Słyszymy tylko o zawieszeniu postępowań. Proszę zwrócić uwagę, że gdyby sądy przeraziły się tym stanowiskiem nieformalnym Sądu Najwyższego, to wyłączaliby się sędziowie, którzy są uznani za tych, którzy nie mogą orzekać. Tymczasem nie słyszałem o przypadku, żeby ktoś się wyłączał z tego powodu, że Sąd Najwyższy orzekł, jak orzekł. Zawieszają postępowania po to, by zapoznać się z tym, co się dzieje, bo sami sędziowie nie rozumieją, o co chodzi Sądowi Najwyższemu
— podkreśla w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr hab. Przemysław Czarnek, poseł PiS, prawnik i były wojewoda lubelski.
wPolityce.pl: Połączony skład trzech Izb Sądu Najwyższego podjął uchwałę dotyczącą udziału w składach sędziowskich osób wyłonionych przez KRS w obecnej kadencji. Doszło w ten sposób do poważnego zamieszania. Czy ta uchwała jest rzeczywiście wiążąca? Czy też – jak oświadczyło Ministerstwo Sprawiedliwości – nie ma żadnych skutków prawnych? Jak ma ocenić to ktoś, kto nie jest prawnikiem?
Dr hab. Przemysław Czarnek, poseł PiS: Jest uchwała, ale nie jest to żadne orzeczenie Sądu Najwyższego. Ta uchwała nie może być uznana za orzeczenie SN, ponieważ nie można wydać orzeczenia w postępowaniu, które zostało zawieszone dzień wcześniej postanowieniem Trybunału Konstytucyjnego, który wszczął postępowanie ws. sporu kompetencyjnego między Sejmem, prezydentem i Sądem Najwyższym. Fizycznie nie jest możliwe wydanie orzeczenia w postępowaniu, które jest zawieszone, to jest zupełnie oczywiste i nie trzeba być prawnikiem, by stwierdzić, że to, co zostało wyrażone w czwartek przez panią Gersdorf, jej zastępców i 60 sędziów, to nieformalne oświadczenie, podjęte w drodze uchwały, ale nie będące orzeczeniem.
Na pewno nie wywołuje to żadnych skutków prawnych i nie może wywoływać, bo Sąd Najwyższy nie ma oprócz tego żadnych podstaw do twierdzenia, kto jest sędzią, kto sędzią nie jest, a kto jest sędzią, który może orzekać, który nie może orzekać, albo jest sędzią, który może orzekać w części. Tak naprawdę to jest wstyd, że Sąd Najwyższy tak traktuje swoich kolegów sędziów: jednych jako trędowatych, innych jako pół trędowatych, ćwierć trędowatych, a innych jeszcze jako nie trędowatych.
To jest po prostu wstyd i kompletny zamach na praworządność, bo Sąd Najwyższy nie ma takiej podstawy prawnej oraz nie jest władny tak działać. Wykazano w ten sposób brak zrozumienia dla praworządności, bo praworządność to rządy prawa, a rządy prawa polegają na tym, że organy władzy publicznej działają wyłącznie w granicach kompetencji przyznanych przez prawo. Prawo nie przyznaje takiej kompetencji Sądowi Najwyższemu. Jeżeli w tym kraju SN nie rozumie, czym jest praworządność, albo rozumie i celowo na nią podnosi rękę, to muszą być konsekwencje i dlatego jest ustawa, którą również w czwartek przyjęliśmy w Sejmie.
Premier Mateusz Morawiecki zdecydował o skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie zgodności z konstytucją przepisów prawa, które zastosowano do wydania uchwały trzech izb SN. Podobny krok uczyniła Krajowa Rada Sądownictwa, a należy i wspomnieć o wcześniejszym piśmie marszałek Sejmu Elżbiety Witek ws. sporu kompetencyjnego. Czy wnioski do TK to jedyne instrumenty, które pozwalają zareagować na uchwałę SN?
Nie ma innych instrumentów, a poza tym, jeszcze raz powtarzam, nie da się zastosować jakichkolwiek instrumentów do czegoś, czego nie ma. Nie ma orzeczenia Sądu Najwyższego, które by wywoływało jakieś skutki prawne. W związku z powyższym, nie ma się czym przejmować i wszyscy orzekają tak, jak orzekali. Wszystkie ustawy, które są podstawą działania sędziów, w tym sędziów SN, obowiązują i nie zostały zdelegalizowane. To może zrobić tylko Trybunał Konstytucyjny.
Bardzo się cieszę, że pan premier złożył wniosek o wydanie zakresowego orzeczenia o niezgodności z konstytucją takiej interpretacji przepisów z kodeksu postępowania karnego i kodeksu postępowania cywilnego i ustawy o SN, które by dawały podstawy Sądowi Najwyższemu do decydowania, kto jest sędzią, który może orzekać, a kto jest sędzią, który nie może orzekać. Podobnie Krajowa Rada Sądownictwa, która zauważyła, że te działania są wymierzone w nieusuwalność sędziów i KRS ma rację. Natomiast, nie rozumiem uzasadnienia KRS, która twierdzi, że przyjmuje do wiadomości, iż orzeczenie zostało wydane. Nie zostało wydane orzeczenie i żadna zasada prawa, bo zasada prawa nie może być niezgodna z prawem. Zasada nie jest źródłem prawa, nie jest podstawą do orzekania, a jest wyjaśnieniem prawa, które to nie może być sprzeczne z literą prawa, co jest zupełnie oczywiste również dla wszystkich, którzy prawnikami nie są.
Tylko pytanie, jak zareagują sądy? Pojawiły się już doniesienia, że Sąd Apelacyjny w Katowicach odracza sprawy, w których mieli orzekać sędziowie powołani za obecnej kadencji Krajowej Rady Sądownictwa.
Słyszymy tylko o zawieszeniu postępowań. Proszę zwrócić uwagę, że gdyby sądy przeraziły się tym stanowiskiem nieformalnym Sądu Najwyższego, to wyłączaliby się sędziowie, którzy są uznani za tych, którzy nie mogą orzekać. Tymczasem nie słyszałem o przypadku, żeby ktoś się wyłączał z tego powodu, że Sąd Najwyższy orzekł, jak orzekł. Zawieszają postępowania po to, by zapoznać się z tym, co się dzieje, bo sami sędziowie nie rozumieją, o co chodzi Sądowi Najwyższemu. Stworzył sobie nieformalnie jakąś kategorię sędziów, którzy nie mają prawa do orzekania. Nie ma czegoś takiego w ogóle przepisach, wkroczył więc w kompetencje ustawodawcy.
Naprawdę, to nie ma znaczenia prawnego, ma to znaczenie wyłącznie polityczne. Pani Gersdorf chce, żeby jej następcą w kwietniu był ktoś z kasty sędziowskiej i dlatego na siłę hamuje możliwość orzekania przez sędziów Izby Dyscyplinarnej i sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. A jednocześnie przy okazji, gdyby poważnie potraktować to, co się stało w Sądzie Najwyższym, to ci wszyscy sędziowie, którzy są osądzeni przez Izbę Dyscyplinarną – sędzia, który jechał po pijaku samochodem; sędzia, który bił żonę; sędzia, który kradł – wracaliby do zawodu, bo te orzeczenia, zdaniem Sądu Najwyższego, są nieważne. Czy to nie jest skandalem?!
Jednak do „gry” wkracza również Bruksela. Komisja Europejska ponownie wyraziła „zaniepokojenie” sytuacją w Polsce…
Sprawa Brukseli to rzeczywiście rzecz, która musiała się skończyć, jeszcze na razie, wezwaniem szefa Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce przez MSZ i cieszę się, że tak ministerstwo zareagowało, bo Komisja Europejska jest ciałem stricte politycznym i jako władza wykonawcza UE wtrąca się w sprawy sądowe, kwestionując legalność funkcjonowania polskiego Trybunału Konstytucyjnego. To kolejny zamach na praworządność Unii Europejskiej i na to Polska pozwalać nie może, bo nie może dawać sobie wchodzić na głowę przez ludzi, którzy kompletnie nie rozumieją, czym jest praworządność.
Not. ak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/484000-nasz-wywiad-czarneksedziowie-nie-rozumieja-o-co-chodzi-sn