„754 saperów oczyściło 100 tysięcy metrów kwadratowych terenów”, a potem dróg, a potem mostów i miast, z niemieckich min i bomb, i wylicza chrypliwym głosem „stary komuch z krypty” Włodzimierz Czarzasty bez cienia wstydu i bez zająknięcia znów wpychając na piedestał armię Józefa Stalina. To wszystko działo się w niedzielę 19 stycznia na spędzie Lewicy, która oficjalnie wyznaczyła Roberta Biedronia na kandydata na prezydenta. A więc niby nowoczesność, niby już nie wyznawcy Marksa i Lenina, tylko po prostu tolerancyjna młodzież, wegetarianie i geje - a jednak bez obrońcy bagnetów Armii Czerwonej poradzić sobie w polityce nie mogą.
Wbrew temu co mówi Czarzasty, komuniści przechodzili przez Polskę w swoim interesie, w interesie Stalina, Związku Sowieckiego, w interesie ludobójców z Katynia, Charkowa, Miednoje, w interesie organizatorów „Wielkiego Głodu” na Ukrainie i wykonawców czystek, także etnicznych, w czerwonym imperium. Nie wyzwalali Polski dla Polski, tak jak Niemcy nie uratowali Polaków z Wilna i Lwowa po napaści na Rosję w 1941 r., tylko zapobiegli jednym zbrodniom, by poczynić inne. Wyrzucanie niemieckich nazistów przez Armie Czerwoną było „przy okazji”, tak jak gwałciciel najpierw odpędzi rywala, a potem się dobierze do ofiary. Czarzasty o tym nie wspomni, bo w imię swojej biografii umoczonej w PZPR w najgorszym okresie karierowiczostwa i koniunkturalizmu, raz tam wstąpiwszy został tam już na stałe - a gdy Partię mu Rakowski rozwiązał to pozostał z jej retoryką, z jej interesami - przecież Czarzasty Włodzimierz był przez dekadę faktycznym właścicielem wydawnictwa Muza założonego przez nomenklaturę partyjną, która bardzo się najadła w latach 90-tych, a najadła się narodowym kapitałem. Czarzasty się dorobił najpierw pieniędzy, potem stronników politycznych i dziś pod przykrywką obrony zwykłych Polaków odbudowujących pod bagnetami sowieckimi i NKWDowskimi pistoletami zniszczoną ojczyznę, krzyczy do nowego pokolenia Lewicy:
zabraniam tego PiSowi, zabraniam tego panu Dudzie.
Czego zabrania? Krytykowania Armii Czerwonej, zbrodni PRLu, potępiania owej sowieckiej wersji „wyzwolenia”? Znowu komuna, na plecach milionów Bogu ducha winnych Polaków pracujących po wojnie na odbudowę swoich domostw, wsi i miast, powraca z retoryką: „to dzięki nam”. No, nie, towarzysze Jaruzelskiego i Gomułki, to nie dzięki Wam, a wbrew Wam. Czarzasty twierdzi, że PRL było przecież „członkiem ONZ”. No ale Ukraina i Białoruś też były - a były nie dlatego, że miały niepodległość (bo nie miały, były częścią ZSRS), ale dlatego że sowieccy dyktatorzy chcieli mieć w ONZ więcej głosów. I takie instrumentalne traktowanie naszych państw Czarzasty wychwala?
Czarzasty drwi sobie w najlepsze, cytując nawet zbrodniarza Lenina, którego rzekomo premier Morawiecki ma słuchać: „Учится, Учится, Учится” (Uczyć się, uczyć się, uczyć się). Taki krotochwilny Czarzasty, w tej swojej niby-ironicznej retoryce, de facto mówi to samo co Władimir Putin czy jego ambasador w Warszawie Siergiej Andriejew.
CZYTAJ WIĘCEJ
Wszystko w sosie swobody, lekkości, tonu lekceważącego wobec prezydenta i premiera. Jednak to nie do Włodzimierza Czarzastego trzeba mieć żal, lecz… do nas samych. Dekomunizacja poszła za słabo - ostały się nie tylko ulice Armii Ludowej w Warszawie, nie tylko w Białymstoku czy Żyrardowie radni niedawno likwidowali nazewnictwo po polskich bohaterach, ale też po prostu za mało było słów potępienia wobec PRL. Odebranie przywilejów emerytalnych eSBekom, demontaż części (!) pomników i garść nowych nazw ulic uwiodły nas, że tyle po komunistycznej ideologii posprzątać wystarczy.
Minęło ponad trzydzieści lat po „Okrągłym Stole” a łby hydry komunistycznej retoryki nadal odrastają. Dekomunizacja nie może być przeprowadzona połowicznie, nie mogą marsze Pileckiego i Żołnierzy Wyklętych iść ulicami Armii Ludowej, a pogrzeby odnalezionych przez IPN Żołnierzy Wyklętych nie mogą się odbywać w cieniu pomników (nie grobów - pomników!) Armii Czerwonej, wciąż sterczących na rosyjskich cmentarzach. Usprawiedliwianie i wybielanie sowieckich zbrodniarzy jest chorobą, z której społeczeństwo albo się wyleczy, albo będzie osłabione relatywizacją zdrady, korupcji, wasalności państwa. Jeśli państwowość PRL będzie postrzegana w kategorii zwykłego bilansu zysków i strat, to i kolejnym hegemonom będzie można oddawać władzę, bo skoro można usprawiedliwiać sowiecką okupację, to uda się usprawiedliwić każdą następną.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/482943-czarzasty-zabrania-dudzie-krytykowania-armii-czerwonej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.