Każda z dwóch możliwych (i wcale nie sprzecznych) interpretacji wydarzeń w Platformie Obywatelskiej - że Schetyna przegrał i że utrzyma władzę wystawiając zastępcę - oznacza, że partia ta wchodzi w okres silnych zawirowań i wewnętrznych walk. Dzieje się to w środku cyklu politycznego, który PO sama zdefiniowała jako kluczowy: od wyborów samorządowych (za nami), następnie europejskich (były w maju ub. roku) przez parlamentarne (październik 2019 roku, niedawno przyniosły PiS kolejną kadencję w Sejmie) po prezydenckie (rok 2020).
Nie ma żadnej możliwości, by dało się dobrze i mądrze ustawić kampanijną maszynę polityczną w sytuacji zmiany przywództwa w Platformie. Co ważne: nawet jeśli ktoś sobie wyobraża, że Tomasz Siemoniak będzie udawał przewodniczącego, a władzę zza kulis utrzyma Schetyna, to się myli. W polityce w każdym postawionym na takiej pozycji z czasem budzą się wielkie ambicje. Podobnie nadzieje, że ewentualnie Borys Budka przejmie władze, są płonne. Oceniam, że jego wygrana może oznaczać nawet rozpad PO. Nie mówiąc już o tym, że w młodym pokoleniu działaczy Platformy występuje dramatyczny deficyt myślenia politycznego na poziomie tak partyjnym, jak i niestety państwowym.
Grzegorz Schetyna miał z punktu widzenia ludzi PO wiele wad, a z punktu widzenia ekipy pisowskiej sporo zalet, ale nikt poza nim nie jest dzisiaj w stanie utrzymać jedności całej PO i lepiej zaprząc towarzystwa do pracy.
Można postawić tezę, że kluczowym dla niemożności utrzymania się przez Grzegorza Schetynę w fotelu lidera partii były dwa czynniki. Po pierwsze ciągłe intrygowanie przez Donalda Tuska, który używa swojego arsenału wpływu, ale nie ponosi żadnych konsekwencji swoich działań. Po drugie zaś, polityczna zdrada Schetyny przez Małgorzatę Kidawę-Błońską, którą lider PO wystawił, wypromował, a która odwdzięczyła się tak: Wojna w opozycji? Kidawa-Błońska: Nie wiem, czy zagłosują na Grzegorza Schetynę w wyborach na szefa PO. Uważam, że to będzie miało swoje konsekwencje w kampanii prezydenckiej. Dla dużej grupy polityków PO wygrana pani Kidawy-Błońskiej oznaczać będzie bowiem marginalizację, i oni to wiedzą.
Wiele wskazuje, że Platformiana wielka smuta dopiero się zaczyna. Działacze i wyborcy PO jeszcze zatęsknią za Schetyną.
PS. Ale fakt, że na „odnowicielskiej”, partyjnej konferencji prasowej pokazał się pan Sławomir Neumann, i nikomu to nie przeszkadzało, jest jednak charakterystyczny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480497-platformiana-wielka-smuta-dopiero-sie-zaczyna