Początek nowego roku obfituje w wydarzenia, których konsekwencje mogą okazać się dla Polski sporym wyzwaniem. Z jednej strony mamy ofensywę propagandową Kremla, której kulminacją mogą być izraelskie obchody wyzwolenia obozu w Auschwitz w styczniu, a z drugiej – gwałtowną eskalację napięcia na Bliskim Wschodzie wywołaną zabiciem przez Amerykanów generała Kasema Sulejmaniego, od lat nadzorującego irańskie akcje specjalne.
Według niektórych nieoficjalnych informacji, prezydent Andrzej Duda uzależnił swój udział w międzynarodowych obchodach wyzwolenia obozu w Auschwitz od tego, czy władze Izraela, które organizują te uroczystości, zgodzą się na udzielenie mu głosu. Wiadomo bowiem, że głównym gościem obchodów ma być Władimir Putin, który zapewne wykorzysta je do kolejnych oskarżeń Polski o antysemityzm. Prezydent Duda chciałby – co zrozumiałe – mieć możliwość repliki na ewentualne zarzuty, stąd ważne jest nie tylko to, aby udzielono mu głosu, ale również, aby mógł zabrać głos po wystąpieniu rosyjskiego przywódcy. Rosja z kolei chce całkowitej marginalizacji udziału Polski w obchodach, jednocześnie oskarżając prezydenta Dudę, że jeśli nie przyjedzie do Izraela to ustawi się w ten sposób „po stronie nazistów”. Jak więc widać, sytuacja jest ciągle bardzo nerwowa. Oficjalnie Kancelaria Prezydenta RP informuje, że żadnych wiążących ustaleń dotąd nie podjęto.
Na ten konflikt, wywołany przez Rosję, aby zaostrzyć relacje polsko-żydowskie i poróżnić Polskę z Zachodem, nałożył się nieoczekiwanie gwałtowny wzrost napięcia wokół Iranu wywołany zabiciem wspomnianego wcześniej generała Kasema Sulejmaniego przez Amerykanów. Nie jest jasne, jak na zabicie swojego ważnego dowódcy zareaguje Iran. Jasne jest jednak, że na Bliskim Wschodzie znów zrobiło się bardzo gorąco. W rejon Zatoki Perskiej i do Iraku ściągane są pospiesznie amerykańskie posiłki wojskowe. Staje się coraz bardziej prawdopodobne, że w przypadku dalszego zaostrzenia sytuacji i ataku odwetowego Iranu, Polska zostanie poproszona przez Amerykę o wsparcie. Niekoniecznie militarne, być może wystarczy tylko polityczne.
Oczywiście Polska nie ma żadnego własnego interesu w konflikcie z Iranem. Problemem jest co innego, że Iran skonfliktowany jest ze Stanami Zjednoczonymi i z Izraelem. Nie jest trudno sobie wyobrazić, że Izrael, mając pełne wsparcie Waszyngtonu, będzie – wraz z wpływowymi kołami żydowskimi w Ameryce – oczekiwał jednoznacznego poparcia Polski przeciwko Iranowi np. w zamian za utrudnienie antypolskiej ofensywy Kremla, zarówno podczas obchodów w Jerozolimie, jak i szerzej – wśród całej diaspory.
Jeśli do tego dojdzie, nie będzie to łatwa sytuacja dla polskich władz. Bo w Polsce nie ma społecznego przyzwolenia na zaangażowanie się w konflikt z Iranem. Z drugiej jednak strony nie możemy być bierni w obliczu historycznych fałszerstw, które próbuje rozpowszechniać Kreml. Jacek Karnowski w swoim komentarzu proponuje zasadę złotego środka. Unikać zaangażowania w konflikt irański, ale i unikać też za wszelką cenę stawania w jednym szeregu z przeciwnikami Ameryki. To dobry pomysł, tyle że wymagający ogromnych umiejętności. Trudno jest bowiem utrzymywać się długo na wąskiej linie rozpiętej nad przepaścią. Na razie jednak innego wyjścia nie widać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480572-dlaczego-konflikt-na-bliskim-wschodzie-szkodzi-polsce