„Vera Jourova. Komisarz Polski nie odpuści” — grzmi tytuł na okładce „Gazety Wyborczej”. Redakcja z Czerskiej postanowiła wystawić laurkę wiceszefowej KE, widząc w tym okazję do kolejnego uderzenia w rządzący PiS. I choć Jourova miała być zaprezentowana jako bezkompromisowa zwolenniczka sprawiedliwości i praworządności, bardziej wyważona niż Frans Timmermans, to jednak z tekstu Bartosza Wielińskiego wybrzmiało coś innego. Batalia z Warszawą ma być dla niej trampoliną do dalszej kariery. W Brukseli i Pradze.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jourova odbędzie wizytę w Polsce. Będą rozmowy nt. „praworządności”? Szef MSZ: Szczegóły będą ustalane, ale jesteśmy otwarci
CZYTAJ WIĘCEJ: W co gra Jourova? Polski dyplomata: Zabiegała o spotkanie z polskim rządem. Wniosek do TSUE podaje w wątpliwość jej wiarygodność
Vera Jourová jest konsekwentna, cierpliwa i osiąga, co chce. A po tym, jak pisała z aresztu wydobywczego list pożegnalny do dzieci, chce jednego: żeby prokuratorzy i sędziowie nie musieli wypełniać zleceń władzy
— czytamy w tekście Bartosza Wielińskiego w „Gazecie Wyborczej”.
Autor chciał zaprezentować czeską komisarz jako postać inną od Timmermansa, który wystąpienia ws. sądów w Polsce „zamieniał w mały show”.
Mówił stanowczo, sięgał po anegdoty i mocne porównania. Widać było, że to jego pasja, temat, na którym mu szczególnie zależy. Jourová, która po Holendrze odziedziczyła nadzór nad dyscyplinującymi procedurami przeciwko Polsce i Węgrom, nawet nie próbuje wchodzić w jego buty. Mówi nie jak przywódca, tylko jak nudna eurokratka. I właśnie o to chodzi
— podkreślił dziennikarz „GW”.
Jourova, która nie chce być zaszufladkowana jako drugi Timmermans, ma sprawiać wrażenie nudnej.
Z naciskiem na „sprawia”
— zaakcentował Wieliński.
W tym momencie „Wyborcza” opisała karierę urzędniczą i polityczną Jourovej, jej konsekwentny charakter. Opowiedziano o aresztach, do których trafiała w śledztwach dotyczących zarzutów korupcyjnych.
Gdy zamykają się za nią drzwi celi więzienia na Ruzyne, jej świat rozpada się na kawałki. Zaczyna myśleć o samobójstwie. Zastanawia się, jak najlepiej to zrobić. Czy ma założyć sobie foliowy worek na głowę, czy powiesić się na biustonoszu? Pisze pożegnalny list do dzieci. – Znalazłam się na dnie, całkowicie upokorzona, poniżona – mówi później
— czytamy.
Czeski dziennikarz opowiada, że bronili jej najlepsi prascy adwokaci. Potrzebowali trzydziestu trzech dni, by wykazać, że zarzuty oparte na jednym nagraniu to kpina
— dodano. W tekście zwrócono uwagę, że sprawy przeciwko Jourovej miały swoją inspirację w służbach, a ją samą porównano nawet do… Barbary Blidy!
Pobyt w więzieniu dał mi wyjątkową okazję, aby zrozumieć, jak ważna jest praworządność w postępowaniu karnym. Dlatego tak mocno podkreślam wolność jednostki. Uważam ją za najwyższą wartość, którą należy promować i chronić – opowiada europosłom Czeszka. Jej polityczna gwiazda świeci mocno
— dodał Wieliński.
„GW” chce w ten sposób przedstawić Jourovą jako idealistkę? Polityk, która sama doświadczyła niesprawiedliwości, ma walczyć o sprawiedliwość i praworządność? Kolejne relacje pisma z Czerskiej potwierdzają jednak coś zupełnie innego. Coś, co w poprzednich akapitach szczególnie podkreślano. Czeska komisarz miała nie być drugim Timmermansem?
Lato 2019 r., Jourová wychodzi oburzona ze spotkania z Ursulą von der Leyen, nową szefową KE, która prowadzi casting na komisarzy i przydziela im zadania. Z krążących po Brukseli opowieści wynika, że von der Leyen zażądała, by Czeszka porzuciła linię Timmermansa. – Morawiecki jest wiarygodny – oznajmiła, powołując się na rozmowy z polskim premierem, który obiecał jej, że dogada się z Brukselą w sprawie odrzucanych przez Unię drastycznych zmian w sądownictwie. Jourová była oburzona. Nie zamierzała Warszawie odpuszczać. Ale wybrała inną taktykę niż sprzeciw – postanowiła poczekać, aż związek von der Leyen i Morawieckiego zacznie się sypać. Wiedziała, że wcześniej czy później Warszawa popełni błąd albo się odsłoni
— opisano.
– Jourová chce wyjść z cienia, ma konkretne plany na przyszłość. Sprawa Polski może być trampoliną – zauważa urzędnik Komisji
— dodano.
Jest jeszcze jeden czynnik – ambicja. Jourová nigdy nie była uważana za gwiazdę Komisji Europejskiej. Słychać czasami wręcz lekceważące głosy, że pochodzi z małego kraju i jest intelektualnie słaba. – A ona uważa, że stać ją na wiele więcej. Wie, że teraz będzie mogła to udowodnić – mówi urzędnik z Komisji
— podkreślono w „GW”, a jednocześnie odnotowano głosy „wtajemniczonych”, że Czeszka ma mieć żal do Timmermansa, że „zagarnął cały temat polskiej praworządności dla siebie”.
W Pradze i Brukseli coraz głośniej mówi się, że Jourová przymierza się do zamku na Hradczanach. Czesi będą wybierać prezydenta za trzy lata. Ich ulubienica musi się jeszcze bardziej wykazać. Łamanie praworządności przez zadzierającego nosa sąsiada to dla niej pole do popisu
— czytamy.
Walka o idee? Okazuje się to być zwykłą zasłoną. Chodzi o ambicję i karierę polityczną wiceszefowej KE, a spór z Warszawą ma być – tak samo jak dla Timmermansa - przede wszystkim trampoliną. Nawet się tego nie ukrywa, wręcz przeciwnie, zdaje się to być powodem do wychwalania. I to jest powodem wystawienia przez „Gazetę Wyborczą laurki”?! Nie o praworządność i nie o wymiar sprawiedliwości tu chodzi.
kpc/”GW”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483961-gw-wychwala-jourova-sprawa-polski-moze-byc-trampolina