Znowu czytam w jednej z gazet III RP taką frazę o o Stanisławie Piotrowiczu:
Były prokurator stanu wojennego.
Jak mogliśmy się kilka razy przekonać, wielu młodszych lub mniej obeznanych z historią Polaków, tyle razy słysząc tę manipulancką zbitkę słowną, uważa Piotrowicza za jakiegoś byłego głównego superprokuratora stanu wojennego. A fakty? W prowincjonalnej prokuraturze miał pecha pełnić funkcję szeregowego prokuratora w okresie stanu wojennego. Dostał jedną sprawę polityczną. Wedle kilku świadków i jak sam wiarygodnie opowiada, zrobił wszystko, by ukręcić jej łeb. Podstępem, kruczkiem prawnym, ale skutecznie. Zsyłano go potem do poślednich zadań. Opozycjonista nie został skazany i przez lata nie miał do Piotrowicza pretensji. Ba, bywało, że mówił o nim dobrze. Zmienił zdanie, kiedy sam postanowił kandydować z list opozycyjnych.
Portal wPolityce.pl wskazywał na te okoliczności od początku nagonki na Stanisława Piotrowicza:
Nasza siła jest jednak niewielka w porównaniu z siłą Czerskiej i Wiertniczej. Akcję zbudowano zgodnie z klasycznym schematem: nieprawdziwy zarzut (rzekome represjonowanie działaczy „S”), przyjęty następnie jako pewnik, pełna odporność na kontrargumenty i ciągłe powtarzanie kłamstw.
Niestety, w tym samym czasie wielu ludzi prawicy uznało, że lepiej milczeć i nie ryzykować starcia z tymi mediami III RP albo nawet koniunkturalnie wybrało drogę podlizywania się tym potężnym ośrodkom.
Porządny człowiek o którego postawie w PRL i później wielu innych porządnych ludzi zaświadcza, służący z oddaniem Kościołowi, został porzucony w obliczu skumulowanej nagonki, będącej zemstą za pilotowanie ustaw reformujących sądownictwo. I żeby było jasne, nie jest tak, żeby życiorys pana Piotrowicza był wyłączony spod krytyki i dyskusji. Nie ma pytań, których nie można mu, jak każdemu politykowi zadać. Jak choćby w tym wywiadzie:
Ale to co innego niż podłość i kłamstwa, jakimi go zalano przy bierności większości koleżanek i kolegów z PiS. Najgorsze komunistyczne szumowiny chodzą dziś w glorii światłych demokratów i autorytetów, złodzieje rozkradający majątek narodowy po 1989 roku pouczają o uczciwości, a prawica w tym samym czasie pozwala, by z jej posła robiono symbol stanu wojennego. To są kpiny z prawdy.
Tak, wiem, że taka jest polityka i że ostatecznie Stanisław Piotrowicz został sędzią Trybunału Konstytucyjnego, co jest zaszczytną funkcją. Pamiętam, że część prawicowych ośrodków medialnych jest niezdolna do przeciwstawienia się takim nagonkom, odrzucenia tefałenowskich narracji. Wielu uznało, że to dobry moment, by nie być takim do końca pisowskim - bo ludzi konsekwentnych, stabilnych w służbie prawdzie, III RP nie lubi najbardziej.
Niby zatem nic nowego. Ale jednak - bardzo to niedobrze wyszło.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/480188-piotrowicz-wyrzut-sumienia-prawicy-za-2019-rok