli mnóstwo możliwości poszerzania swojego katalogu autokompromitacji.
Nieaktualne jest pytanie, czy pani marszałek „przeskoczy” poziom Bronisława Komorowskiego. Już to zrobiła. Jest ze dwie długości przed nim. A teraz będzie tylko zabawniej.
Nie zawsze pomoże prompter, zresztą on i tak bywa nieskuteczny. Najgorsze, że ciężko jakkolwiek uładzić jej swobodne wypowiedzi. Sztabowcy już muszą to wiedzieć, a najdobitniej przekonali się w czasie pierwszego czatu Kidawy-Błońskiej.
Nie chodzi tylko o to zabawne przejęzyczenie:
Każdemu może się zdarzyć. Jednych po prostu dopada ta przypadłość rzadziej, innych częściej. Nie chodzi też o tę dość ekscentryczną zapowiedź:
Tam jest dużo więcej perełek. Warto zapoznać się z całym, 26-minutowym internetowym spotkaniem. Kto nie oglądał, niech żałuje, a najlepiej niech nadrobi zaległości, bo pani marszałek nie ma co dawkować, trzeba ją przyjmować w dużych dawkach. Każdy wie, że śmiech to zdrowie. Tu całe nagranie tego występu
Już pierwsze sekundy spotkania były cudaczne, bo Małgorzata Kidawa-Błońska spóźniła się i w pierwszych słowach przepraszała:
Zaczynam moje pierwsze spotkanie z państwem tego typu. Poczekam, aż wszyscy spotkacie się ze mną. Czekam. Wiem, że jest opóźnienie, niektórzy się zniechęcili. Ale namawiam: wróćcie, to będzie na pewno bardzo fajna i ciekawa rozmowa. Czekam, czekam…
Postanowiła nieco rozładować atmosferę:
Trzymajcie za mnie kciuki, bo trema jest wielka. Budka szalał tutaj bardzo i był doskonały. Zmierzyć się z przewodniczącym partii to duże wyzwanie, ale zamierzam go pokonać i mam nadzieję, że będziecie woleli moje spotkania. Będę z nim konkurowała.
Tak po nazwisku o szefie partii, o koledze? A przecież pani marszałek miała być taka elegancka.
Nie mając nic ciekawego do powiedzenia od siebie, postanowiła przeprosić raz jeszcze:
Chciałam wszystkich bardzo, bardzo przeprosić, że się spóźniłam. Ale miałam niezwykłe spotkanie. Rozmawiałam z prezydentem Macronem. Rozmawialiśmy o Europie, o Polsce, o wartościach. O tym co robić, żeby świat był lepszy i bardziej przyjazny. Rozumiecie, że wybrałam to spotkanie i że musieliście poczekać.
Myślę, że każdy zwolennik pani poseł zrozumiał. Tak ważkie rozmowy – jak uczynić świat lepszym – warte są każdego czekania! Ale przejdźmy do sedna. Po drugich przeprosinach przyszła pora na pytania od internautów. Zanim usłyszeliśmy inauguracyjne, pani marszałek musiała okiełznać tablet, co okazało się dla niej nie lada wyzwaniem (zresztą nie jedyny raz w trakcie tego show).
I pierwsze pytanie. Mam tremę, bo elektronika także nie jest moją siłą.
Skoro elektronika TAKŻE, to trzeba zapytać, co JESZCZE jej siłą nie jest? Dowiedzieliśmy się szybciutko. Do atutów kandydatki Koalicji Obywatelskiej nie należy bowiem odpowiadanie na pytania, również te łatwe, neutralne, a nawet wygodne. W ciągu blisko pół godziny znajdziemy może jedną, dwie wypowiedzi, w których zachowany jest i sens i jakaś głębsza myśl, inna niż intelektualnie puste banały cioci-kloci dla przedszkolaków.
Ot, np. takie:
Wszyscy się pytają, jak to jest z filmem i z polityką. W filmie i polityce ciągle się na coś czeka – w filmie czeka się na pogodę, na ujęcie, na aktora. W polityce czeka się na swoją szansę, na to, żeby móc prowadzić ustawę i to czekanie jest bardzo naturalne dla obu tych środowisk.
Nawet gdy odpowiada, jak młodzi mogą się zaangażować w kampanię, nie dobiera słów należycie, czym zdradza swój stosunek do ludzi. Są po to, by ich wykorzystywać?
Mam nadzieję, że znajdziecie miejsce w sztabach regionalnych (…) każda pomoc w tej kampanii bardzo mi się przyda (…) każdy z państwa będzie w tej kampanii wykorzystany. Obiecuję. Czy ja mogę dostać trochę wody, słuchajcie, bo po prostu zaschło mi w gardle? Tak że, pracujemy wszyscy razem.
Dopytywana o podsumowanie rozmów z Macronem, przywołała jeszcze raz ten sam zestaw komunałów:
Już mówiłam na początku: rozmawialiśmy o Brexicie, bo to jest temat aktualny, rozmawialiśmy o systemie i o praworządności w Polsce, rozmawialiśmy o relacjach polsko-francuskich, o tym, że są ważne i że trzeba rozpocząć nowe rozmowy, żeby naprawdę wypracować coś wspólnego dla obu naszych krajów i pomyśleć o tym, jaka powinna być Unia Europejska, bo jest wartością dla obu naszych krajów. Bardzo dobra i bardzo ciekawa rozmowa, za którą panu prezydentowi dziękuję.
Na jej nieszczęście została zapytana o kraj, który chciałaby odwiedzić jako pierwszy. Wtedy błysnęła tą myślą:
Ja bym chciała zmienić tę tradycję. Ja bym chciała zaprosić do Polski, żeby przedstawiciele głównych krajów europejskich zobaczyli, że znowu warto do nas przyjeżdżać, że warto z nami rozmawiać, że jesteśmy naprawdę świetnym krajem, gdzie ludzie są otwarci, ciekawi, więc ja złożę zaproszenie.
Abstrahuję od głębi i sensu tej deklaracji. Czy jednak nikt pani marszałek nie podpowiedział, że clou tego pomysłu to strzał w stopę? To, o czym marzy – żeby „znów do nas przyjeżdżali przedstawiciele głównych krajów europejskich” - ziściło się przecież parę godzin wcześniej, bo tego samego dnia zakończył swoja dwudniową wizytę Emmanuel Macron. O co więc ona chce właściwie walczyć?
Zapytana o ciekawostki z życia pradziadków, opowiedziała jedną, o Stanisławie Wojciechowskim
Był niezwykle pracowitym człowiekiem. Już jako starszy pan zawsze zaczynał dzień od palenia w piecach. Bo uważał, że każdy człowiek, nawet na emeryturze, niezależnie od tego, jaką pozycję zajmuje, musi wykonywać rzeczy pożyteczne dla innych. I on zawsze, jako osiemdziesięcioparoletni pan, palił w piecach.
To oczywiście sympatyczny obrazek z życia prezydenta II RP, ale z przymrużeniem oka można stwierdzić, że przy dzisiejszej histerii klimatycznej może się okazać memogenny…
Były też poważne pytania (tzn. zostały wybrane, bo Małgorzata Kidawa-Błońska odczytywała tylko te wygodniejsze dla siebie), np.: „Co z podatkami dla małych firm? Te podatki są tak duże, że firmy plajtują.” I tu nastąpiła kolejna katastrofa:
Tak, to jest bardzo ważny temat, bo rzeczywiście powinniśmy chyba w Polsce zacząć myśleć o ludziach, którzy prowadzą firmy, o ludziach, którzy pracują. Jeżeli chcemy, żeby Polska się rozwijała, to ci ludzie muszą być przez państwo promowani i wspierani. Nie może być tak, że wszystkie obietnice rządu są wyciągane z kieszeni tych ludzi, bo przecież wszystkie rzeczy, które obiecuje rząd, są z naszych podatków, właśnie z podatków i obciążeń małych firm, dużych firm i nas – wszystkich obywateli.
To cała odpowiedź w tej sprawie, niczego nie skracam! I nawet nie zamierzam się zastanawiać, co miała na myśli pani marszałek. Wystarczy satysfakcja, że po ośmiu latach rządów PO wreszcie przyznała, że czas „zacząć myśleć” o przedsiębiorcach i pracownikach. To cenna deklaracja.
Jedziemy dalej. „Dlaczego zdecydowała się pani kandydować na prezydenta?” - zapytała pani Karolina, a pani Małgorzata wypaliła:
To jest trudne pytanie, i rzeczywiście na to musiałam pytanie sobie sama odpowiedzieć.
Czy to znaczy, że jeszcze do niedawna nie wiedziała, dlaczego kandyduje? Nie wiem, najważniejsze, że już wie:
To jest bardzo ważne, bo ja nie mogę patrzeć na to, jak sprawowany jest ten urząd w Polsce. Nie mogę patrzeć na to i nie mogę tego znieść, że jesteśmy tak strasznie podzieleni. I nie mogę tego znieść, że przestaliśmy czuć się wspólnie jako jedno społeczeństwo. Prezydent powinien zasypywać podziały, powinien wszystkim stwarzać szanse do równego rozwoju. A chciałabym, żeby Polska była przyjazna, dlatego kandyduję.
Podkreślę raz jeszcze: nic nie wycinam z tych wypowiedzi, nie upraszczam, cytuję jak w oryginale.
Gdy została zapytana o wrażenia z pobytu w Wielkiej Brytanii i o to, co sądzi tamtejsza Polonia o sytuacji w kraju, usłyszeliśmy:
To była wspaniała, wspaniałe spotkania, rzeczywiście Polacy w Wielkiej Brytanii są zdeterminowani, wiedzą dokładnie, czego chcą i patrzą na to, co się działo w Brytanii, to wyjście, z dużym niepokojem. Ale mają pomysły na przyszłość, wiedzą czego chcą. Szczególnie duże wrażenie na mnie zrobili studenci, którzy potrafią wykorzystać to, że mogą studiować w dowolnym miejscu i chcą tę wiedzę, swoje doświadczenie potem wykorzystać w Polsce. I Polacy na Wyspach, no, obserwują, to co się dzieje, mają wiele wątpliwości, pytań, ale ponieważ to są ludzie odważni, na pewno dadzą sobie radę.
I to się musi podobać, ciocia Małgosia potrafi podtrzymać na duchu!
„Czy widzi pani możliwość, abyśmy mogli kiedykolwiek przyjaźnić się z Rosjanami?” – zapytał kolejny internauta.
No, to jest trudne pytanie. Trudne pytanie, bo z ludźmi wieloma, z wieloma Rosjanami można się przyjaźnić. Problem jest z władzą i stosunkiem państwa do naszego kraju. Ale ludzie nie są tutaj niczemu winni, że przez takie czy inne działanie władzy w Rosji trudniej nam się rozmawia. Ale wierzę, że kiedyś to będzie możliwe, bo przecież czytamy te same książki, lubimy ich literaturę, oni czytają naszą, więc mam nadzieję, że przyjaźń będzie kiedyś między ludźmi możliwa.
To w końcu można się teraz przyjaźnić ze zwykłymi Rosjanami, czy będzie to możliwe dopiero w przyszłości? Czepiam się? Możliwe. Ale za cholerę nie dowiedziałem się, jak to z ta przyjaźnią będzie, gdy Kidawa-Błońska wprowadzi się już do pałacu prezydenckiego.
Niestety głębia jej analiz dotyczących spraw międzynarodowych przypomina tę o sympatii dla psów i kotów:
O, to trudny wybór, bo ja kocham i psy i koty. I nie wyobrażam sobie domu mojego bez psa i kota. Tym bardziej, że to jest potwierdzenie tego, że kot i pies mogą żyć w wielkiej przyjaźni. Uczmy się od zwierząt – można zasypywać podziały. Tak że takich trudnych pytań proszę mi nie dawać.
„Jak ocenia pani polską służbę zdrowia i gospodarkę?” – zapytał pan Łukasz. Trafił w sedno, bo nasza kochana kandydatka choć dostrzega ciężar wyzwania, jakąś receptę jednak ma – trzeba służbę zdrowia po prostu… naprawić.
No, tak, to jest pytanie, które słyszę na wszystkich spotkaniach, bo każdy Polak niestety źle ocenia funkcjonowanie polskiej służby zdrowia. I to jest pytanie, na które trudno znaleźć odpowiedź, jak rozwiązać ten problem. Bo każdy z nas jest pacjentem i każdy ma z tym problem. To jest coś, co trzeba naprawić i to dosyć szybko. A polska gospodarka będzie się rozwijała wtedy spokojnie, kiedy będzie w niej jak najmniej państwa, a pozwoli się firmom, przedsiębiorcom działać w sposób elastyczny, normalny. Wtedy będą i lepsze zarobki, i więcej miejsc pracy i spokojniejsze funkcjonowanie.
Tu już nie ma co żartować. Wypowiedzi Kidawy-Błońskiej na temat gospodarki są po prosu przerażające.
Natomiast za pozytywną trzeba uznać szczerość pani marszałek. Mało kto odważyłby się tak odpowiedź na pytanie, czy interesuje się sportem:
Nie jestem wielką… nie za bardzo interesuję się sportem, ale bym skłamała, jeżeli nie powiem – oglądam wszystkie mecze polskiej reprezentacji, bo bardzo to lubię, oglądam ważne mecze siatkówki, także mnie to pasjonuje. Bardzo lubię imprezy sportowe i mecze, gdzie gra polska reprezentacja i ta walka jest taka silna. To mnie pasjonuje. I tak jak większość Polaków, lubię skoki narciarskie, szczególnie wtedy, kiedy wygrywamy. I wtedy sprawa mi to największą przyjemność.
Co sądzi o związkach partnerskich?
Znaczy, ja nic nie sądzę, bo ludzie mają prawo żyć tak jak chcą. Mają prawo taki sposób życia wybierać, jaki im odpowiada. Natomiast jako polityk uważam, że ta sprawa powinna być w Polsce uregulowana.
Ale przecież jest uregulowana – nie ma związków partnerskich.
Jak długo będziemy odbudowywać finanse publiczne po rządach PiS?
Ja mam nadzieję, że Polacy tak jak zawsze bardzo szybko wychodzą z trudnych sytuacji, pokazaliśmy, że potrafiliśmy szybko odbudować Polskę po wyjściu z dawnego systemu, mam nadzieję… to i z tym sobie poradzimy, jeżeli będziemy po prostu robili to mądrze, rozważnie i wspólnie.
Porównanie, jakiego tu dopuściła się Kidawa-Błońska jest skandaliczne. Byłoby mniej skandaliczne, gdyby kondycję ekonomiczną państwa PRL porównała do końca rządów swojej formacji. 5 lat temu mogliśmy bowiem tylko marzyć o dzisiejszych wskaźnikach, takich jak PKB, bezrobocia, produkcji przemysłowej, bilansu handlowego, inwestycji, płac i wielu, wielu innych.
Najsensowniejszą (a może jedyną sensowną) odpowiedź udzieliła na pytanie o szansę zaostrzenia kar za znęcanie się nad zwierzętami:
Problem chyba nawet nie polega na tym, żeby te kary był większe, tylko żeby naprawdę były egzekwowane. Żeby ludzie, którzy krzywdzą zwierzęta, wiedzieli, że nie unikną kary. I to chyba będzie najważniejsze, bo lekkie przechodzenie nad tym powoduje, że ludzie czują się bezkarni.
Generalnie był to naprawdę niedobry występ. Zero treści, tragiczna forma, mnóstwo wpadek. Do tego ten rozbiegany wzrok, notoryczne, dosłownie co parę sekund spoglądanie poza kamerę, na współpracowników, jak by w nich szukała jakiegoś ratunku. Małgorzata Kidawa-Błońska nie kontroluje tego. I może być ciężko jej się tego nauczyć.
W poważnych sprawach nie ma za wiele do powiedzenia. I w kampanii to boleśnie wyjdzie. Ewidentnie przyjemniej rozprawia jej się o tym, jakiej muzyki słucha, jakie książki czyta, jaką kuchnię lubi, czy gdzie najlepiej jej się wypoczywa. Wtedy naprawdę się ożywia. Zła wiadomość dla pani marszałek jest taka, że w życiu głowy państwa te obszary do najważniejszych nie należą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485612-kidawa-blonska-o-dwie-dlugosci-przed-komorowskim