Czas jest rasistowski, dzieci są bezużyteczne, wegetarianizm ma wpływ na patriarchat – aż trudno uwierzyć, że ktoś może wygłaszać takie sądy i na dodatek mieć tytuł naukowy. Ale to się dzieje. Zachodnie uczelnie są pełne propagatorów i wyznawców tego typu bzdurnych idei
– pisze Aleksandra Rybińska na łamach tygodnika „Sieci”.
W artykule pt. „Kolonialny kalafior, czyli absurdy lewicy” Rybińska pisze o poprawności politycznej, która niszczy zachodni świat.
Poprawność polityczna i kultura woke w połączeniu z tzw. virtue signalling (odkrywanie rasizmu, homofobii, seksizmu etc. we wszystkim, w czym się da, i denuncjowanie tych, którzy się tych zbrodni dopuścili) na Zachodzie doprowadziły do zakotwiczenia się badań nad gender i rasizmem na uniwersytetach oraz entuzjastycznego poszukiwania ukrytego (czytaj: rasistowskiego, seksistowskiego, homofobicznego) znaczenia w najbardziej banalnych rzeczach i zachowaniach, jak mleko czy noszenie kółek w uszach. Wszystko może wywołać zgorszenie (trigger). Nawet nieświadomy rasizm czy seksizm stanowi tzw. mikroagresję, która usprawiedliwia makroreakcję (czytaj: histerię). Nie należy też przywłaszczać sobie cudzej kultury lub tylko jej elementów bez pozwolenia. Cultural appropriation to grzech regularnie piętnowany przez lewicowych wojowników na rzecz sprawiedliwości społecznej (spocial justice warriors). Oto kilka absurdalnych lewicowych pomysłów ostatnich lat
– czytamy.
Rybińska przywołuje kilka skrajnie absurdalnych przykładów działania politycznej poprawności. Jedną z jej ofiar padł… kalafior.
Wschodząca gwiazda amerykańskich demokratów, propagatorka New Green Deal, zasiadająca w Izbie Reprezentantów Alexandria Ocasio-Cortez uznała, że uprawianie kalafiora w ogródkach komunalnych w Nowym Jorku to forma „ekologicznego kolonializmu”. Na filmiku na YouTube Ocasio-Cortez tłumaczy, że zamiast kalafiora powinno się uprawiać palmy yucca, bo kalafior to warzywo ludzi białych, którego czarni nie lubią „i nie potrafią nawet ugotować”
– pisze dziennikarka.
Okazuje się, że również sprzątanie po psach może być rasistowskie.
Miasto Seattle było kiedyś symbolem muzyki grunge, teraz najwyraźniej aspiruje do bycia symbolem kultury woke. W 2017 r. rada miasta debatowała nad czyszczeniem chodników z psiej kupy i moczu. Gazeta „The Seattle Times” przepytała z tej okazji kilku radnych i jeden z nich – Larry Gossett – stwierdził, że wolałby, by nie czyszczono ulic z ekskrementów wężem z wodą, bo „byłoby to rasistowskie”. Mogłoby się kojarzyć bowiem z armatkami wodnymi, które były używane w latach 60. XX w. przeciwko członkom ruchu praw obywatelskich
– czytamy w tygodniku „Sieci”.
Cały tekst Aleksandry Rybińskiej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 30 grudnia br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/481527-rybinska-w-siecikolonialny-kalafior-czyli-absurdy-lewicy