Prezentując swoją wizję II wojny światowej, mówiąc o Sowietach jako o równoległych okupantach odpowiedzialnych za wybuch konfliktu musimy przypominać o Katyniu, o łagrach oraz o deportacjach Polaków i Żydów. Drugą nacją obok Polaków w 1940 i w 1941 r. wywożoną przez Sowietów na Wschód była bogata część społeczeństwa żydowskiego zamieszkałego na Kresach Wschodnich
— mówi portalowi wPolityce.pl prof. Jan Żaryn, historyk, wykładowca akademicki.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Biograf ambasadora Józefa Lipskiego: „Putinowi chodzi o skłócenie Polski ze środowiskami żydowskimi na świecie i w Izraelu”
wPolityce.pl: Panie profesorze, o co chodzi Putinowi i Rosji? Władimir Putin nazwał przedwojennego polskiego ambasadora w Berlinie Józefa Lipskiego „bydlakiem i antysemitą”. Natomiast na wystawie w Moskwie wskazano, że państwa zachodnie, szczególnie Francja i Wielka Brytania zostały oskarżone o kolaborację z Niemcami przed II wojną światową.
Prof. Jan Żaryn: Putinowi chodzi o dwie rzeczy. Z jednej strony o relatywizację odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej. Ale przecież bez paktu Ribbentrop-Mołotow nie byłoby wtedy wojny. Konflikt nie miałby tak dużej skali. Sprawcami wybuchu była III Rzesza, która napadła na Polskę w wyniku zawarcia przez Niemcy paktu z Sowietami. Później do ataku na Polskę dołączyli Sowieci. Pakt Ribbentrop-Mołotow otworzył lawinę skutków, które spowodowały śmierć 55 milionów ludzi na wszystkich kontynentach. Dzięki sojuszowi Sowietów z Niemcami była możliwa zagłada Żydów przez III Rzeszę. Sowieci zachęcili III Rzeszę do rozwiązań siłowych podpisując pakt Ribbentrop-Mołotow.
W polityce rosyjskiej od dawna obserwujemy ucieczkę od te prawdy.
Ucieczka od tej prawdy w stronę relatywizacji jest jednym z celów Putina i Rosji. Ale wydaje się, że to początek drogi.
Dlaczego?
Ponieważ drugi cel Putina jest również bardzo istotny. On ciągle przejawia się w polityce rosyjskiej. Jest to przypominanie o swojej narracji, stronie żydowskiej, która stworzyła dominującą interpretację wojenną.
Na co Rosja chce zwrócić uwagę Żydom i Izraelowi swoją narracją historyczną?
Rosja chce przypomnieć Żydom, że tylko wyłącznie dzięki Armii Czerwonej i NKWD, które wkroczyły na teren Europy zakończyła się zagłada Żydów. Współczesna Rosja chce pokazać, że jest krajem, który nie tylko wygrał z faszyzmem, ale także wyzwolił Żydów spod władzy okupanta niemieckiego. A wszyscy pozostali w taki czy inny sposób co najwyżej kolaborowali z Niemcami. I dlatego nie mają statusu wyzwoliciela Żydów z Zagłady. Ta narracja jest potrzebna Rosji do stworzenia ważnego sojuszu medialnego czy propagandowego dotyczącego interpretacji II wojny światowej. Wspólnota tego sojuszu zaczyna pękać przede wszystkim z racji potencjalnie coraz lepszych stosunków polsko-żydowskich. Każde nasze dopominanie się o zwycięstwo prawdy jest bardzo istotne. Musimy przypominać także o wyjątkowości pomocy, jakiej Polska udzielała Żydom.
Niedawno ukazała się pańska książka „Polska wobec zagłady Żydów”. Dobrze byłoby gdyby mogli ją przeczytać nie tylko polscy czytelnicy…
Książka została wydana przez wydawnictwo Volumen. W styczniu będzie ukaże się jej anglojęzyczna wersja. Później pojawi się również niemiecka i hebrajska wersja mojej pracy. Mam nadzieję, że praca przebije się w natłoku opowieści o II wojnie światowej.
Nasz polski głos dopominający się o przypominanie wyjątkowości pomocy Polskiego Państwa Podziemnego dla Żydów powinien być stale przypominany.
Niewątpliwie coraz bardziej jest coraz bardziej skuteczny i niewątpliwie burzy nieprawdziwe opowieści o wojnie. Prezentując swoją wizję II wojny światowej, mówiąc o Sowietach jako o równoległych okupantach odpowiedzialnych za wybuch konfliktu musimy przypominać o Katyniu, o łagrach oraz o deportacjach Polaków i Żydów. Drugą nacją obok Polaków w 1940 i w 1941 r. wywożoną przez Sowietów na Wschód była bogata część społeczeństwa żydowskiego zamieszkałego na Kresach Wschodnich. Polska opowieść o wojnie burzy sojusz postkomunistyczno-żydowski.
Ale głos Polski o wojnie jest osamotniony. Nikt na świecie nie wspiera naszej narracji. Milczą Stany Zjednoczone. Nie odezwało się żadne państwo z naszej części Europy, które było pod sowiecką okupacją.
Mimo to musimy robić swoje. Niezależnie od tego, jaka jest przestrzeń naszej obecnej niepodległości to faktem jest, że póki jesteśmy niepodlegli, musimy robić swoje. To znaczy, musimy przedstawiać prawdę o II wojny światowej i o dwóch zbrodniczych totalitaryzmach, które zajęły środkową Europę. Narzędzia, które służą do mówienia prawdy o tych zbrodniach są w naszych rękach. To m.in. Muzeum II Wojny Światowej, które zaczęło być silniejszym nośnikiem naszych wizji przebiegu konfliktu. Mamy także inne narzędzia, które stosowane są np. w polityce rządu. Mam na myśli głos premiera Morawieckiego. Liczę, że zostanie on dostrzeżony przez państwa europejskie i odnotowany wśród naszych potencjalnych sojuszników, jakimi są kraje UE. Ta metoda jest jak najbardziej właściwa. Także każdy z obywateli powinni dawać świadectwo, jak zachowywali się nasi przodkowie, którzy pomagali Żydom. To powinno być nasze zobowiązanie moralne. Trzeba jednak również zdać sobie sprawę z tego, że w polityce nie jest łatwo.
Bo słowa prawdy nie zawsze są słuchane.
Niestety prawda też musi się politycznie opłacać. A ona nikomu z wielkich tego świata dzisiaj się nie opłaca. Nikomu się nie opłaca tworzyć konfrontacji między interesami Polski a interesami Rosji. Jesteśmy w batalii o pamięć historyczną między Polską a Rosją skazani na samotność. W tej przestrzeni odbywa się polityka ustawiania się wobec silniejszego państwa, którego interesy są bardziej tożsame z interesami Europy zachodniej.
Przykro to słyszeć, ale tak jest.
Mimo tego, że jesteśmy członkami Unii. Mimo tego, że jest wiele głosów mówiących o tym, że powinniśmy się coraz bardziej do siebie zbliżać w ramach UE. Jednak są to puste słowa, jeżeli weźmie się pod uwagę realia na przykładzie konkretów. Czyli na przykład rozprzestrzeniania na teren UE głosu dotyczącego II wojny światowej i wypływającego z doświadczenia Polski solidarności wzmacniającej głos Polski nie słyszymy.
Nie ma go ani w mediach zachodnich ani u przywódców zachodnich czy to Niemiec, czy Francji, czy Wielkiej Brytanii.
Jest to o tyle smutne, że w tej przestrzeni dotyczącej walki o pamięć historyczną jest także znak dotyczący innej sfery, która dzisiaj nie jest szczęśliwe używana. Mam na myśli konfrontację zbrojną. Być może to odpowiedź na pytanie dlaczego inne narody środkowej Europy nie są aż tak zainteresowane, żeby zadzierać z Rosją w sprawie historii i pamięci o II wojnie światowej. Jako mniejsi i słabsi partnerzy obawiają się, że mogą zostać pominięci przez Zachód. Mogą być również potraktowani jako „męczący” sojusznicy, bo wymuszają czy zmuszają do wyrażania niechcianych postaw. A my to niewątpliwie robimy w stosunku do Zachodu i jesteśmy stroną dopominającą się prawdy o II wojnie światowej. Jesteśmy więc męczącymi partnerami wobec Zachodu. Zachód nie jest zainteresowany konfrontacją między polską a sowiecką pamięcią.
Not. ems
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479847-prof-zaryn-zachod-nie-jest-zainteresowany-konfrontacja