Już kilka miesięcy temu słyszałem od polityków opozycji, że szukają kandydata „z boku”. Kogoś „jak Bodnar”, ale nie jego, bo już wtedy było wiadomo, że pan rzecznik nie wystartuje w prezydenckim wyścigu. Marzył im się ktoś spoza partii, nawet tym aktywnym w swoim ugrupowaniu. Bo kandydatka narzucona przez władze PO jest marniutka i nawet jej oficjalni zwolennicy wiedzą, że nie będzie w stanie skutecznie powalczyć z Dudą. Padło na Szymona Hołownię, warto o nim rozmawiać, nie można natomiast go lekceważyć. Bo wspierany jest po cichu przez o wiele szersze grono, niż tylko osoby deklarujące to oficjalnie.
Chcesz wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi - jak mawiali doświadczeni w polityce ludzie - idź tropem pieniędzy. Czy u Hołowni kasę widać? Z wierzchu nie. I to jest o wiele mądrzej rozgrywania partia, niż zalążek „Wiosny”, gdzie Biedroń najpierw sprosił wszystkich na wywaloną w kosmos konwencję na Torwarze, a potem dwoił się o troił w zapewnieniach, że to było za drobne. Celebryta zaczął skromnie. I zachował właściwą kolejność, najpierw poprosił o pieniądze swoich zwolenników, by zapewne niebawem z zaskoczeniem odnotować pierwsze wpłaty.
Osoby obserwujące politykę od dawna nie dadzą się nabrać na bajeczkę, że to jest kandydat „dla każdego”. „Chodźcie ze mną!” - zakrzyknął. I wszyscy pójdą? Nie, ale nie wolno go też nie doceniać. Przekaz jest tak precyzyjnie skonstruowany, że musiał być budowany na bardzo precyzyjnych badaniach. Naprawdę drogich. Myślę, że na razie największe pieniądze, jakie włożono w „projekt Hołownia” poszły właśnie na focusy.
CZYTAJ TAKŻE: Po co Polakom prezydent Szymon Hołownia? Festiwal banału na starcie kampanii
Otoczenie Szymona Hołowni zapewnia, że „nie ma i nie będzie kasy od Kulczyków i Staraków”. Wydaje mi się, że w Polsce jest o wiele więcej bogatych ludzi, którym obecny rząd i prezydent nie odpowiadają. Którzy przed 2015 rokiem robili swoje interesy w cichości i bez atencji ze strony urzędów. Wraz z przyjściem „dobrej zmiany” to się zasadniczo zmieniło. Warto włożyć nawet sporą kasę w to, by wrócić to „tego, co było”. To się przecież szybko zwróci. A to nie jest małe grono i naiwnym trzeba by być, by myśleć, że po prostu pogodzili się z „tym, co jest teraz”. Dadzą, pewnie, że dadzą, ale muszą wiedzieć komu i na co.
Było podobno takie spotkanie w Podkowie Leśnej, na którym kandydat Hołownia chciał zaczarować grono osób związanych z biznesem. Nie zaczarował, bo na większość pytań odpowiadał wymijająco, albo sugerował, że w tej czy innej kwestii jeszcze nie ma sprecyzowanego zdania. A pytano go o najróżniejsze sprawy, czego szukający mecenasa kandydat na prezydenta powinien się spodziewać. Chodzą słuchy, że usatysfakcjonował tylko przeciwników polowań, tak, takie tematy też były.
Nie mam wątpliwości, że takich narad będzie więcej. I że w końcu każdy ustali na jakich zasadach chce wejść do tej gry. Stawka jest niebagatelna, a to naprawdę wyrafinowani gracze.
POLECAM NAJNOWSZY NUMER TYGODNIKA „SIECI” ==> W noworocznym numerze tygodnika „Sieci”: Kto stoi za Hołownią. Będzie mało autentyzmu, za to mnóstwo pieniędzy i badań sondażowych
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479755-o-holowni-warto-rozmawiac-nie-mozna-natomiast-go-lekcewazyc