Gdy ktoś, kto nigdy w świecie bogatych – który obok luksusu funduje specyficzne troski – się nie obracał, nagle wygrywa przysłowiowy milion na loterii, to po fazie euforii często ma poważne problemy, a nawet kończy z długami. Wiele takich historiach opisano.
Dla niektórych zarządzanie bogactwem jest niepomiernie trudniejsze od radzenia sobie w niedostatku. Brakuje odpowiednich kompetencji społecznych, wiedzy o świecie biznesu, o inwestycjach. Brakuje też kompetencji niezbędnych, by odróżniać doradców uczciwych od naciągaczy…
A gdyby porównać sytuację, w której ktoś nieoczekiwanie staje się bardzo bogaty z sytuacją współczesnego człowieka, który otrzymuje dobro zwane postępem?
Dobro… wątpliwe
Retoryka postępu jest z nami na co dzień. Postęp jest z natury dobry. Ileż chorób potrafimy leczyć, jakie „cuda” z przeszczepami organów potrafimy robić i jak bardzo wydłużyło się życie ludzkie! A automatyzacja pracy dzięki postępowi technologicznemu – o ileż mniej trudu. A GPS wyręczający z czytania mapy i nawet z pilnowania drogi. I jeszcze brak tęsknoty za bliskimi, bo przecież jest stały kontakt online. Coraz więcej inteligentnych sprzętów nie tylko wykonujących żmudne czynności, ale i przypominających, co już pora zrobić.
Chociaż pojawiają się głosy sceptycyzmu, nie tylko w środowiskach konserwatywnych, to dominuje przekonanie, że postęp jest nieuchronny, jest wpisany w rozwój cywilizacyjny i nie da się go zatrzymać.
W środowiskach lewicowych i „nowoczesnych” wątpliwości wobec postępu zwykle obecne są w kontekście troski o planetę Ziemię – przy okazji dyskusji o problemach wyczerpywania zasobów, ocieplenia klimatu, zanieczyszczenia środowiska. Ale postęp, to nie tylko sam postęp technologiczny. Technologia wkroczyła w tak wiele obszarów życia ludzkiego, że niektóre z nich trudno sobie bez technologii wyobrazić.
Co przynosi wspierany przez technologie – np. aplikacje randkowe – postęp obyczajowy? Jaki postęp w rozumieniu świata przez uczniów przyniosły tablice elektroniczne w klasach?
Brak dźwigni kontrolnej
To, czy zmiana wyglądająca na postępową przyniesie dobre skutki, jest kwestią proporcji i skali. Zbyt szybki rozwój, zbyt zaskakujący postęp przynosi niebezpieczne zachwianie równowagi w świecie społecznym. Przecież nie bez powodu okres dziewiętnastowiecznych zmian technologicznych w przemyśle nazwaliśmy „rewolucją przemysłową”.
Dzisiaj rewolucja cyfrowa i globalizacja to już pułapki same w sobie. Choćby ze względu na skalę i zasięg. Nie nadążamy uczyć się nowych urządzeń, a co dopiero z wyciąganiem wniosków, czy faktycznie przeszliśmy z niższego na wyższy etap cywilizacyjny. Nie ma czasu na uczenie się na błędach, bo pracują za nas algorytmy, których już nie rozumiemy i wcale nie jest pewne, czy za chwilę będziemy w stanie je kontrolować.
Ale przede wszystkim nie mamy dźwigni, która mogłaby ten postęp rozsądnie spowolnić. Z konferencji nawet najbardziej światowych, z mądrych książek i filmów, ze strajków klimatycznych, biadolenia, histeryzowania… nic satysfakcjonującego nie wynika. Nic nie wynika nawet z tego, że za zło tego świata, w tym zło niesione przez postęp, publicznie obwinia się świat potężnej finansjery.
W potrzasku emocji
Latamy w kosmos i ponoć umiemy zmieniać biologiczną płeć, a wciąż jesteśmy więźniami emocji i odruchów pozbawionych głębszej refleksji.
Celebryci chętnie lamentują nad szkodliwością przemysłowych hodowli zwierząt, ale już rzadziej pochylają się nad problemem modnych stylów życia i tym do czego one prowadzą. Na przykład nie rozważają, czy nadmiar różnorodności nie rodzi zagubienia i podatności na autorytarne pokusy. Nastawienie na indywidualny rozwój, sukces i własne szczęście przecież z natury rzeczy nie może być ekologiczne. Hiperindywidualizm niszczy zdolność do życia we wspólnocie, a tylko wspólnota jest w stanie wydobywać z nas to człowieczeństwo.
Samemu z pułapki postępu wydostać się nie da.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 4/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/484044-pulapka-postepulatamy-w-kosmos-i-ponoc-umiemy-zmieniac-plec