„Adieu paniers, vendanges sont faites” - co było a nie jest, nie pisze się w rejestr… - brzmi francuski odpowiednik polskiego porzekadła. Łatwo powiedzieć, katalog rozbieżności między Francją i Polską jest wręcz tasiemcowy. Czy coś się zmieniło, jaką wymowę i znaczenie ma wizyta Emmanuela Macrona w Warszawie i Krakowie?
Po prawdzie, schładzanie francusko-polskich stosunków nie dotyczy tylko niezbyt popularnego u nas prezydenta Macrona. Problemy nawarstwiały się już za jego poprzedników, począwszy od utworzenia na wiwat tzw. Trójkąta Weimarskiego w 1991 roku, z inicjatywy niemieckiego ministra spraw zagranicznych Hansa-Dietricha Genschera, jego francuskiego i polskiego kolegi Rolanda Dumas’a i Krzysztofa Skubiszewskiego. Będąc już na politycznej emeryturze szef dyplomacji Niemiec niejednokrotnie ubolewał w naszych rozmowach nad „zmarnowaniem tej szansy”. Mówiąc oględnie, Francja uznała Polskę za strefę wpływów Niemiec, a w centrum jej zainteresowania leżały kraje regionu basenu Morza Śródziemnego, z Afryką Północną włącznie. „Trójkąt” okazał się propagandową wydmuszką. Warto także przypomnieć potężny konflikt na tle interwencji zbrojnej w Zatoce Perskiej, gdy Polska opowiedziała się po stronie USA, zaś Francja i Niemcy usiłowały wraz z Moskwą stworzyć nową, antyamerykańską oś; że wspomnę pamiętne pouczanie przez prezydenta Jacquesa Chiraka, oczekującego od Polski milczenia w sprawach międzynarodowych…
Prezydent Macron dorzucił swoje. Nie tylko lekceważył nasz kraj i omijał Warszawę z daleka, ale wręcz domagał się od innych izolacji, ba wzywał do protestów przeciw polskiemu rządowi. Niebywałe, a jednak. Długo by wymieniać wszystkie niezgodności i rozdźwięki. Przygrywkę dał jeszcze poprzednik Macrona, prezydent Francois Hollande, który odwołał wizytę w Polsce z powodu rezygnacji rządu PiS z zakupu caracali za trzy miliardy euro, przestarzałych helikopterów, wadliwej konstrukcji, których nie chciała nawet francuska armia. Po objęciu urzędowania przez Macrona było już tylko coraz gorzej. Nowy prezydent uczynił sobie z Polski (i Węgier), chłopców do bicia. Optował za krytykowaną przez Warszawę Europą „dwóch prędkości”, za pogłębieniem integracji i wzmocnieniem różnorakich kompetencji UE, rzecz jasna, pod batutą Paryża i Berlina, za restrykcjami finansowymi, jako instrumentem nacisku na „niesubordynowane” państwa członkowskie, że o uderzającym w nasz kraj zaostrzeniu zasad dotyczących tzw. pracowników delegowanych, głównie transportowców, nie wspomnę. Inicjatywy ustawodawcze gabinetu Prawa i Sprawiedliwości Macron skwitował z arogancją słowami: „Polska zasługuje na lepszy rząd”. W naszych stosunkach bilateralnych nie kleiło się już nic, począwszy od całkowicie odmiennego traktowania NATO, który to sojusz wedle Macrona przeżywał „śmierć mózgową”, przez politykę imigracyjną, kokietowanie Rosji, krytykowanie nałożonych na nią sankcji, które uznał za „błąd strategiczny”, propozycję budowy z krajem Władimira Putina „europejskiej struktury bezpieczeństwa od Lizbony po Władywostok”, a na odmiennych zapatrywaniach Paryża i Warszawy w kwestiach polityki klimatycznej czy choćby żądań środowisk LGBT skończywszy. Ostatnim akordem ostentacyjnie wyrażanej niechęci przez Macrona wobec Polski była jego nieobecność (choć otrzymał zaproszenie), na obchodach 80 rocznicy wybuchu II wojny światowej, 1 września 2019 r.
Co teraz, czy coś się zmieniło, jaką wymowę i znaczenie ma wizyta Emmanuela Macrona w Warszawie i Krakowie? Dziś można jedynie snuć spekulacje, że do prezydenta Francji dotarło, iż bez Polski (także w kontekście współpracujących blisko państw Grupy Wyszehradzkiej i przybierającego na znaczeniu Trójmorza), niewiele da się zdziałać we wspólnocie, w Europie, a i w polityce międzynarodowej w szerszym znaczeniu. Mówiąc wprost - …że czasy traktowania Polski jak bezwolnego, niemego obszaru wolnocłowego, gdzie można za miliardy upychać buble i starocie, już się skończyły.
„Wizyta umożliwi zajęcie się trzema dużymi obszarami współpracy: bezpieczeństwa i obronności, energetyki i klimatu, oraz europejską polityką ekonomiczną i przemysłową”
— zakomunikował Pałac Elizejski. Co nie bez znaczenia, w międzyczasie prezydent Francji zweryfikował swą postawę wobec NATO. Wizyta w naszym kraju ma pomóc w: „wyjaśnieniu francuskich pozycji w wielu europejskich kwestiach, otwarciu nowych dziedzin kooperacji z zasadniczym partnerem w UE i podkreśleniu potrzeby ochrony europejskich wartości demokratycznych”.
Jeśli rozjaśni pomoże rozjaśnić co nieco samemu Emmanuelowi Macronowi, to już będzie postęp. Komentator liberalno-konserwatywnego dziennika „Le Figaro”, skwitował bez ogródek, że prezydent będzie starał się w Polsce zniwelować wewnątrzunijne podziały, które sam pogłębił.
Zdaje się, że prezydent nabiera świadomości, że na zamrożeniu dialogu z Polską jego kraj traci także pieniądze. Francja chciałaby dać nowy impuls współpracy politycznej, jak można się spodziewać, zapewne poprzez reanimację Trójkąta Weimarskiego, a także zintensyfikować współpracę gospodarczą - nie jest tajemnicą, że Francuzi chcieliby partycypować w budowie elektrowni jądrowej w naszym kraju, jak też skorzystać na rządowym programie modernizacji naszej armii, o czym świadczyć może zaplanowana obecność ministrów gospodarki, sił zbrojnych i transformacji ekologicznej.
Jakie będę efekty tej pierwszej wyprawy po trzech latach urzędowania prezydenta Emmanuela Macrona nad Wisłę? Przekonamy się wkrótce - jak mówi francuskie przysłowie: „Á bon entendeur salut”, „kto zrozumiał, niech korzysta”…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485303-jaka-wymowe-i-znaczenie-ma-wizyta-prezydenta-macrona
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.