Komu przeszkadza CBA? Dlaczego znów wraca postulat likwidacji tej służby? Jak mogło dojść do wyniesienia milionów z kasy Biura? Jakie są dowody na to, że willa w Kazimierzu Dolnym należała do Kwaśniewskich? Jak w czasach Pawła Wojtunika nabijano statystyki? To jedne z wielu kwestii, które wspólnie z Marcinem Wikłą poruszamy w rozmowie z Ernestem Bejdą. To pierwszy wywiad, jakiego udzielił szef CBA. Znajdą go Państwo w nowym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Owszem, historia miesiącami wyprowadzanej z CBA pokaźnej gotówki jest wstydliwa dla Biura, ale trzeba pamiętać, że ostatecznie pieniądze nie zginęły. W całości zostały przez służbę odzyskane i to z górką, bo na rachunkach bukmachera zabezpieczono więcej niż zginęło z CBA. Okazuje się bowiem, że mąż kasjerki z Biura stawiał u buka nie tylko pieniądze wynoszone z siedziby służby specjalnej, ale też środki należące do innych podmiotów – również w ich interesie zadziałało więc CBA.
Czy to powód do dymisji szefa Biura? Ocenią to jego przełożeni – minister-koordynator służb i premier. Ale przy decyzji na pewno wezmą pod uwagę całokształt pracy służby, która od kilku lat działa zdecydowanie energiczniej, a przede wszystkim – skuteczniej. Tym bardziej ślepym strzałem jest gloryfikowanie ostatnich wynurzeń Tomasza Kaczmarka, który leje wodę do młyna chcących likwidacji CBA. Nie ma dla nich znaczenia, kto dostarcza im paliwa – korzystają zatem nawet z kompletnie niewiarygodnego człowieka, zamieszanego w poważne oszustwa, z prokuratorskim nożem na gardle, który ewidentnie mści się na byłych szefach za to, że nie chcą go bronić, gdy grozi mu więzienie.
Bejda tak relacjonuje ostatnie kontakty z Kaczmarkiem:
Zadzwonił do mnie parę miesięcy temu, po postawieniu zarzutów jego żonie. Był bardzo wzburzony, to właściwie nie była rozmowa, tylko wygłoszenie emocjonalnego monologu. Rzucił, że za to, co mu się stało, teraz zniszczy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Później był jeszcze jeden kontakt, przysłał mi esemesa, że właśnie jedzie do Katowic składać zeznania, co w kontekście poprzednich słów zabrzmiało w zasadzie jak szantaż. Oprócz tego, że to, co on robi, jest podłe i nieuczciwe, jest też po prostu niewiarygodne. Złożył fałszywe zeznania i musi się liczyć z tym, że prokuratura to w odpowiedni sposób oceni.
Z nową wersją zeznań Kaczmarka rozprawiałem się przed tygodniem, wskazując, gdzie to wszystko się nie klei (a jest takich miejsc wiele).
CZYTAJ WIĘCEJ: Czy TVN też chce likwidacji CBA? Ile warte są słowa „agenta Tomka”?
Pisze też o tym Marcin Wikło.
CZYTAJ TAKŻE: Kwestia przyzwoitości. Agent Tomek przeprasza, ale chyba nie tych, których powinien
Wracając do skuteczności CBA pod wodzą Ernesta Bejdy. W rozmowie z „Sieci” pokazuje on kilka przykładów różnic pomiędzy funkcjonowaniem Biura w ostatnich czterech latach, a okresem rządów Pawła Wojtunika.
W dwóch ostatnich latach wysokość realnie zabezpieczonego mienia przez CBA wyniosła ponad 800 mln zł, czyli więcej niż budżet Biura w ostatnich czterech latach. W 2015 r., w ostatnim roku mojego poprzednika w CBA, kwota zabezpieczonego mienia wynosiła ledwie 17,5 mln zł!
CBA za czasów Pawła Wojtunika działało bardzo zachowawczo, unikało wręcz spraw, które mogły zaszkodzić władzy, a dodatkowo wywołać rezonans w postaci medialnych ataków. Biuro w jego czasach było niczym w letargu, i to nawet w tych obszarach, od których Paweł Wojtunik jest – podobno – specjalistą. W policji był przykrywkowcem, specjalizował się w operacjach specjalnych. A wiecie panowie, ile w 2015 r. złożono wniosków do prokuratury o operacje kontrolowanego wręczenia korzyści? Sześć! W 2018 – 56, a w 2019 – 43. Na koniec 2015 r. było 29 aresztowanych, w 2018 – 145, w 2019 – 144. Przez te cztery lata prowadziliśmy blisko tysiąc śledztw. 2599 podejrzanych usłyszało zarzuty. Oczywiście tu nie o ilość, ale jakość działań chodzi. Jako jedyna służba prowadzimy operacje w obszarze wielkich oszustw podatkowych. To dzięki takim działaniom udaje się zlikwidować proceder przestępczy w zarodku, jeszcze zanim powstaną szkody w budżecie. Jest to całkowita zmiana podejścia do zwalczania tego rodzaju przestępczości. To pokazuje, gdzie było i gdzie jest obecnie CBA.
(…) Były „tematy ciągniki” [za Wojtunika – przyp. red.], które nabijały statystyki, np. wyłudzenie renty po zmarłej osobie, kupowanie praw jazdy. Ale to nie są historie dla CBA. Nas jest zbyt mało, by się zajmować takimi rzeczami. Dlaczego wcześniej nie zajęto się aferą reprywatyzacyjną w Warszawie? Dopiero my zatrzymaliśmy kilkadziesiąt osób, ujawniliśmy łapówki w wysokości ponad 40 mln zł, straty miasta szacowane są na kilka miliardów. Okazuje się, że w strukturze administracyjnej prezydenta stolicy jedno z kluczowych biur było skorumpowane. Tego wszystkiego CBA za czasów Wojtunika wolało nie widzieć i nie ruszać. Podobnie jak innych spraw, które ocierały się choćby o politykę. Jawnym tego przykładem jest sprawa byłego już parlamentarzysty Józefa P. CBA za czasów Wojtunika miało gotowy materiał dowodowy, ale dopiero ja podjąłem decyzję o przekazaniu go prokuraturze. Wcześniej takich decyzji unikano.
Od siebie dodam jeszcze parę liczb, które ciężko traktować jako „napompowane statystyki”.
Porównamy lata 2015 i 2019, czyli ostatnie w kadencjach Wojtunika i Bejdy (zaznaczając, że cyfry za 2018 rok są zbliżone do tych z ub.r.). Zabezpieczone mienie: 2015 – 17,2 mln zł, 2019 – 335 mln zł. Ujawniona szkoda Skarbu Państwa lub narażenie na taką szkodę: 2015 - 321 mln zł, 2019 – 5 mld 879 mln zł. To prawdziwe oblicze dzisiejszego CBA, a nie bajki sprzedawane dziś przez Kaczmarka i legendy dorabiane przez opozycję.
Z jakiegoś też powodu po 2015 r. sami Polacy uwierzyli w tę służbę. W 2015 r. zgłaszali nieprawidłowości 15 444 razy. W 2019 – 48 477 (dla porównania w 2018 r. - 39 309).
Likwidacji CBA nie chce więc nikt, komu zależy na ściganiu korupcji. A kto jej chce?
Znów obawiają się nas ci, którzy mają coś na sumieniu
— mówi nam Ernest Bejda. I chyba ma rację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485280-liczby-nie-klamia-cba-za-wojtunika-sie-zwijalo