Nie jest wcale tak, że werbalny atak Władimira Putina w zakresie polityki historycznej wymusza na konkurentach Andrzeja Dudy i całego obozu „dobrej zmiany” jakieś zamrożenie krytyki. Nie jest też tak, że publicyści i komentatorzy krytycznie i niechętnie nastawieni do rządzących nie mogą teraz ładować w rząd, bo o to chodzi rosyjskiemu prezydentowi. I choć utrzymuję, że na elementarnym poziomie najniższego wspólnego mianownika polska klasa polityczna (i szerzej - cała opinia publiczna) powinna odpowiadać jednym głosem na kłamstwa rosyjskiej propagandy, to przecież gdzieś na marginesie sporu dopuszczalna, a nawet pożądana jest rozmowa o skuteczności polskich wysiłków (i przyjętej strategii) na arenie międzynarodowej.
To mogłaby być naprawdę interesująca dyskusja, biorąca pod uwagę echa pamiętnej noweli o IPN, skuteczności polskich dyplomatów i ambasadorów (od Waszyngtonu, przez Izrael, na Moskwie kończąc), działaniach organizacji zajmujących się soft power, relacjach polskiego prezydenta, premiera i szefa MSZ ze swoimi odpowiednikami w Paryżu, Waszyngtonie, Berlinie czy krajach V4 (i reakcjach wyżej wymienionych).
Ręce jednak opadają i odechciewa się rozmawiać, gdy w zupełnie poważnym tekście w dziale opinii „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska przekonuje całkiem serio, że działania Władimira Putina obliczone są - także, ale w zasadzie z tekstu wynika, że może nawet przede wszystkim - na utrzymanie przy władzy rządu Prawa i Sprawiedliwości.
Putin powoduje całkiem świadomie jednoczenie się Polaków i wzmacnia pozycję prezydenta Andrzeja Dudy jako lidera, który tym kłamstwom się przeciwstawia. Taka agenda kampanii wyborczej sprawia, że PiS zyskuje dodatkowe punkty
— czytam w „Wyborczej”.
I znów, starając się wspiąć na wyżyny dobrej woli, przyjmuję nawet publicystyczną tezę, że takie czy inne zagrożenie z zewnątrz zawsze jest przesłanką do wyraźniejszego wsparcia dla obozu władzy (tej czy innej). Skorzystał na tym w swoim czasie Donald Tusk, gdy za naszą wschodnią granicą dochodziło do niepokojów - trudno jednak było wtedy stawiać tezy, że wydarzenia z Kijowa były naszkicowane, by utrzymać przy władzy Tuska. Jeszcze inna rzecz, że, co już przypominałem, Jarosława Kaczyńskiego stać było wtedy na jednoznaczne wsparcie dla ówczesnego premiera, choć przecież wątpliwości wobec polityki wschodniej tamtego rządu było całe mnóstwo.
Argumentem spoza tych do przyjęcia jest jednak teza, że Putin działa tak, a nie inaczej, bo świadomie (celowo wytłuszczam to słowo, bo pada ono w tekście Wielowieyskiej) kłamie dziś na temat Polski czy Armii Krajowej, bo chce wzmocnić PiS i przykryć zamieszanie wokół historii Mariana Banasia.
Putin to wie. Wie także, że klęska Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich może oznaczać początek końca władzy PiS. To nie jest mu na rękę. (…) Jeśli w kampanii będą dominować takie tematy jak fałszowanie historii przez Putina i wojna z Brukselą w sprawie praworządności, opozycja znajdzie się w trudnym położeniu
— alarmuje Wielowieyska.
Trzeba całkowicie zamknąć oczy i uszy, by nie uwzględnić w takiej ocenie pierwszych lepszych spraw z dyrektywą gazową w UE, polskim sprzeciwie (na wielu polach skutecznym, na innych nie) wobec Nord Stream 2, presji polskich dyplomatów w instytucjach unijnych w kwestii sankcji wobec Rosji (Wielowieyska pisze, że to wyłącznie zasługa Tuska…), wygranym z Niemcami przed TSUE procesie w sprawie gazociągu OPAL, wreszcie wątkom związanym z dywersyfikacją dostaw gazu, a więc postępowaniem antymonopolowym przeciwko Gazpromowi, konsekwentnie instalowanym projektem na Baltic Pipe czy dostawom LNG. A to naprawdę tylko kilka z podstawowych spraw, w których wysiłki (te realne) polskiej strony idą skrajnie nie na rękę kluczowym interesom Rosji. Po więcej informacji wystarczy zapukać drzwi obok do kolegi Andrzeja Kublika, który bardzo rzetelnie opisuje regularnie na łamach tej samej „GW” wspomniane wysiłki.
Również i w tezie o osamotnieniu Polski w UE (na czym zależeć może Putinowi, tutaj zgoda) jest dużo myślenia życzeniowego, a mniej faktów. Konflikt dotyczący zmian w wymiarze sprawiedliwości i zasięgu wpływu instytucji unijnych na wewnętrzne sprawy poszczególnych państw jest dużo szerszy niż przedstawia to „Wyborcza”, a i Polska nie jest tutaj na jakimś marginesie. Sama zaś sprawa sporu - który jest faktem, nie ma co kryć - nie przykrywa też codziennych, normalnych stosunków między polskimi dyplomatami a ich odpowiednikami z Niemiec, Francji czy innych krajów UE. Nawet ostatnia wizyta w Davos (w tym reakcja francuskich ministrów czy kolejne okrążenia świetnej współpracy gospodarczej z Niemcami) pokazuje, jak dalece nieprawdziwy jest obraz kreślony w „GW”.
Wszystko to nie oznacza, że nie ma nad czym pracować, czego poprawiać, albo zastanawiać się nad innym kierunkiem, jaki powinni obrać polscy rządzący, by jeszcze bardziej skutecznie rozpychać się na forach międzynarodowych, w tym na tak drażliwych polach jak polityka historyczna i kremlowska propaganda. Podporządkowanie wszystkich spraw najbliższej walce w kampanii wyborczej sprawia jednak, że zamiast spokojnej analizy otrzymujemy takie potworki jak tekst Wielowieyskiej, z którego to wyłania się obraz Putina planującego w zasadzie do spółki z Dudą i Morawieckim kilka najbliższych miesięcy polskiej kampanii.
Paradoksalnie takimi tezami, sugerującymi świadome działanie Putina na rzecz Morawieckiego i Dudy, pani Wielowieyska wzmacnia PiS, spychając krytyków obozu „dobrej zmiany” w odmęty absurdu i amoku. Tym bardziej jest to podatny grunt, że wielu, zbyt wielu polityków Platformy, wciąż żyje artykułami „Wyborczej” jak słowem objawionym. Rację miał Robert Mazurek, powołując się na wypowiedzi polityków PO, którzy stwierdzali, że notowania partii poszłyby w górę, gdyby nie wielu działaczy zaczynających dzień od gazety, której nie jest wszystko jedno.
No chyba, że to większy spisek. Skoro pani redaktor tytułuje swój tekst „Rosyjską odsieczą dla Dudy”, to wiemy, że Putin kreśli dla prezydenta i całego PiS dobrą agendę kampanii, propisowski plan Kremla wzmacnia i uwiarygadnia „Wyborcza” i Wielowieyska, a cała historia skończy się jak u Chestertona w „Człowieku, który był czwartkiem” i okaże się, że wszyscy pracują na etatach dla Nowogrodzkiej.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483618-ludzie-czerskiej-z-etatami-na-nowogrodzkiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.