21 stycznia 2020 r. zmarł Terry Jones, członek grupy Monty Python. Wprawdzie grupa działała w ostatnich latach rzadko i w okrojonym składzie, ale to istotna wyrwa. 23 stycznia 2020 r. postanowił ją w jakimś zakresie wypełnić polski Sąd Najwyższy, choć to jednak zupełnie inny rodzaj humoru niż ten klasycznie brytyjski.
Ale liczą się szczere chęci. Co miłośnikom Monty Pythona zaserwowali 23 stycznia 2020 r. sędziowie trzech izb (tzw. starych) Sądu Najwyższego? Otóż uznali oni, że sędziowie powołani przez „nową” Krajową Radę Sądownictwa (funkcjonującą na podstawie ustawy z 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw; Dz.U. z 2018 r., poz. 3) nie powinni orzekać. Stwierdzono, że uchwała SN obowiązuje od 23 stycznia 2020 r., zatem orzeczenia wydane do tej daty przez „wadliwe” składy pozostają ważne. Gdyby sędziowie wskazani przez „nową” KRS nadal orzekali, ich wyrokom grozi nieważność bądź istnieje możliwość uznania (po zbadaniu), że sąd był nienależycie obsadzony. W wypadku Izby Dyscyplinarnej SN, wszystkie jej orzeczenia od początku jej funkcjonowania są nieważne.
Sąd Najwyższy obradował w składzie ograniczonym przez I prezes SN prof. Małgorzatę Gersdorf do 64 „starych” sędziów, z wyłączeniem 37 „nowych” sędziów, a z tych dopuszczonych do posiedzenia, 5 sędziów było nieobecnych. Dlaczego I prezes wyłączyła 37 nowych sędziów? Bo miała taką ochotę. Na jakiej podstawie? Bez podstawy. Dlaczego obradowano w składzie niezdefiniowanym w żadnych przepisach? Bo tak. W efekcie 59 sędziów SN rozpatrywało pytanie I prezes SN, czy udział w składzie sądu powszechnego lub SN sędziego powołanego przez prezydenta na wniosek „nowej” Krajowej Rady Sądownictwa jest naruszeniem art. 45 ust. 1 konstytucji , art. 47 Karty Praw Podstawowych UE, traktatu o Unii Europejskiej oraz art. 6 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności. Najogólniej chodziło o wskazanie sędziów nieuprawnionych do orzekania. A skoro pytanie I prezes SN nie dotyczyło, bo nie mogło, kwestii powołania na stanowisko sędziego przez prezydenta RP, odpowiedź na nie w postaci uchwały SN ustanowiła nowy, rewelacyjny byt: legalnego sędziego bez prawa orzekania, za to z prawem do brania za to pieniędzy. Tu już Terry Jones byłby z 53 sędziów SN naprawdę dumny (53, bo 6 było przeciw uchwale).
Sędzia Izby Karnej SN prof. Włodzimierz Wróbel tłumaczył po posiedzeniu połączonych izb SN, dlaczego źródłem całego zła jest „nowa” KRS: choć „miała [ona] gwarantować wybór najlepszych z najlepszych, nie działa. Nie można jej skontrolować. Za próby sprawdzenia grozi kara. Jak można być pewnym, że ludzie wybrani przez taki organ będą orzekać jako niezależny sąd? A musimy to sprawdzić, jeśli chcemy być w UE”. Sprawdzenie poszło błyskawicznie, więc już po chwili prof. Wróbel mógł spytać: „Czy z chorego drzewa mogą być zdrowe owoce? Mogą. Ale nie wiemy tego”. Wiemy za to, że Sądowi Najwyższemu chodzi o sprawiedliwość: „W tej uchwale chodzi o to, aby na przyszłość istniał mechanizm sprawdzenia, czy dane orzeczenie jest sprawiedliwe, (…) czy sądy mogą wymierzać sprawiedliwość”. Czyli od tego, jaki organ powołał sędziego zależy sprawiedliwość. Jeśli jest to „nowa” KRS, sprawiedliwości nie ma. Jeśli „stara” KRS albo Rada Państwa PRL – sprawiedliwość jest zagwarantowana. Dlaczego? Bo tak.
W tłumaczeniu sędziego Włodzimierza Wróbla pojawił się niezbędny element montypythonowski: „Na przyszłość uchwała mówi, że sędziowie SN powołani z pomocą nowej KRS są skażeni”. Zapewne prawnie i moralnie „skażeni”, choć mogą też być radioaktywni. W dodatku „Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, bo takiego sądu nie przewiduje konstytucja”. W takim sensie konstytucja nie przewiduje też, bo nic o tym nie mówi, trzech „starych” izb (karnej, cywilnej oraz pracy i ubezpieczeń społecznych), ale one mają się dobrze, a nawet świetnie. Szczegóły rozstrzygnięcia 59 sędziów SN są już całkiem w duchu Monty Pythona. Jeśli w sądach powszechnych toczy się postępowanie w „skażonym” składzie, to niech się toczy, bo to „ważne społecznie”. Ale w przyszłości nie powinno się toczyć. Z kolei postępowania w „skażonej” Izbie Dyscyplinarnej SN nie mogą się toczyć w ogóle, a nawet prawo działa tu wstecz (Grand Prix Monty Pythona) i nic, co ta izba robiła nie jest ważne. Ale jej sędziowie są legalni, choć w dwójnasób nie mają prawa do orzekania (w przeszłości i przyszłości). „Uchwała nie pozbawia nowych sędziów SN stanowisk sędziowskich i nie podważa prezydenckich powołań. Ale nie powinni orzekać” - wyjaśnił rzecznik SN sędzia Michał Laskowski.
W gruncie rzeczy uchwała SN z 23 stycznia 2020 r. nie była wykładnią prawa, lecz sądem nad konstytucyjnym organem państwa (Krajową Radą Sądownictwa), do czego Sąd Najwyższy nie ma żadnych uprawnień. Była też sądem nad sędziami w znaczeniu ich statusu, do czego SN też nie ma żadnych uprawnień. Podobnie jak do powołania nowej kategorii sędziego: legalnego, ale nie mogącego orzekać. W dodatku odsunięci od orzekania sędziowie zostali pozbawieni prawa do sądu (odwołania się), co już jest złamaniem wszystkiego, co w prawie da się złamać. Sąd Najwyższy 23 stycznia 2020 r. wzniósł się na poziom niektórych skeczów Monty Pythona, tylko że to wcale nie jest śmieszne.
Na koniec warto przytoczyć przepisy, na które się powołał Sąd Najwyższy w swojej uchwale. Te przepisy to art. 45 konstytucji: „Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”. To art. 439 Kodeksu Postępowania Karnego: „§ 1. Niezależnie od granic zaskarżenia i podniesionych zarzutów oraz wpływu uchybienia na treść orzeczenia sąd odwoławczy na posiedzeniu uchyla zaskarżone orzeczenie, jeżeli: (…) 2) sąd był nienależycie obsadzony lub którykolwiek z jego członków nie był obecny na całej rozprawie”. To art. 379 Kodeksu Postępowania Cywilnego: „Nieważność postępowania zachodzi: (…) 4) jeżeli skład sądu orzekającego był sprzeczny z przepisami prawa albo jeżeli w rozpoznaniu sprawy brał udział sędzia wyłączony z mocy ustawy”. To także art. 47. Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej: „Każdy, kogo prawa i wolności zagwarantowane przez prawo Unii zostały naruszone, ma prawo do skutecznego środka prawnego przed sądem, zgodnie z warunkami przewidzianymi w niniejszym artykule. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony uprzednio na mocy ustawy. Każdy ma możliwość uzyskania porady prawnej, skorzystania z pomocy obrońcy i przedstawiciela. Pomoc prawna jest udzielana osobom, które nie posiadają wystarczających środków, w zakresie w jakim jest ona konieczna dla zapewnienia skutecznego dostępu do wymiaru sprawiedliwości”. To również art. 6. Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności: „1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd ustanowiony ustawą przy rozstrzyganiu o jego prawach i obowiązkach o charakterze cywilnym albo o zasadności każdego oskarżenia w wytoczonej przeciwko niemu sprawie karnej. Postępowanie przed sądem jest jawne, jednak prasa i publiczność mogą być wyłączone z całości lub części rozprawy sądowej ze względów obyczajowych, z uwagi na porządek publiczny lub bezpieczeństwo państwowe w społeczeństwie demokratycznym, gdy wymaga tego dobro małoletnich lub gdy służy to ochronie życia prywatnego stron albo też w okolicznościach szczególnych, w granicach uznanych przez sąd za bezwzględnie konieczne, kiedy jawność mogłaby przynieść szkodę interesom wymiaru sprawiedliwości”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483838-monty-python-bylby-bardzo-zadowolony-z-uchwaly-sn