Są dumni. Klaszczą. Ich oblicza w uśmiechach. A profile w mediach społecznościowych pełne auto-chwały, że zagłosowali wbrew własnemu państwu. Liczą na to, że ich szarża uderzy po kieszeni wszystkich Polaków. Postawa części europosłów z Polski zasługuje na najwyższe potępienie.
Żadne okrągłe stoły, które organizuje PSL, ani o które apeluje wicepremier Gowin, nie mają najmniejszego sensu.
Nie da się pogodzić bezinteresowności senator Lidii Staroń - od wielu lat pomagającej bezbronnym ludziom w starciu z patologiami sądownictwa – z interesami polityków, którzy chcą pozostawić sędziów w roli wszechwładnych, bezkarnych, wyjętych spod prawa. Druga strona nie zgodzi się z prezydentem, który przypomina, że sędziowie mają SŁUŻYĆ Rzeczpospolitej i jej obywatelom. Nie ma punktu, w którym te wizje mogą się spotkać i znaleźć kompromis.
Przecież gdyby rząd PiS zechciał w jakikolwiek sposób zmienić zasady panujące w polskich sądach, czyli stworzyć wreszcie jakąkolwiek możliwość brania przez sędziów odpowiedzialności za wydawane wyroki, wszystkie PE, KE, TSUE, KW i im podobne stanęłyby okoniem. Nie ma znaczenia CO jest robione, ale KTO to robi. Niech się rządzący nie łudzą, że w jakikolwiek sposób dogadają się z brukselskimi zamordystami.
Przed Polską otworzyło się okno możliwości, które niebawem może się bezpowrotnie zamknąć. Trzeba z niego skorzystać. A więc: nawet kroku wstecz! Nie przejmować się ani histerią opozycyjnych politykierów, ani propagandą, ani naciskami z zewnątrz – czy to z Brukseli czy z Wenecji. Pamiętać, że taka rezolucja PE to tylko świstek bez żadnej mocy prawnej, choćby eksplodowały żółte paski w TVN-ach sugerujące co innego. Dokończyć reformy, do znudzenia pokazywać, dlaczego są one niezbędne, wprowadzić zmiany w życie i dać nam wszystkim nadzieję, że wreszcie lecące na łeb na szyję wskaźniki zaufania do sędziów zaczną się odwracać.
Teraz albo nigdy!
Sądy wymagają kapitalnego remontu, który może przeprowadzić tylko obecny obóz władzy. Jest szansa, że tym razem nie będzie się on oglądał na nikogo i na nic. A dali mu do tego mandat wyborcy i unijne przepisy, które organizację wymiaru sprawiedliwości pozostawiają w kompetencji państw członkowskich.
Reforma sądów nie narusza „godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości”, czyli zapisów art. 2 TUE. Jeśli ktoś ma inną opinię, może ją sobie mieć. Ale nic mu do spraw, na których samodzielne rozwiązanie mamy gwarancje unijnych i polskich – konstytucyjnych – zapisów.
Trafnie i lapidarnie ujął to Jacek Saryusz-Wolski:
To co się dzieje to, poza atakiem na reformę sądownictwa, eksperyment dot. ustroju UE. To testowanie na Polsce, czy przez użycie przemocy instytucjonalnej w obszarze gdzie brak kompetencji UE i stworzenie precedensów polityczno-prawnych, można zmienić ustrój UE bez zmiany traktatów.
Tym czego najbardziej żałuję w pracy dziennikarskiej, co przede wszystkim chciałbym w niej zmienić, poprawić, jest czas i tzw. „moce przerobowe”, których notorycznie brakuje na zajmowanie się sprawami Czytelników, Widzów, zgłaszających się do nas ze swoimi problemami powodowanymi przez sędziów. To czasem historie wymagające tygodni pracy, poznawania akt, szczegółów sprawy, wnikania w skomplikowane decyzje i ich prawnicze uzasadnienia. Większość pozostaje nieopisana. Często mówimy w redakcji, że powinien zostać stworzony specjalny dział interwencyjny do opisywania tylko nadużyć w wymiarze sprawiedliwości, niesprawiedliwych wyroków, niszczenia ludziom życia przez państwa w togach i z łańcuchami na szyjach. Taka redakcja właśnie powstaje – tworzy ją TVP na potrzeby programu „Kasta”. To doskonała wiadomość! Setki tysięcy widzów będą mogły codziennie konfrontować sielankę o sądach sprzedawaną przez obrońców gangrenowatego status quo i przywilejów sędziów, z szerokim katalogiem ich decyzji gwałcących poczucie sprawiedliwości i przyzwoitości.
Brawo za tę decyzję!
Dzięki temu jeszcze lepiej będziemy mogli zrozumieć te paroksyzmy na manifestacjach przed sądami i wczorajsze głosowanie w Parlamencie Europejskim. Warto przeczytać tekst rezolucji, za którym zagłosowali wczoraj europosłowie PO, PSL i Lewicy. Długi nie jest - znajduje się tu.
Nie ma tam żadnego, ale to ŻADNEGO konkretnego zarzutu pod adresem Polski, najbardziej precyzyjne zapis mówi o „ryzyku poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 TUE”. Jest za to cała seria miękkich sformułowań, które świadczą o tym, że wpływowa grupa polityków w Brukseli pragnie Unii totalitarnej, zniewalającej rządy państw członkowskich i narody Wspólnoty, które te rządy wybrały. Grupa ta powołując się na Traktat o UE, sama ten traktat łamie – właśnie jego 2. artykuł, zwłaszcza jeśli chodzi o demokrację.
Nade wszystko zaś PE w rezolucji domaga się „ochrony budżetu Unii w przypadku uogólnionych braków w zakresie praworządności w państwach członkowskich”, czyli cofnąć płatności z budżetu UE dla państw, które zechcą w autonomiczny sposób zarządzać swoim systemem sprawiedliwości – do czego mają pełne prawo.
Żaden interes polityczny nie może uzasadniać opowiedzenia się polskich deputowanych za takim stanowiskem. To de facto sprzedawanie Polski, naszej suwerenności i godzenie się na degradowanie statusu rodaków. Co dostaną w zamian? Mglistą nadzieję obrony własnych korzyści politycznych. To haniebne, a więc – odwołam się do definicji słownikowej – za takie zachowanie można nimi tylko gardzić.
Pojęcie o instytucjach unijnych, traktatach, prawie i historii część z nich ma zapewne podobne do aspirującej do najwyższego w RP stanowiska Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Jak się właśnie dowiedzieliśmy, ta pani nie rozróżnia nawet Rady Europy od Unii Europejskiej. Nie wie, czym jest tzw. Komisja Wenecka. Ale dla niej liczy się tylko, że ciało to może narobić kłopotów jej politycznym przeciwnikom.
Fakty, przepisy i wartości w tej brudnej zabawie się nie liczą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/482693-naprzod-ws-sadow-dokonczyc-reforme-nie-ogladac-sie-na-nic