Na miejscu ministra spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa uznałbym Małgorzatę Kidawę-Błońską za persona non grata.
Dotychczas wydawało się, że Małgorzata Kidawa-Błońska, kandydatka na prezydenta z Platformy Obywatelskiej, w wielu sprawach po prostu się słabo orientuje. Dlatego nagminnie robi gafy albo sprowadza swój przekaz do najbardziej rudymentarnego banału. Ale jej wizyta w Londynie 31 stycznia 2020 r. to już nie gafa. To prowokacja i ewidentne naruszenie dyplomatycznych standardów, a także zwykłej przyzwoitości. Oto polska polityk robi sobie ze Zjednoczonego Królestwa wyrzutka europejskiej społeczności, a z brexitu właściwie przestępstwo, a przynajmniej czyn wyjątkowo niegodny. A wszystko po to, żeby na brytyjskiej ziemi prowadzić nie tyle kampanię prezydencką, co brudną grę wyborczą. A w niej, przez analogię, sugerować, że Andrzej Duda też zmierza wprost do popełnienia czegoś w rodzaju przestępstwa, bo przecież tym jest brexit, a zatem i wmawiany polskiemu prezydentowi polexit.
Nie jest ważne, że Andrzej Duda nie daje najmniejszego pretekstu, żeby jego prezydenturę określać jako zmierzanie do polexitu. Liczy się insynuacja osadzona w realiach faktycznego wyjścia z Unii Europejskiej, czyli brexitu. Małgorzata Kidawa-Błońska pojechała do Londynu, żeby obywatelom i władzom Zjednoczonego Królestwa insynuować coś niegodnego, niemoralnego i bezprawnego. I posiłkując się tym realizować brudne gierki zaplanowane w jej sztabie. To pogwałcenie dobrych obyczajów, bo przecież Małgorzata Kidawa-Błońska była w Londynie tylko gościem suwerennego państwa. Kandydatka na prezydenta i wicemarszałek Sejmu, korzystająca z paszportu dyplomatycznego i związanych z tym udogodnień, nie może się zachowywać w innym kraju, w dodatku zaprzyjaźnionym, jakby nie obowiązywały jej żadne reguły dyplomatyczne czy wynikające ze zwykłej przyzwoitości.
Małgorzacie Kidawie-Błońskiej potrzebne było brytyjskie tło do jej marnej kampanii, ale zdominowanej obsesją wobec urzędującej głowy państwa. Dlatego obywateli i władze Zjednoczonego Królestwa potraktowała jak jakiś bantustan. Jednocześnie zachowując się pod względem kryteriów dyplomatycznych nie tylko jak słoń w składzie porcelany, ale poza wszelkimi cywilizowanymi standardami. Przede wszystkim dlatego, że brexit był wynikiem woli większości obywateli Zjednoczonego Królestwa, którzy 23 czerwca 2016 r. uczestniczyli w referendum. A ono nie było ani nielegalne, ani sfałszowane. Robienie sobie fotek z angielskimi gazetami w dłoniach i przedstawianie w towarzyszącym im komentarzach brexitu jak czegoś w rodzaju wielkiej zbrodni jest zwyczajnie niegodziwe wobec kraju ją goszczącego. Obywatele i władze Zjednoczonego Królestwa żadnej zbrodni nie popełnili, a Małgorzata Kidawa-Błońska ani nie ma prawa robić z nich „czarnego luda”, ani insynuować, że ta zbrodnia dotknie teraz Polskę. To nie tylko brudna kampania, ale i brudne, niegodne metody.
Obywatele i władze Zjednoczonego Królestwa nie popełnili żadnej zbrodni, skoro zrealizowali wolę ludu wyrażoną w referendum, a na to pozwalał im Traktat o Unii Europejskiej. Art. 50 TUE stanowi: „1. Każde Państwo Członkowskie może, zgodnie ze swoimi wymogami konstytucyjnymi, podjąć decyzję o wystąpieniu z Unii. 2. Państwo Członkowskie, które podjęło decyzję o wystąpieniu, notyfikuje swój zamiar Radzie Europejskiej. W świetle wytycznych Rady Europejskiej Unia prowadzi negocjacje i zawiera z tym Państwem umowę określającą warunki jego wystąpienia, uwzględniając ramy jego przyszłych stosunków z Unią. Umowę tę negocjuje się zgodnie z artykułem 218 ustęp 3 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Jest ona zawierana w imieniu Unii przez Radę, stanowiącą większością kwalifikowaną po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego. 3. Traktaty przestają mieć zastosowanie do tego Państwa od dnia wejścia w życie umowy o wystąpieniu lub, w przypadku jej braku, dwa lata po notyfikacji, o której mowa w ustępie 2, chyba że Rada Europejska w porozumieniu z danym Państwem Członkowskim podejmie jednomyślnie decyzję o przedłużeniu tego okresu. (…)”.
Na potrzeby kampanii prezydenckiej w innym państwie nie można się zachowywać jak jakaś dzicz nierespektująca żadnych reguł. Mniejsza już o bezpodstawne insynuacje wobec zwolenników brexitu oraz w stosunku do prezydenta Andrzeja Dudy, ale kandydatka na prezydenta będąca w dodatku wicemarszałkiem Sejmu nie może na terytorium innego państwa i korzystając z jego gościny urządzać sobie cyrku i niegodnie tę gościnę wykorzystywać. Jakieś reguły, do diabła, powinny obowiązywać, żeby nie robić Polsce obciachu, a Polakom gęby nieokrzesanych awanturników. Na miejscu ministra spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa uznałbym takie zachowanie za karygodne, a osobę tak się zachowującą za persona non grata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/485079-do-sztambucha-kandydatce-po