Wreszcie opozycja będzie mogła mobilizować swoich członków i przeciwników obecnej władzy wokół obrony konkretnego sędziego. Prześladowanego przez państwo pisowskie z powodów politycznych. Tak sprzyjającej sytuacji do protestów opozycja nie miała od dawna. Od lata 2017 roku, kiedy występowała w obronie utrzymania na stanowisku prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. I oto dziś pojawiła się znowu wielka szansa, by stanąć na barykadzie i bronić już nie prezeski Gersdorf, lecz prostego sędziego sądu powszechnego. Bohatera wywodzącego się z najniższego stopnia struktury sądów. Z sądu rejonowego. Śmiałka, który podważył legalność Krajowej Rady Sądownictwa, unieważnił uprawnienia prezydenta do mianowania sędziów. Dokonał tego jednym pociągnięciem swego światłego umysłu, poprzez zakwestionowanie legalności uprawnień innego sędziego do sądzenia. W istocie było to świadome uderzenie w zmiany w sądownictwie, które zapadły w Sejmie w 2017 roku i od tamtego czasu wprowadzone w życie.
Śmiałek ten, sędzia Paweł Juszczyszyn w wyniku dzisiejszej decyzji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, został zawieszony w czynnościach sędziego do czasu rozstrzygnięcia przez sąd dyscyplinarny, czy jego działalność nie zagrażała funkcjonowaniu sądownictwa w Polsce.
Ocena decyzji Izby Dyscyplinarnej przez opozycję jest jednoznaczna. Dzięki temu okrutnemu postanowieniu, wydanemu w imieniu reżimowego państwa, narodził się pierwszy, prawdziwy męczennik reformy sądownictwa. Nękany z powodów politycznych.
Taki punkt widzenia skwitowałbym nieco zjadliwie:– Pierwszy, ale nie ostatni. W kolejce stoją już adwokaci sędziego Juszczyszyna, którzy mówią, że dzisiejsza decyzja nie ma żadnej mocy prawnej, bo wedle nich Izba Dyscyplinarna jest nielegalna. Tym samym wprost nakłaniają sędziego Juszczyszyna do kolejnego ewentualnego złamania prawa. A jako prawnicy, zdają sobie sprawę ze znaczenia swoich słów i ewentualnych konsekwencji prawnych.
Być może też są sędziowie, którzy czują się rozczarowani, że w zajęciu miejsca na kartach historii ubiegł ich jakiś nieznany do niedawna sędzia z Olsztyna. Że jakiś prowincjusz wyrwał im z rąk palmę pierwszeństwa bycia ofiarą pisowskiego despotyzmu. Jestem niemal przekonany, że najbardziej zawiedziony gryzie się teraz w samotności sędzia Igor Tyleya, który o takie pierwszeństwo walczył od dawna. Niejednokrotnie apelował do obozu władzy, aby ukarać go surowo za oskarżenia jakimi obciążał obecną władzę. Za zarzuty o deptanie praworządności, niszczenie sądownictwa, budowę wymiaru sprawiedliwości na wzór białoruski. Prosił usilnie o postawienia go przed jakimikolwiek organami dyscyplinarnymi. Jeździł po kraju i spotykał się ze zwolennikami opozycji. Tryskał jadem, obrażał rząd. Wszystkie wysiłki szły na marne. Cyniczna władza pozostawała obojętna. Była niewrażliwa na rozpaczliwe ludzkie wołania „Obniżcie mi pensję” albo „Wyślijcie chociaż za mną list gończy”.
Mam dobrą wiadomość dla sędziego Tuleyi. Niech nie traci nadziei. Prezydent Andrzej Duda podpisał dziś ustawę dyscyplinująca sędziów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485543-czy-polityczny-sedzia-to-jeszcze-sedzia