Jeśli ktoś łudził się, że majowa klęska projektu Koalicji Europejskiej i jednoczonej na siłę (czasem wręcz łamaniem kołem) opozycji pozwoliła na wyciągnięcie wniosków, jest w sporym błędzie. Ostatnie dni przyniosły przynajmniej kilka istotnych przesłanek, by twierdzić, że obóz III RP będzie robił wiele, by wygasić szanse konkurentów Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a jeśli kandydatka Platformy wejdzie do II tury, po prostu będzie szantażował (na wielu poziomach) polityków i wyborców Lewicy, PSL-K‘15, Hołowni, a nawet Konfederacji.
Każdy kolejny wywiad, a nawet „setka” udzielana zaprzyjaźnionym dziennikarzom pokazują, że projekt Kidawa-Błońska będzie niezwykle trudny do udźwignięcia. Mówiąc wprost - że żadne szkolenia medialne i wizerunkowe tutaj niewiele dadzą, a z tej mąki wyborczego chleba nie będzie. Pani marszałek wydaje się zresztą dość pogubiona w roli kogoś, kto ma bić się w pierwszym szeregu: zalicza kolejne wpadki, jest nerwowa, pogubiona, mnożą się porównania do kampanii Bronisława Komorowskiego.
Jeśli więc po prostu nie idzie z projektem wykreowania kandydatki, która da nową nadzieję, to jest jeszcze druga możliwość: wygaszenie pozostałych kandydatów po stronie opozycyjnej. Sama zainteresowana wydaje się zresztą tego świadoma, już przerzucając główny ciężar debaty publicznej na II turę wyborów. Zapowiedź uniknięcia rozmowy przed I turą jest kuriozalna (nie mówiąc o tym, że znów przypomina Komorowskiego), dowodzi olbrzymiej arogancji PO wobec swoich mniejszych partnerów (i potencjalnych koalicjantów) na opozycji, a przy tym marginalizuje ich plany, ambicje, czasem po prostu marzenia.
Nic dziwnego, że tego rodzaju deklaracje wywołują nerwowe reakcje polityków takich ruchów jak Lewica czy PSL-Koalicja Polska.
Próba marginalizacji wyborców (nie tak znowu nielicznych przecież) Roberta Biedronia, Władysława Kosiniaka-Kamysza, a także Szymona Hołowni (tutaj skala poparcia jest zagadką) to prosta droga do samobójstwa, ale przynajmniej kontrolowanego ze strony Platformy. Tym bardziej, że w obozie III RP wiedzą, czują, że jeśli dojdzie do drugiej tury wyborów, to nawet przy słabości Kidawy-Błońskiej, z głosowania zrobi się po prostu plebiscyt „za” lub „przeciw” rządom Prawa i Sprawiedliwości i całej „dobrej zmianie”.
Oto na łamach „Polityki” na pięć miesięcy (!) przed wyborami już pojawia się apel, by ludowcy, konserwatyści, lewicowcy, a może i narodowcy, kto wie - poparli w drugiej turze kandydata opozycji (czytaj: Kidawę-Błońską).
Wszystkie wątpliwości, fochy, pretensje i żale trzeba umieścić w tym dwuwartościowym wyborze. Albo dać sobie spokój, wyłączyć i pójść do domu. Wtedy na następne lata zostaje wszechwładny PiS. (…) Jeśli opozycja nie zjednoczy się w pakcie drugiej tury, to pod względem politycznej sztuki - używając znanej frazy - nie będzie nic warta
— pisze Mariusz Janicki.
Wynegocjowanie takiego sojuszu ma być, zdaniem autora „Polityki”, kluczowym punktem na drodze do odebrania Andrzejowi Dudzie fotela prezydenta Polski. To w zasadzie zabawne, że jeszcze nie ruszyła kampania, a już słychać apele i głosy, które można de facto sprowadzić do przekazu: furda tam z poglądami, możecie poudawać teatralnie różnice do I tury, ale nazajutrz trzeba będzie stanąć ramię w ramię, Zandberg obok Kosiniaka, Sawicki obok Hołowni, i wesprzeć wszystkimi siłami obóz III RP. Wsparcie to ma być podpisane z góry, bez najmniejszych „ale”, bo przecież PiS, Kaczyński, Duda i kolejne okrążenia „dobrej zmiany”.
Uważam, że dynamika ta, zapoczątkowana przez Platformę, Kidawę-Błońską czy „Politykę” może być do pewnego momentu skuteczna - po stronie Lewicy, PSL i wśród ludzi Szymona Hołowni nie brakuje osób, które może i kręcą nosem na PO, może i nie chcą powrotu do roku 2015, ale w zasadzie są mentalnie zakneblowani przez cały obóz III RP. Niemniej jednak jestem pewien, że wśród wyborców (ale i dużej części działaczy na dole, jak choćby w PSL czy Kukiz‘15) ten szantaż nie zadziała. Zbyt świeże są tu wspomnienia majowej klęski tego samego projektu, zbyt grubymi nićmi szyte są te zapewnienia o trosce związanej z chęcią odsunięcia PiS, zbyt dużo ta kampania przyniesie spotkań w terenie, by nie usłyszeli tego od swoich wyborców tacy kandydaci jak Kosiniak-Kamysz (ten akurat dobrze pamięta wiosnę roku 2019) czy nawet Hołownia.
Warto jednak zauważyć, że te dość nerwowe i nieporadne próby szantażu i knebla już są podejmowane - albo z nami, na naszych warunkach, albo na margines debaty publicznej. Inna to jednak debata niż w roku 2015, te same chwyty co kiedyś już nie działają, a presja nie jest tak skuteczna jak kiedyś.
ZOBACZ TAKŻE NOWY ODCINEK MAGAZYNU BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/483373-oboz-iii-rp-ruszyl-do-wygaszenia-rywali-kidawy-blonskiej