Osobiście uważam, że spór o sądownictwo między Polską a Unią Europejską, należy postrzegać w kontekście negocjacji dotyczących wieloletnich ram budżetowych UE
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Ryszard Czarnecki, europoseł Prawa i Sprawiedliwości, były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.
wPolityce.pl: Komisja Europejska wyraziła swoje zaniepokojenie ostateczną decyzją Sejmu w sprawie ustaw sądowych i sytuacją w Polsce dotyczącą praworządności. Wcześniej złożyła również do Trybunału Sprawiedliwości UE wniosek o o zastosowanie środków tymczasowych przeciw Polsce w odniesieniu do systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów. Jak Pan to skomentuje?
Ryszard Czarnecki: Zastanawiające jest, że ta sama Komisja Europejska nie zajęła się projektem prezydenta Emmanuela Macrona zwiększającym wpływ prezydenta Republiki Francuskiej na powoływanie przez niego sędziów. Bruksela milczy również w kwestii co tygodniowych zamieszek we Francji, czy w kwestii Hiszpanii.
Rząd przekonuje, że Komisja Europejska nie ma podstaw prawnych żeby oceniać wprowadzane reformy polskiego sądownictwa, ale urzędnicy w Brukseli na ten argument wydają się być głusi. Dlaczego? Może rząd nie ma racji w tej kwestii?
Komisja Europejska może mówić róże rzeczy, ale w traktatach europejskich, a w szczególności w Traktacie lizbońskim nic się nie zmieniło - organizacja wymiaru sądownictwa wciąż pozostaje domeną państw członkowskich. W tej kwestii mamy do czynienia z presją polityczną. Pytanie brzmi: co jest jej przyczyną?
Zna Pan odpowiedź na to pytanie?
Osobiście uważam, że spór o sądownictwo między Polską a Unią Europejską, należy postrzegać w kontekście negocjacji dotyczących wieloletnich ram budżetowych UE.
Które zbliżają się do końca.
Tak, mają się one zakończyć w tym roku. Proszę zauważyć, że sytuacja w której Polska, a w jakiejś mierze również Czechy i Węgry, mają się tłumaczyć i udowadniać wszystkim, że nie są wielbłądem, zamiast skupić się na tym, jak zwiększyć środki dla swoich krajów, jest bardzo atrakcyjna dla tych państw, które są naszymi konkurentami w walce o te środki. Ta sytuacja jest również korzystna dla państw - płatników netto, których składka członkowska jest większa, niż to, co trafia do nich w ramach różnych unijnych projektów. Te negocjacje są dla nasz niesłuchanie ważne. Z różnych powodów.
Z jakich?
Trzeba pamiętać, że Polska będzie po raz ostatni przez siedem lat na „plusie”, jeżeli chodzi o unijny budżet. W następnym, którego ramy obejmą lata 2028-2034, Polska stanie się już płatnikiem netto. Zwróćmy uwagę, że bardzo niechętne Polsce komentarze wiceszefa Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa nasiliły się po tym, jak premier Mateusz Morawiecki zaproponował powiększenie unijnego budżetu poprzez likwidację rabatów tych państw, które powinny płacić większą składkę członkowską, a płacą mniejszą. Po Wielkiej Brytanii, która opuszczę Unię, państwem z największym takim rabatem jest właśnie ojczyzna pana Timmermansa - Holandia.
W tym kontekście pojawia się pytanie, czy fundusze unijne zostaną ostatecznie powiązane z praworządnością? Apele oto, aby tak się stało, słyszymy niemal codziennie. Czy spór Polski z Unią o reformę wymiaru sprawiedliwości, może doprowadzić do tego, że fundusze, które mają trafić do Warszawy, zostaną obcięte lub zamrożone?
W kwestii powiązania unijnych funduszy z praworządnością, co ciekawe, mamy spór nie między Polską a Unią, ale pomiędzy poszczególnymi instytucjami UE. Kto mówi inaczej, ten najwyraźniej nie zna wystarczająco dobrze unijnej rzeczywistości. Przypomnę, że Europejski Trybunał Obrachunkowy w Luksemburgu nie zostawił suchej nitki na propozycji Komisji Europejskiej, aby te dwie sprawy powiązać ze sobą. Nawet służby prawne Rady Europejskiej wypowiedziały się bardzo negatywnie na ten temat. W tej sprawie mamy mocny spór w samych instytucjach unijnych i dopóki nie zostanie on rozstrzygnięty, obawa że do państw naszego regionu trafi z powodu rzekomego łamania praworządności mniej pieniędzy, jest irracjonalna.
Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483854-nasz-wywiad-czarnecki-ke-milczy-ws-francji