Sędzia nie potrafiący zapanować nad emocjami daje dowód, iż nie jest w stanie sprostać fundamentalnej zasadzie niezawisłości.
On nie jest żadnym wyjątkiem. On tylko z jakiegoś powodu, być może weekendowego rozluźnienia, „wysypał” się publicznie. Jarosław Ochocki, sędzia Sądu Okręgowego w Poznaniu, nie tylko publicznie znieważył prezydenta RP Andrzeja Dudę. Sam akt znieważenia urzędującej głowy państwa przez czynnego sędziego jest niewyobrażalny w kręgu zachodniej cywilizacji. Taki „numer” jest po prostu niemożliwy w USA, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji, Holandii, Hiszpanii czy Szwecji. Coś takiego byłoby syndromem złamania podstawowych reguł prawa i etyki. Byłoby przejawem jakiegoś prawnego i etycznego zdziczenia, na co żadne demokratyczne państwo nie może sobie pozwolić. Jarosław Ochocki pokazał jednak coś znacznie bardziej niebezpiecznego. Dla państwa i systemu sprawiedliwości. Wielu sędziów w ostatnich miesiącach nie jest w stanie zapanować nad swoimi emocjami, ale tej granicy, którą przekroczył sędzia Ochocki jednak publicznie nie przekraczali.
CZYTAJ WIĘCEJ:
To, co zrobił sędzia Ochocki świadczy o braku elementarnych kwalifikacji do bycia sędzią, czyli braku kontroli nad własnymi stanami emocjonalnymi, nawet w odniesieniu do głowy państwa. Nie jest tak, jak napisał sędzia Ochocki, że znieważenie prezydenta jest realizacją „prawa do własnych ocen”, wynika z „wolności słowa”, która przysługuje także sędziemu jako „obywatelowi zatroskanemu o los Ojczyzny”, że jego „słowa były podyktowane obawą o dobro wspólne”. To dziecinada w stylu uczniaka przyłapanego na bazgraniu sprośnych rysunków w szkolnej toalecie. Równie infantylne są usprawiedliwienia wystawiane sędziemu Ochockiemu przez jego kolegów sędziów Bartłomieja Przymusińskiego i Piotra Gąciarka. Przyznają oni Ochockiemu prawo do rewanżu w związku z wypowiedziami prezydenta Andrzeja Dudy na temat funkcjonowania sędziów w Polsce.
Jakiekolwiek usprawiedliwienia znieważania głowy państwa to piramidalne bzdury i udawanie, że nie rozumie się, co zaszło. A zaszło to, że czynny sędzia dał dowód, iż nie jest w stanie sprostać fundamentalnej zasadzie niezawisłości. Nie może być bowiem niezawisłym sędzia, nawet gdy rzecz dzieje się poza sadem, który jest całkowicie zawisły od własnych stanów emocjonalnych. Jeśli nie jest w stanie publicznie zapanować nad tymi emocjami, także w sądzie nie daje żadnych gwarancji, że nie postąpi wbrew zasadzie niezawisłości, czyli np. będzie stronniczy w stosunku do kogoś, kogo uzna za swego przeciwnika politycznego i nawet podświadomie będzie chciał zniszczyć, zamiast być arbitrem. Sędzia, który aż kipi od negatywnych emocji i znając kodeksy oraz konsekwencje decyduje się na znieważenie głowy państwa, dowodzi tego, że jest zakładnikiem czegoś irracjonalnego, co nim rządzi.
Sędzia Jarosław Ochocki przekroczył granicę nie pozwalającą na sprawowanie funkcji sędziego. Jeśli raz przekroczył, może ją przekraczać nagminnie. Przekraczają ja także ci sędziowie, którzy Ochockiego usprawiedliwiają i rozumieją. Poza tym, że znieważenie głowy państwa jest deliktem przeciwko art. 178 ust. 3 konstytucji, nikt w sądzie nie mógłby mieć pewności, że takiemu sędziemu akurat się nie „uleje” to, co w nim buzuje. I ktoś taki może tysiąc razy zapewniać, że po przekroczeniu progu sądowej sali stanie się chłodny, racjonalny i będzie postępował zgodnie z regułami sztuki prawniczej oraz zasadami etycznymi. To tak nie działa, gdyż sędzią jest się także „w cywilu”, czyli poza sądem i także wtedy sędziego obowiązują wszelkie prawne i etyczne zobowiązania oraz ograniczenia. To taki zawód. Podobnie jest z lekarzami. Nie ma od tego żadnych wyjątków i usprawiedliwień, bo złamana zostaje zasada niezawisłości. W ten sposób, że poddana w ogromną wątpliwość może być zdolność do zachowania niezawisłości. I to wystarczy, żeby nie nadawać się do sprawowania funkcji sędziego. Także dlatego, że chodzi o relacje z konstytucyjnym organem państwa, jakim jest prezydent. To głowa państwa ma zresztą wyłączną kompetencję do powoływania sędziów (art. 144 konstytucji), więc jest niewyobrażalne, iż jakiś sędzia go znieważa.
W cywilizowanym, demokratycznym świecie nie znajdzie się przykładów publicznego znieważania przez sędziów głowy państwa. Nie znajdzie się przykładów znieważania kogokolwiek. To tylko stalinowscy sędziowie pozwalali sobie, poza nagminnym łamaniem zasady niezawisłości, lżyć, obrażać i znieważać podsądnych, szczególnie tych z niepodległościowego podziemia. Ale oni robili to z wyrachowaniem, na zimno, bez emocji. Tym gorzej uleganie emocjom, a wręcz bycie ich zakładnikiem, czyli łamanie zasady niezawisłości świadczy o tych, którzy współcześnie to demonstrują. Mamy precedens sędziego Ochockiego i jeśli zostanie on przez sędziowską grupę interesów zaklajstrowany, w sądach zacznie działać zasada „hulaj dusza, piekła nie ma”. Ale to oznacza koniec obiektywnego (na ile to możliwe) systemu sprawiedliwości, czyli niezależnych sądów i niezawisłych sędziów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/482992-ochocki-musi-odpowiedziec-za-zniewazenie-prezydenta