Władimir Władimirowicz potrafi wszystko, ubić niedźwiedzia gołymi rękami, wyłowić bez maski amforę z dna oceanu, latać myśliwcem bez paliwa, a i lokomotywę poprowadzić, jak parę dni temu na moście do Krymu… Jeśli zechce, wzuje baletki i wykręci piruet niczym primabalerina moskiewskiego Teatru Balszoj. Po prawdzie wzuł i wykręcił, tyle, że na scenie politycznej. I za ten spektakl należy mu się od nas, Polaków, wielki kosz kwiatów…
Nikt, absolutnie nikt nie dokonał sam jeden tak wiele, jak właśnie prezydent Putin. Sam jeden, osobiście, w pojedynkę, live i bez promptera, i bez maski przypomniał całemu światu, kto rozpętał drugą wojnę światową, kto był sprawcą, a kto ofiarą. Nie wprost przypomniał, bo on inteligentna bestia jest, tylko jak na prawdziwego majstra przystało zostawił takie niedomówienie, żeby było bardziej inteligentnie…
O co chodzi? Wie już każdy, od Berlina, przez Paryż, po Waszyngton i Tokio, ale i ja nawiążę, żeby bardziej się utrwaliło: najpierw skrytykował rezolucję europarlamentu, że do wybuchu wojny nie przyczynił się pakt Hitlera ze Stalinem, zwany Ribbentropa-Mołotowa, lecz tzw. pakt monachijski i Polska, która na tym pakcie skorzystała, a później współdziałała z Niemcami w planowaniu eksterminacji Żydów. Na dowód przywołał nazwisko naszego dyplomaty Józefa Lipskiego, tego „bydlaka i antysemickiej świni”, jak powiedział, który „całkowicie podzielał poglądy Hitlera”…
Co mu się, temu Putinu, narobiło? Powodów jest kilka. Pierwszy datowany w czasach, gdy Władimir Władimirowicz jako ochotnik podjął służbę w sowieckim KGB, gdzie dostał szkołę na całe życie. Jego głównym celem od początku urzędowania w roli prezydenta posowieckiej Rosji było cofnięcie zegara historii. Wcale tego nie krył, choć nie wszyscy chcieli usłyszeć jego wyrazy ubolewania, że „rozpad ZSRS był największą katastrofą w dziejach Rosji”. A to też powiedział i od początku urzędowania na Kremlu usiłuje wdrożyć w obieg polityki międzynarodowej zmurszałą, komunistyczną narrację historyczną i odbudować sowieckie imperium, co po części mu się udało, patrz mołdawskie Naddniestrze, Czeczenia, gruzińska Osetia Poludniowa i Abchazja, oraz ukraiński Krym i Donbas… Tbilisi i Kijowa nie zdobył, ale warto pamiętać zarówno słowa Putina do prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, zdradzone przez tłumacza, że „powiesi Saakaszwilego za jaja” (prezydenta Gruzji), inicjatywę polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego w gruzińskiej stolicy, a także płonący Majdan i wspieranie przez Moskwę prorosyjskiej Partii Regionów oraz zbiegłego do Rosji prezydenta Wiktora Janukowycza.
Drugim powodem obecnych, desperackich już ataków Putina jest nieudana próba budowy antyamerykańskiej osi Moskwy-Berlina i Paryża w czasach kanclerza Gerharda Schrödera oraz prezydenta Jacquesa Chiraca, oraz wściekłość na sojusz polsko-amerykański, na rosnące wpływy naszego kraju na arenie międzynarodowej, w tym – w jego oczach – nakłanianie Unii Europejskiej do sankcji przeciw Rosji, że o podpisanych kilka dni temu przez prezydenta Donalda Trumpa w kwestii gazociągu Nord Stream nie wspomnę. Polska silna, Polska aktywna, Polska znacząca, to cierń w oku polityki Putina, ale nie tylko to. Do szewskiej pasji doprowadziło go również niedawne oświadczenie kanclerz Angeli Merkel i szefa dyplomacji Heiko Maasa o strategicznym znaczeniu NATO dla obronności Niemiec i Europy.
Trzecim powodem, który można ująć jednym zdaniem, jest fiasko putinowskiego planu stworzenia euroazjatyckiej unii bis, pod nazwą Wspólnoty Niepodległych Państw, i wewnętrzne, coraz większe problemy gospodarcze w samej Rosji. Wszystko to razem wziąwszy zmusza Putina do poszukiwania wroga, którym jest przede wszystkim Polska, USA, a najlepiej cały świat, który się sprzysiągł przeciw Rosji… Prezydent Putin nie ma dziś niczego więcej do zaoferowania własnemu narodowi, jak tylko dumę, jako erzac stabilizacji i dobrobytu. Z jakim skutkiem? Z pożądanym przez Putina, co można było zobaczyć w relacjach z odjazdu pierwszego pociągu pasażerskiego z Petersburga, rodzinnego miasta „lokomotywowego” Putina, do Sewastopola na Krymie, przez oddany niedawno do użytku most nad Cieśniną Kerczeńską.
Poza tym misterny plan rozsadzenia jedności Unii Europejskiej od środka i Sojuszu Północnoatlantyckiego się wali, kraje wspólnoty, w tym Niemcy, nie chcą przyjąć absurdalnie naiwnego planu francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona, który proponuje reset stosunków i zbliżenie z Rosją, na dodatek prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenka tymczasem ani myśli dekorować dworca w Mińsku na triumfalny wjazd Putina, wygląda też na to, że i nowy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski nie będzie tańczył w takt moskiewskiej orkiestry…
Wziąwszy pod uwagę wszystkie te aspekty, trudno się dziwić , a właściwie można było się spodziewać takiego ataku Putina na Polskę. Wbrew powszechnemu przekonaniu, Rosja jest obliczalna, a kto tego nie rozumie, ten z Rosją już przegrał. Trudno w tym kontekście się dziwić szarży Putina, obliczonej na wywołanie skandalu, na sprowokowanie nieprzemyślanych reakcji. To nie on, Putin, łże w żywe oczy, to Polska nazywa jego „prawdę” objawioną „kłamliwą wersją historii”, jak zareagowała rosyjska ambasada poprzez agencję TASS na odpowiedź premiera Mateusza Morawieckiego. po porównaniu polskiego dyplomaty Józefa Lipskiego do „bydlaka i antysemickiej świni”, rzekomo negocjującego z III Rzeszą w imieniu rządu przedwojennej RP eksterminację Żydów. Nawiasem mówiąc, jakże słuszna, wręcz finezyjna degradacja: Putin liczył na rozsierdzenie prezydenta Andrzeja Dudy, ale ten nie zniżył się do jego poziomu, zamierzony despekt, dyplomatyczny majstersztyk, w tym przypadku chapeau bas!
„Prawdziwy opór niemiecka machina wojenna napotkała dopiero ze strony Armii Czerwonej (…), to właśnie Związkowi Radzieckiemu kraje wolnej i demokratycznej dzisiaj Europy, w tym Polska, zawdzięczają swoja wolną egzystencję”,
— napisano w oświadczeniu tejże ambasady. Kabaret? Niee, polityka, po prostu polityka! Nie wyszło, nawet obliczona na prowokację przez kagiebistę Putina zagrywka kartą antysemicką.
„Ja bardzo nie lubię, kiedy politycy używają jakichś historycznych rzeczy na jakieś swoje manewry”,
— zareagował Aleksander Ben Cewi , od września ubiegłego roku ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Izraela w Polsce, zniesmaczony wypowiedzią prezydenta Putina, któremu przypomniał rosyjsko-niemieckie przymierze z tzw. paktu Ribbentropa-Mołotowa.
Czyli pudło, na całej linii. Tym razem się nie udało. Więc może 22 i 23 stycznia, na „World Holocaust Forum” w Jerozolimie, które prezydent Putin zamierza zaszczycić swą obecnością? To się wkrótce okaże. Tymczasem senator Oleg Morozow żenująco prymitywnie podgrzewa atmosferę, może w „Polsze” chwyci….
„Jeżeli polski prezydent nie przyjedzie do Izraela, będzie to dodatkowe potwierdzenie tego, że współczesna Polska nie chce uznać nazistowskich zbrodni wobec ludzkości, zbrodni na Żydach. Polska oficjalnie stanie w jednym szeregu z nazistami i tymi, którzy byli zaangażowani w masową eksterminację Żydów”,
— zacytowała Morozowa „Gazeta Wyborcza”. Ot, takie dwa nagie sierpy, albo młoty, jak kto woli: wielki mistrz…, te dwa nagie…, abyś nie tak gnuśnie…, iżbyś… Czyli ciąg dalszy nastąpi. Na razie, za ten spektakl należy się Putinowi od nas, Polaków, wielki kosz kwiatów. Rządowi nie wypada, ale mnie – owszem… Więc przesyłam go wirtualnie panu prezydentowi, który może wszystko…, jak - a propos, skoro przywołał żydowski wątek - w tym szmoncesie:
Jak to jest, panie Rapaport, że pan możesz wszystko, a ja nie? - zahacza Goldberg.
A co takiego? - pyta Rapaport.
Pan mnie możesz pocałować w…
…i tu pozostawiam takie niedomówienie, żeby było bardziej inteligentnie…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480609-dwa-nagie-sierpy-putina-i-moj-kosz-kwiatow-w-podziece
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.