Na trzy dni przed pierwszą turą wyborów na przewodniczącego Platformy Obywatelskiej, wszystko wskazuje na to, że szable zostały policzone, a następcą Grzegorza Schetyny zostanie Borys Budka.
Dziś o rezygnacji z kandydowania na szefa PO poinformowała Joanna Mucha, które zaapelowała do osób, które chciały oddać na nią głos, aby wsparły właśnie Budkę. Kilka dni temu z kandydowania zrezygnował Bartosz Arłukowicz, który również poparł Budkę, a media donoszą, że z wyścigu zrezygnować ma i tak będący bez szans na wygraną Bartłomiej Sienkiewicz. Wszystko wskazuje na to, że jedynym, który do wyborów podszedł poważnie jest Bogdan Zdrojewski. Co więcej mówią o Platformie dobiegające końca wybory?
CZYTAJ WIĘCEJ: Przetasowania wśród kandydatów na szefa PO. Joanna Mucha rezygnuje. Zaapelowała o poparcie Borysa Budki
O samej walce o władzę w największej partii opozycyjnej napisano już wiele. Sam na ostatnie felietony poświęciłem właśnie Platformie. Warto jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz, o której mówiło się jakby mniej, a może i wcale. O zmianie pokoleniowej do której w Platformie nie doszło. Inaczej niż w Prawie i Sprawiedliwości, gdzie w kadrach znalazło się sporo świeżej krwi. Wystarczy spojrzeć na kandydatów, którzy o przywództwo w Platformie walczyli bądź walczą nadal. Wszyscy ciągną za sobą bagaż doświadczeń związany z byciem częścią rządu Donalda Tuska. Za niektórymi z nich ciągną się niemałe skandale, jak np. ten związany z podpaleniem budki przy rosyjskiej ambasadzie. Jak zaproszenie do Polski za 6 mln złotych Madonny, czy mniejszy związany z zakupem tysięcy tablic Mendelejewa, które zalegają w magazynach MON. Wśród kandydatów nie ma nikogo, kto po władze szedłby z czystą kartą.
Ok, ktoś powie, że chcąc być przywódcą największej partii opozycyjnej w Polsce, która miałaby zastąpić u władzy Zjednoczoną Prawicę, powinno się mieć bogate CV. Zgoda. Ale czy byli ministrowie, którzy aspirują bądź jeszcze kilka dni temu aspirowali do bycia przewodniczącym PO, mają rzeczywiście czym się pochwalić? Niekoniecznie. Chodzi raczej o brak ambicji w szeregach Platformy i pewną politykę kadrową, która w tej partii jest w opłakanym stanie. Spójrzmy na Zjednoczoną Prawicę.
Na pierwszej linii frontu walki o reformę wymiaru sprawiedliwości stoją trzydziestolatkowie: Sebastian Kaleta, Jan Kanthak czy nieco starszy od nich Marcin Warchoł. Rzecznikiem rządu jest 30-letni Piotr Müller, a wice rzecznikiem starszy od niego o 7 lat Radosław Fogiel. Nie brakuje również świeżej krwi ściągniętej do rządu z biznesu, jak chociażby Michał Kurtyka. Zwrócimy uwagę, że również sejmowe komisje śledcze Prawo i Sprawiedliwość oddało w ręce młodych osób; Marcin Horała ma zaledwie 38 lat, a ze swojej pracy wywiązał się naprawdę wzorowo. Tytaniczną pracę wykonała również nieco starsza Małgorzata Wassermann. Nie można zapomnieć o gigantycznym wysiłku włożonym przez 34-letniego Patryka Jakiego w walce z reprywatyzacją w Warszawie. Obiecująca wydaje się również osoba Danuty Dmowskiej-Andrzejuk, która w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego, jest ministrem sportu. To jest też pewien symbol tych rządów, że sięga się po ludzi niekoniecznie związanych z polityką. Tylko przypomnę, że wiceszefem Gabinetu Cieni jest Ewa Kopacz, a jego rzecznikiem Bartosz Arłukowicz. Osoby wielokrotnie skompromitowane. Z kolei politycy, którzy w jakiś sposób wyróżniali się swoją pracą, jak choćby Krzysztof Brejza, byli odsuwani na bok przez czujące zagrożenie kierownictwo partii.
Szokuje ten brak ambicji i wizji w Platformie, a jeszcze bardziej sposób w jaki próbuje się to ukryć. Jak choćby ostatnio, kiedy wyproszono media z jedynej wspólnej debaty kandydatów na szefa partii. Polityka Schetyny, który na listy wciągał takie osoby, jak Klaudia Jachira czy Tomasz Zimoch, aby tylko przedłużyć swoje przywództwo w partii, skończyło się tym, że „młode wilki”, o których kiedyś się rozpisywało, to dziś leniwe koty, które przespały swój moment. Kierownictwo partii, zamiast kreować przyszłych liderów, wyciągać do pierwszego szeregu ludzi młodych, pełnych werwy i talentów, dbało jedynie o swoje stołki. Dziś perspektyw na dopływ świeżej krwi do partii nie widać, a wbrew przestrogom Lecha Wałęsy, szefem partii najpewniej zostanie Borys Budka.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wyrocznia przemówiła. Wałęsa: „Żaden Budka ani nikt inny oprócz Schetyny. Tylko jego widzę w roli szefa Platformy”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483423-czyli-jednak-budka-wybory-w-platformie-obnazyly-jej-braki