Tuż przed świętami odżył medialnie pomysł, by to Beata Szydło ponownie stanęła na czele sztabu wyborczego prezydenta Andrzeja Dudy. Entuzjazm dla takiego politycznego duetu jest zrozumiały: odwołuje się do wielkiego, arcydemokratycznego (bo odniesionego wbrew oligarchii i największym mediom) zwycięstwa roku 2015, jest podkreśleniem jednoznaczności ideowej i wierności obietnicom wyborczym. Także wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego, gdzie była jednym z liderów kampanii, pokazał jaką potrafi wykrzesać polityczną moc.
Czyli przesądzone? Niekoniecznie. Jak wynika z moich informacji, dużo bardziej prawdopodobny jest wariant aktywnego udziału pani premier w kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy, ale jednak nie w roli szefa sztabu. Bardziej realne wydaje się jej stanięcie na czele na przykład Komitetu Honorowego albo innego ciała przy kampanii.
Co ważne, ku takiemu rozwiązaniu zdają się skłaniać zarówno doradcy pani premier, jak i otoczenie sztabowe pana prezydenta.
Z kilku powodów.
Gdy mija pierwszy zachwyt pomysłem, każdy doświadczony sztabowiec uświadamia sobie ryzyka związane z powtórką układu z roku 2015. Obaj politycy są bowiem już inni, doświadczeni, niekiedy poranieni. Nie ma więc żadnej gwarancji, że współpraca byłaby równie efektywna jak pięć lat wcześniej. Mogłaby zagrać tak samo, ale równie dobrze mogłaby się nie udać. Pojawia się też pułapka toczenia starej bitwy w nowej wojnie - społeczeństwo też się przecież zmieniło. Trzeba to wszystko odczytać na nowo, świeżym okiem.
Co więcej, w każdej kampanii najważniejszy jest świeży napęd, głód zwycięstwa, a w przypadku kampanii urzędującego prezydenta jest to czynnik jeszcze bardziej istotny. Chodzi bowiem o to, by wciąż reprezentować obóz zmian, w tej grze nie ma nic gorszego niż samozadowolenie. Nie znaczy to, że pani premier nie ma w sobie tej energii i dynamiki, na pewno by dała radę, ale być może z punktu widzenia kampanii Andrzeja Dudy trzeba szukać nowych zasobów. Poza tym od 2015 roku waga polityczna pani premier bardzo wzrosła, a szef sztabu musi być postacią jednoznacznie podległą kandydatowi. To mogłoby rodzić niedobre dla obu stron napięcia.
Z moich informacji wynika też, że sama pani premier Beata Szydło wcale nie pali się do roli szefa sztabu, też doskonale rozumiejąc wspomniane wyżej możliwe komplikacje.
Natomiast źródła w obu środowiskach potwierdzają, że jej aktywne włączenie się w kampanię w jakiejś innej roli jest oczywiste i naturalne. Co zresztą podkreśliła w jednym z niedawnych wpisów:
Wedle moich źródeł pani premier pozostaje w stałym kontakcie z prezydentem, była już rozmowa o kampanii, ale żadne konkretne deklaracje nie padły z żadnej ze stron.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479523-szydlo-z-duda-tak-ale-inaczej-niz-myslicie