Postęp ludzkości, a już na pewno w krajach Unii Europejskiej, poszedł tak daleko, że w relacjach międzynarodowych panują dziś zasady altruizmu. Gdy jakieś państwo nie potrafi zadbać samo o siebie, to inne kraje mu pomogą. Gdyby jakaś władza krzywdziła swych obywateli, to aż tak bardzo nie trzeba się niepokoić, gdyż o słuszne interesy Polaków, o sprawiedliwość w naszym kraju zatroszczą się Francuzi, Czesi albo i Niemcy.
Przeczytaliście Państwo powyższe zdania uważnie? Kto się z tym zgadza? No tak, pytanie jest źle skierowane. Czytelnicy tygodnika „Sieci” zapewne uznają taką wizję za skrajnie naiwną, sądząc że państwa i narody najlepiej dbają same o siebie. Ale są także w naszym społeczeństwie osoby myślące, że w gruncie rzeczy nie tylko ludzie są z natury dobrzy, ale też i podobną dobrocią cechują się współczesne państwa oraz organizacje międzynarodowe.
Wolność błądzenia
No dobrze, mamy wolność słowa, ludzie mogą sobie mieć dowolne wyobrażenia o tym, jak działa świat. Ludzie, tzw. zwykli obywatele – tak. Ale czy podobna naiwność – nieważne, czy wynikająca z cech charakteru, czy z niewiedzy – na temat reguł polityki międzynarodowej przystoi osobom biorącym na siebie odpowiedzialność na dobro wspólne, czyli politykom?
Przede wszystkim
17 stycznia 2020, w Zwoleniu Prezydent RP powiedział: „nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy. Szanowni Państwo, tak, tu jest Unia Europejska. Tak, oczywiście, i bardzo się z tego cieszymy, że jest, ale przede wszystkim tu jest Polska”.
Do głosów krytyki tych słów Andrzeja Dudy dołączyła kandydatka na urząd prezydenta, marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska: „z takim zdumieniem i zakłopotaniem słucham tych słów o tym, że nie można martwić się o Polskę i martwić się o wolność Polaków, mówiąc o tym w języku francuskim, czeskim czy niemieckim. (…) To nie są obcy, to jesteśmy my, Polacy, którzy są członkami wspólnoty Unii Europejskiej (…) A ja bym chciała, żebyśmy ze sobą rozmawiali, uśmiechali się i współpracowali. Bo wtedy będziemy bezpieczni”.
Polityka bez sztucznego uśmiechu
John J. Mearsheimer, wybitny amerykański politolog, autor świeżo wydanej po polsku książki „Tragizm polityki mocarstw”, należy do badaczy wnikliwie i bez złudzeń przyglądających się arenie stosunków międzynarodowych. Nie sposób tu streścić jego wielowymiarowej koncepcji, skupmy się zatem na jednym motywie.
Mearsheimer podkreśla, że „państwa skazane są na bezwzględną rywalizację”. Nawet te kraje, które jako cel postawią sobie życie w pokoju, nie są wolne od rywalizacji. Dzisiejszy przyjaciel juto może okazać się wrogiem. Każdy kraj ma swoje interesy i to one wyznaczają ramy wzajemnych relacji.
Czy gdyby pani marszałek miała za sobą podobne lektury albo rozmowy z analitykami badającymi rzeczywiste procesy, czy gdyby na serio przejmowała się międzynarodową pozycją Polski, to tak nieodpowiedzialnie snułaby utopijne wizje altruistycznej polityki? Czy głosiłaby, że do tego by zagwarantować bezpieczeństwo, wystarczy się międzynarodowo uśmiechać i ładnie, w różnych językach rozmawiać?
Sojusze
Aby je tworzyć, nie wystarczy przyjaźnie się uśmiechać i powtarzać, że jesteśmy jedną wspaniałą wspólnotą. Bezpieczeństwa nie gwarantuje sama „fajność” Unii Europejskiej, która dzięki funduszom strukturalnym tak wspaniale poprawiła warunki naszego życia. Fundusze to nie są prezenty od św. Mikołaja; Polska nie tylko wnosi wkład do budżetu unijnego, ale przede wszystkim udostępnia swój rynek. Unia jest jednocześnie wspólnotą i polem wewnętrznej konkurencji. Nie wolno o tym zapominać.
Bezpieczeństwa nie gwarantuje deklarowanie ogromnego poparcia społecznego dla Unii, jakie odnotowujemy w Polsce. Cukierkowa wizja Wspólnoty Europejskiej ma niewiele wspólnego z realną polityką, która w znacznej mierze toczy się za kulisami. Czy sprawowanie funkcji głowy państwa przez kogoś, czyje wyobrażenia tak dalece rozmijają się z rzeczywistością, nie oznaczałoby poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego?
Katarzyna i Andrzej Zybertowiczowie
Felieton ukazał się w 5/2020 numerze tygodnika „Sieci”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485174-dziecinada