Marszałek Tomasz Grodzki jest przez zaprzyjaźnione z opozycją media przedstawiany jako bohater, ale także za kulisami prasy i telewizji sufluje się politykowi opozycji, że jest wielki, wspaniały, bezbłędny i że cały kraj na niego liczy. On sam zresztą mówi, że „albo utworzymy przyczółek wolnej Polski w Senacie, albo będziemy jak Targowica”. Ze swoimi dumnymi tekstami na konferencjach prasowych, wyzywaniem i uciszaniem dziennikarzy, z wzywaniem międzynarodowych instytucji i zapowiedzią informowania świata o łamaniu demokracji w Polsce (3 miesiące temu zapowiedział wizytę w Partii Demokratycznej USA) profesor Tomasz Grodzki ze swoją płynną i swobodną angielszczyzną (wyrazy uznania!) oraz statusem trzeciej osoby w państwie został ostatnią nadzieją postkomunistycznych szańców III RP.
CZYTAJ TAKŻE:
Michał Karnowski: Banasia trzeba było ścigać, a Grodzkiego nie wolno o nic pytać
W sytuacji, gdy „Newsweek” umieszcza dostojny wizerunek Tomasza Grodzkiego na okładce swojego ostatniego wydania, gdy TVN24 relacjonuje wypowiedzi i decyzje Marszałka Senatu, także kadry, najbliższe otoczenie Marszałka, buduje w nim pewność siebie i wiarę w zbawczą misję zniszczenia PiSu. Pamiętajmy, że wrażliwość człowieka jest bardziej podatna nie na głośne i profesjonalne materiały medialne, nie na presję z odległych redakcji, pochwały salonów, ale szepty i osobiste komentarze własnych dyrektorów, współpracowników i politycznych przyjaciół.
Pamiętajmy, że pracownicy Kancelarii Senatu, w przypadku kadr mianowani już przez nową ekipę, zawiesili swój los na determinacji profesora Tomasza Grodzkiego - muszą mu kadzić, zapewniać o tym, że dobrze wypadł na kolejnych konferencjach prasowych, a o wybitnym znaczeniu jego „orędzi do narodu” przekonuje nawet tygodnik „Newsweek”, piórem Aleksandry Pawlickiej zapewniając, że materiały o łapówkach dla Grodzkiego pojawiają się z okazji jego wystąpień w TVP. Marszałkowi nikt nie powie jaką naprawdę ma opinię w społeczeństwie, nikt nie zamknie drzwi do jego gabinetu, by szczerze powiedzieć, że może warto się wycofać - salon III RP zamknął go w bańce informacyjnej, aby trwał do końca przeciwko rządom Zjednoczonej Prawicy.
Opozycja - politycy, dziennikarze i „autorytetów” pokroju Jerzego Owsiaka, jego mecenas Jacek Dubois i wiele innych ośrodków - przedstawiają Grodzkiego jako niewinną ofiarę nagonki, a jego samego jako redutę polskiej wolności. Od oporu Marszałka Senatu zależy jednak nie demokracja a szereg karier, w tym także dziesiątki urzędów w Kancelarii wyższej izby parlamentu. To ci biurokraci będą cichymi bohaterami antyPiSowskiego frontu, będą komplementować trzecią osobę w państwie, która - zważywszy na swoje gargantuiczne ego - chętnie wszelkie hołdy przyjmie.
Każda krytyka, wątpliwość, oskarżenie wobec Grodzkiego są dyskredytowane jako „PiSowskie”, jako „sabat hien”, jako „ataki haniebne i nikczemne”. Układ III RP i profesor Tomasz Grodzki znaleźli się więc w idealne symbiozie - jedni potrzebują obrońcy, któremu ręka nie zadrży przed jakąkolwiek krytyką, a on sam potrzebuje uznania, oklasków, komplementów - potrzebuje swojego miejsca w historii. I Marszałek Grodzki tę rolę dostanie, choć zupełnie inną niż ta, o której marzy. Słuchanie pochlebców w całej historii ludzkości nie przyniosło dobrych owoców. Marszałkowi Grodzkiemu także nie przyniesie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/482705-grodzki-otoczony-przez-pochlebcow-musi-wytrwac-do-konca