Jedna sprawa nie podlega, według mnie, żadnej dyskusji - nie można niuansować ani tłumaczyć, uzasadniać ani rozgrzeszać okoliczności brutalnego morderstwa prezydenta Gdańska. To była tragedia, której chyba nikt się nie spodziewał, bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach Adamowiczowi nie życzył śmierci. Nawet polityczni przeciwnicy, a tych nie brakowało. To jedna sprawa.
Drugą jest to, jak teraz, po roku od tej śmierci i o jej przyczynach rozmawiamy. Jakie padają oskarżenia, kto zawinił, kto się do tej zbrodni przyczynił, czy to był język nienawiści, czy prowadzona była nagonka medialna na prezydenta Gdańska. I wreszcie, czy śmierć człowieka zmazuje jego winy? Czy ma zostać niemal kanonizowany i wydamy zakaz wspominania o śledztwach, które się w jego sprawach toczyły?
CZYTAJ TAKŻE: Kolejne upamiętnienie śp. Pawła Adamowicza… portret trumienny w Bazylice Mariackiej. Internauci zaskoczeni: Co oni wyprawiają?
Jako dziennikarz, który wielokrotnie zadawał pytania ws. Pawła Adamowicza, jego majątku i sposobu zarządzania miastem nie zgadzam się nawet na sugestie, że to media „zaszczuły” prezydenta, że są w jakimkolwiek stopniu winne jego śmierci.
W lipcu 2016 roku ukazał się w tygodniku „Sieci” tekst „Tajemnice fortuny Adamowicza”, który napisaliśmy wraz z Markiem Pyzą. Proponuję, by sięgnąć do jego kluczowych fragmentów i przypomnieć nasze ustalenia.
Setki tysięcy złotych z niewyjaśnionych źródeł. Notoryczne podawanie nieprawdy w oświadczeniach majątkowych. Kupowane z tajemniczymi rabatami luksusowe mieszkania w najlepszych punktach miasta i zapominanie o nich przy wypełnianiu oświadczeń majątkowych. Wreszcie wewnętrznie sprzeczne wyjaśnienia podejrzanego. Gdyby ta historia dotyczyła zwykłego człowieka, zapewne miałby on bardzo poważne problemy z organami ścigania
— pisaliśmy w tygodniku „Sieci”.
MIESZKANIA PO KORZYSTNEJ CENIE
Sprawa mieszkań Pawła Adamowicza już dawno obrosła legendą.Temperaturę podnosiła mediom ich liczba, raz miał ich więcej, raz mniej. Raz udawało się je wszystkie wpisać do oświadczeń majątkowych, drugim razem nie. Ostatecznie, gdy pani Magdalena Adamowicz została posłem do PE i ją objął obowiązek odkrycia majątku, wszystkie mieszkania się znalazły, opinia publiczna odetchnęła z ulgą. My skupiliśmy się bardziej na bardzo korzystnych cenach, które prezydent płacił za kolejne nieruchomości.
Spora część zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Adamowicza, które 3 października 2013 roku szef CBA Paweł Wojtunik skierował do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta, dotyczy właśnie tego ekskluzywnego osiedla. Według Centralnego Biura Antykorupcyjnego przestępstwo popełnione przez prezydenta miało polegać na tym, że „2 grudnia 2005 r. od nieustalonego przedstawiciela (…) Pomeranka Sp. z o.o. przyjął korzyść majątkową znacznej wartości w postaci nienależnego rabatu” przy zakupie dwóch mieszkań dla siebie i małżonki (rabat w wysokości 273 326 zł) i jednego dla swojej teściowej Janiny Abramskiej (zapłaciła mniej o 170 942 zł).
Paweł i Magdalena Adamowicz kupili dwa mieszkania na pierwszym piętrze bloku przy ul. Wypoczynkowej 6A. 83,3 m2 za 498 947 zł, co daje 5989,76 zł za m2 i sąsiadujące przez ścianę 67,1 m2 za 410 014 zł – po 6110,49 zł za m2. Dla porównania: inni klienci musieli zapłacić np. 7792 zł za m2 w przypadku mieszkania o powierzchni 83,8 na parterze (to najtańsze lokale na całym osiedlu nie licząc tych należących do Adamowiczów i Abramskiej), 10 126 zł za m2 mieszkania o powierzchni 73,1 m2 na 2. piętrze i aż 10553 zł za m2 innego lokalu na parterze o powierzchni 89,3 m2. (…) Podobnie było w przypadku garaży. Prezydentostwo musieli wyłożyć jedynie 24 400 zł. Ich sąsiedzi – 34 770 zł.
(…) Dlaczego prezydent został potraktowany przez dewelopera tak łaskawie? Według CBA zachodziło „uzasadnione podejrzenie”, że przyjął „korzyść majątkową znacznej wartości”. 22 grudnia 2005 roku, zaledwie 20 dni po podpisaniu umowy przedwstępnej z małżonkami Adamowicz, Rada Miasta Gdańska przyjęła uchwałę XLVI/1599/05 „o przystąpieniu do sporządzania miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego”. W uzasadnieniu czytamy, że „plan przewiduje złagodzenie obowiązujących parametrów urbanistycznych w stopniu, który nie spowoduje naruszenia podstawowych zasad ładu przestrzennego”. Oczywiście żadna tragedia krajobrazowa nie miała prawa się tutaj stać, bo nie było mowy o zbudowaniu wieżowców, ale postawienie bloków nieco gęściej i podniesienie ich o jedną kondygnację dało deweloperowi wymierną korzyść.
DAROWIZN NIE BYŁO
Innym wątkiem, który dogłębnie badały CBA i prokuratura, były oświadczenia majątkowe Pawła Adamowicza. Jak ustalono, z roku na rok rosła kwota, którą prezydent ukrywał. W przypadku urzędnika publicznego to naprawdę ciężki zarzut.
Zakończona wiosną 2013 r. kontrola CBA wykazała, że w oświadczeniach majątkowych prezydenta sukcesywnie rosła suma ukrywanych środków finansowych – od 38 tys. w 2007 r. do 320 tys. w roku 2012. Wtedy małżonkowie musieli zrozumieć, że sprawa jest poważna. Ich wersja w skrócie brzmi tak: cała rodzina, a zwłaszcza dziadkowie Magdaleny sukcesywnie przekazywali wysokie darowizny córkom Adamowiczów.
(…) Dodatkowo darowizny nie były zgłaszane do Urzędu Skarbowego. 1 lipca 2013 r. Magdalena Adamowicz złożyła więc w US jako opiekun prawny małoletnich córek tzw. czynny żal, tłumacząc lakonicznie prezenty dla swoich dzieci od ich pradziadków. Rzekomo iż „byli zaawansowani wiekiem i reprezentowali tzw. odmienną kulturę prawną, byli więźniami obozów i represji. Byli podejrzliwi wobec formalnych procedur i nie życzyli sobie jako darczyńcy dokonywania żadnych formalności.”
Trzeba przyznać, że to odważna argumentacja, zwłaszcza ze strony doktor prawa, której mąż również jest prawnikiem… (…) Wraz z czynnym żalem małżonka prezydenta złożyła w skarbówce oświadczenia o 16 (!) darowiznach, jakie mieli przekazać jej córkom pradziadkowie w latach 2006-2011 w wysokości od 12,5 do 90 tys. zł. Ich suma wynosi zawrotne 549 tys. zł.
Każdy ma prawo tłumaczyć się jak chce, ale ustalenia organów ścigania w tej sprawie były nokautujące:
CBA, Izba Skarbowa, Urząd Skarbowy, prokuratura oraz sąd stwierdziły jednoznacznie: tych darowizn po prostu nie było! Choć Magdalena Adamowicz z pasją opowiadała o zamożności, zaradności i oszczędności swoich dziadków, żadna z powyższych instytucji jej nie uwierzyła. CBA zauważyło m.in., że „kwoty oraz ich źródła pochodzenia (…) wskazują na celową próbę dopasowania przez Kontrolowanego środków wskazywanych jako należące do dzieci z tytułu otrzymywanych przez nie darowizn, tak by były one zgodne z kwotami niewykazanymi w składanych oświadczeniach majątkowych”.
POMIESZANA GOTÓWKA
Prezydent Gdańska zakiwał się we własnych tłumaczeniach. Opisaliśmy to także na podstawie dokumentów:
Wystarczy pobieżna lektura materiałów tej sprawy, by znaleźć stawiać podstawowe pytanie: skąd rzeczywiście wziął się majątek prezydenta Gdańska?
2 lipca 2013 r. prezydent Gdańska pisał do szefa CBA: „Jako zasadę podstawową przyjąłem, iż wszelkie posiadane przeze mnie środki majątkowe będą umieszczane w instytucjach finansowych w taki sposób, aby zawsze była możliwość kontroli mojego stanu posiadania. Dlatego też wszelkie posiadane środki pieniężne są umieszczane wyłącznie na kontach bankowych, albo lokowane są w papierach wartościowych, o których informacja jest powszechnie dostępna dla organów kontrolnych (…) Gdybym chciał lub miałbym cokolwiek do ukrycia, nie gromadziłbym pieniędzy na jawnych dla organów kontrolnych kontach! Wystarczyłoby wynajęcie zwykłej skrytki w banku lub trzymanie w przysłowiowej >>skarpecie<<, co z oczywistych powodów pozostawałoby poza zasięgiem właściwych organów kontrolnych.”
Adamowicz zapomniał chyba o wcześniejszym liście do Pawła Wojtunika – z kwietnia – z którego wynika, że pokaźna gotówka chowana w domu była jednak u Adamowiczów czymś normalnym: „W okresie będącym przedmiotem kontroli babcie i dziadkowie, rodzice chrzestni oraz inni członkowie naszych rodzin oraz przyjaciele rodziny z okazji narodzin córek, chrztów, pierwszej komunii, kolejnych urodzin czy imienin oraz Świąt Bożego Narodzenia czy innych zwyczajowo obdarowywali nasze dzieci prezentami często w postaci gotówki. (…) Przed ślubem mieliśmy duże oszczędności, żona pochodzi z zamożnej rodziny. W tzw. domowych schowkach gromadziła pieniądze przedmałżeńskie oraz prezenty ślubne. Kwoty z prezentów ślubnych były bardzo znaczące jak na tamte czasy, a żona dbała o to, aby były nietykalne, na czarną godzinę. Z czasem gotówka >>ślubna<< mieszała się z gotówką córek. Mamy orientacyjne zestawienia roczne ile jest której, ale nie detaliczne.”
Publicznie Adamowicz mówił o tych sprawach niewiele, raczej o pomyłkach, przeoczeniach…
= = = =
Sami państwo oceńcie, czy rzetelnie wykonaliśmy swoją pracę opisując te fakty, czy można nas wpisać w rzekomą nagonkę. Nie byliśmy zresztą jedyni, majątkiem prezydenckiej pary zajmowali się dziennikarze od prawa do lewa. W jaki sposób to robili, jakich form dziennikarskich używali, czy przekroczyli jakieś granice, nie mnie to oceniać. W 100 proc. mogę natomiast podpisać się pod publikacjami moimi i stworzonymi wraz z Markiem Pyzą.
Spotkałem kiedyś Pawła Adamowicza w Sejmie. Z daleka powiedziałem do niego „dzień dobry panie prezydencie”, odwrócił się uśmiechem, bo taki był. Miły. Ciepły. Ale gdy zobaczył, kto do niego mówi cofnął dłoń i odpowiedział tylko oschle „dzień dobry”. To było już po wspomnianej publikacji. Napisaliśmy prawdę, on o tym wiedział. Obraził się za to, ale mimo zapowiedzi, nie żądał sprostowania, ani nie wniósł przeciwko nam pozwu do sądu. Wybrał milczenie, podobnie jak przed publikacją, gdy ustami rzecznika odmówił wypowiedzi dla redakcji „Sieci” i odniesienia się do zarzutów.
Prezydent Gdańska wybrał taką linię obrony, jego sprawa. To w jakiś sposób wytłumaczalne, bo niepochlebne zdanie o nim mieli także dawni polityczni sprzymierzeńcy. Sławomir Neumann, ówczesny szef klubu Platformy Obywatelskiej w podsłuchanej rozmowie mówił o kandydatach opozycyjnych w wyborach samorządowych, którzy mieli kłopoty z prawem:
Jedynym gościem jest Adamowicz, który ma absolutnie mega twarde rzeczy, które mogłyby go wyprowadzić w kajdankach.
JESZCZE JEDNA SPRAWA. Nie zapominajmy, że śledztwo ws. nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych prezydenta Gdańska zostało zamknięte z powodu jego śmierci, a nie dlatego, że wątpliwości zostały wyjaśnione. Nie zostały.
P.S. Drogi czytelniku! Jeśli NIE JESTEŚ dziennikarzem i naprawdę uważasz, że dziennikarze nie powinni się interesować takimi sprawami, to nigdy nie zrozumiesz naszej pracy. Jeśli natomiast JESTEŚ dziennikarzem i cię to zastanawia (naprawdę są takie przypadki) to błagam, zmień zawód.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/482026-skad-przymus-kanonizacji-pawla-adamowicza-tylko-fakty