Rosyjska ofensywa w wojnie informacyjnej z Polską przybiera coraz bardziej agresywną formę. Ostatnie oświadczenie rosyjskiego MSZ, w którym wzywa się Polskę do „wyjścia z inicjatywą” uregulowania konfliktu, trudno oceniać inaczej jako rodzaj kolejnej prowokacji, która ma być dowodem, że nasz kraj jątrzy i nie chce się pokajać. Jasne jest bowiem, że o żadnej „inicjatywie” na warunkach rosyjskich mowy być nie może.
We wtorek rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa oskarżyła premiera Mateusza Morawieckiego o to, że ten, zrównując Trzecią Rzeszę i Związek Radziecki, pohańbił pamięć ofiar poniesionych przez ZSRR podczas wyzwalania Polski. W emocjonalnym (być może tylko na pokaz) poście opublikowanym na Facebooku napisała, że Morawiecki „zabił w sobie człowieka”. Takie publikacje w mediach społecznościowych są zamierzoną praktyką, oficjalnych oświadczeń nikt przecież nie czyta i nie słucha. Zresztą oficjalne wypowiedzi rosyjskiego szefa dyplomacji Siergieja Ławrowa są nieco spokojniejsze. Od emocji i krzyków jest Zacharowa, która – jako rzeczniczka – zawsze może powiedzieć głośno to, czego ministrowi nie wypada mówić.
Jednocześnie szykowane są zmiany prawne, zgodnie z którymi zakazane będzie w Rosji rozpowszechnianie oświadczeń lub publikacji, które „utożsamiają cele, decyzje i działania kierownictwa ZSRR, dowództwa i personelu wojskowego ZSRR z celami, decyzjami i działaniami kierownictwa nazistowskich Niemiec, dowództwa i personelu wojskowego nazistowskich Niemiec oraz państw Osi”. Taki zapis ma się pojawić – wedle propozycji przewodniczącej Komisji Kultury Dumy Państwowej Jeleny Jampolskiej – w znowelizowanej ustawie „o uwiecznieniu zwycięstwa narodu radzieckiego w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej 1941-45” przyjętej pierwotnie w 1995 roku.
Jampolska twierdzi, że dzięki tej nowelizacji będzie można wycofać z obiegu np. tłumaczone z obcych języków „niesłuszne” publikacje historyczne. Zresztą cenzura historyczna, którą proponuje deputowana partii rządzącej, nie jest w Rosji niczym nowym. Odpowiednie paragrafy „za rehabilitację nazizmu” znajdują się w rosyjskim kodeksie karnym od 2014 roku. Przy czym „rehabilitacją nazizmu” jest np. przypisywanie Związkowi Sowieckiemu odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej. Przekonał się o tym jeden z mieszkańców Permu, który umieścił w mediach społecznościowych informację o wspólnej napaści Niemiec i Związku Sowieckiego na Polskę. Sąd skazał go za to na 200 tys. rubli grzywny (według obecnego przelicznika to ponad 12 tys. złotych). Z kolei pewien mieszkaniec Magadanu ośmielił się publicznie krytykować sowieckich dowódców z czasów wojny. Oczywiście również trafił przed sąd.
Narastającemu wzmożeniu towarzyszy coraz bardziej nieokrzesana propaganda, która ewidentnie eskaluje spór. Na powierzchnię wychodzą rozmaite szumowiny, których celem jest sprowokowanie Polaków do ostrzejszej reakcji. Przykładem takich działań może być wypowiedź politologa Jewgienija Satanowskiego – przedstawianego jako dyrektor Instytutu Bliskiego Wschodu, a w latach 2001-04 prezes Rosyjskiego Kongresu Żydów – który publicznie pochwalił mord na polskich oficerach w Katyniu. To rzecz bez precedensu, w czasach sowieckich wypierano się zbrodni katyńskiej, a tu nie tylko mamy przyznanie się do sprawstwa, ale również jego pochwałę.
Nieszczęsny Satanowski jest aktywny nie od dzisiaj. Od kilku tygodni zabiera głos w sprawie „polskiego antysemityzmu”, posiłkując się przy tym obficie inspiracjami z Jana Grabowskiego, a nawet przebijając go w jego „wyliczeniach”. Wspominając niedawno o ofiarach wśród polskich Żydów podczas okupacji hitlerowskiej, mówił: „Polacy ich zabijali. I Armia Krajowa. I Armia Ludowa. I ludność cywilna. Z 3,5 miliona Żydów zabitych w Polsce podczas wojny, od 250 do 350 tysięcy zostało zamordowanych przez Polaków. Więźniowie Sobiboru, którzy uciekli z obozu koncentracyjnego po powstaniu – jedyny taki przypadek podczas całej wojny – zostali zabici.”
Możemy być pewni, że ta obłąkana kanonada nie skończy się po występie Władimira Putina w Jerozolimie. Potrwa jeszcze przynajmniej do obchodów Dnia Zwycięstwa w Moskwie, 9 maja tego roku, a może i dłużej. W tym czasie odbędą się w Polsce wybory prezydenckie. Niewykluczone, że przy okazji Moskwa będzie chciała coś ugrać dla siebie. W tym kontekście bardzo niepokojąco zabrzmiała wypowiedź Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która skrytykowała prezydenta Andrzeja Dudę za odmowę wyjazdu do Jerozolimy. Można z tego wyciągnąć wniosek, że gdyby sama była prezydentem, to skorzystałaby z zaproszenia wystosowanego przez Mosze Kantora i wysłuchała w milczeniu pouczeń Władimira Putina pod adresem Polski. Nie, jeśli tak będziemy bronić prawdy historycznej, to na pewno jej nie obronimy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483571-wojna-informacyjna-z-rosja-dopiero-sie-zaczyna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.