Skąd to przekonanie, że obce siły są większymi gwarantami suwerenności i niepodległości niż polski rząd?
Politycy w Polsce coraz bardziej narzekają na podziały między nimi przenoszące się na wszystkie inne sfery, w tym na rodziny. Rozmawiam z nimi o tym często nieoficjalnie. Opowiadają o małżeństwach rozbitych przez politykę, o międzypokoleniowej wrogości w rodzinach z jej powodu, o zakończonych przyjaźniach i coraz chłodniejących znajomościach. Ale także o zepsutych przez polityczne podziały świętach, choć wtedy powinno się zwracać uwagę na to, co łączy, a nie na to, co dzieli. Wiele wskazuje więc na to, że także tegoroczne święta Bożego Narodzenia w wielu rodzinach przebiegały pod znakiem podziałów. Tym bardziej że sporo polityków uważa, iż nie sposób utrzymać związków, gdy członkowie rodziny sympatyzują ze zwalczającymi się politycznymi ugrupowaniami.
Politycy twierdzą, że polityczne podziały są obecnie praktycznie nie do pokonania i przypisują to amplitudzie oraz natężeniu emocji związanych z konfrontowaniem politycznych poglądów. Ale dlaczego akurat teraz różnice poglądów miałyby mieć takie skutki, jakich wcześniej nie miały? I dlaczego tak często sprowadza się je do psychologii? Przecież w Polsce polityczne podziały miały wpływ na życie publiczne i prywatne właściwie od zawsze (w sensie istnienia politycznej świadomości), ze szczególnym natężeniem od wieku XVIII, czego kulminacją były rozbiory i utrata niepodległości. I nie zniknęły wraz z odzyskaniem niepodległości po pierwszej wojnie światowej, czego świadectwem jest ówczesna literatura, z „Generałem Barczem” i „Mateuszem Bigdą” Juliusza Kaden-Bandrowskiego czy „Przedwiośniem” Stefana Żeromskiego na czele.
Współcześni politycy nie zwracają uwagi na to, co było uświadamiane w końcówce XVIII wieku, podczas XIX-wiecznych powstań czy w międzywojennym dwudziestoleciu w XX wieku oraz podczas II wojny światowej i w okresie powojennego sowieckiego zniewolenia. Podziały mają największe skutki wtedy, gdy chodzi o fundamentalne wartości, z suwerennością i niepodległością na czele. I właśnie wtedy te podziały dotyczyły wszystkich sfer życia, czyli także rodzin. Wystarczy przywołać czasy obcych interwencji w XVIII wieku, XIX-wieczne powstania narodowe, wojnę polsko-bolszewicką czy Polskie Państwo Podziemne. W czasach pokoju i stabilności podziały aż tak ostre nie były. Dlaczego zatem są znowu bardzo ostre obecnie, gdy Polska jako państwo zaznaje długiego okresu pokoju?
Wydaje się, że sytuacja w Polsce w jakimś sensie przypomina obecnie tę w Wielkiej Brytanii w związku z brexitem. Oczywiście w Polsce nie chodzi o opuszczanie Unii Europejskiej, skoro polskie społeczeństwo należy do najbardziej euroentuzjastycznych. W Wielkiej Brytanii dla wielu obywateli irytujące, a wręcz nieznośne było ograniczanie suwerenności państwa przez instytucje i prawo Unii Europejskiej, skoro to państwo przez wieki nie było podbite, a samo podbiło kawał świata. To się ujawniło w kampanii poprzedzającej referendum dotyczące brexitu oraz w tym, co się działo przez następne ponad trzy lata po głosowaniu i decyzji o wyjściu z UE. Ujawniło się nie tylko w brytyjskim społeczeństwie, w ramach poszczególnych części Zjednoczonego Królestwa, ale także wpłynęło na przyjaźnie i relacje rodzinne. I decydujący jest tu czynnik suwerenności oraz niepodległości państwa.
W Polsce nie ma problemu polexitu, ale bardzo istotna jest kwestia łatwości, z jaką obecna opozycja jest skłonna i zdolna do oddawania dużych segmentów suwerenności i niepodległości w imię skuteczności politycznej walki. Przejawia się to w donosach na polski rząd, w ścisłej współpracy w dziele tworzenia „polskiego dossier”, w zachęcaniu, upoważnianiu i cedowaniu na instytucje UE, z Komisją Europejską i Trybunałem Sprawiedliwości UE na czele, decydowania o polskich sprawach, nawet gdy jest to sprzeczne z europejskimi traktatami i dotychczasową praktyką. Poziom i zakres współpracy opozycji z zewnętrznymi siłami jest już postrzegany przez polityków i sympatyków obecnie rządzących jako zagrożenie dla suwerenności i niepodległości Polski, jako kolaboracja, a wręcz zdrada narodowych interesów.
Oczywiście działa to także w drugą stronę, co sprawia, że skala oporu przeciwko narastającej ingerencji w polskie sprawy jest przez polityków i zwolenników opozycji postrzegane jako wyprowadzanie Polski z UE. I to ma być groźne, skoro UE jest uznawana za gwaranta właściwie wszystkiego, co się w Polsce dzieje i co jest traktowane jako bezdyskusyjna cywilizacyjna zdobycz. To oznacza, że główny spór w Polsce, mimo że żyjemy w czasach pokoju, znowu dotyczy suwerenności i niepodległości. A wtedy podziały są wyjątkowo ostre i przebiegają nie tylko w społeczeństwie, ale także w rodzinach. Skoro zatem skutki podziałów są tak bardzo widoczne w Wielkiej Brytanii, jeszcze bardziej powinny być widoczne w Polsce w związku z jej historią, przynajmniej w ostatnich 250 latach. I oczywiście są widoczne, właśnie ze względu na dramatyczną przeszłość naszego kraju.
Może zadziwiać, że opozycja i jej sympatycy dostrzegają coraz ostrzejsze podziały, a nie widzą istotnych przyczyn tych negatywnych zjawisk. A przecież zasadnicza przyczyna leży w kwestiach zagrożonej suwerenności i niepodległości, a przynajmniej w poczuciu tego. Gdyby tego nie było, podziały byłyby znacznie mniej fundamentalne, ostre i głębokie. Tymczasem wszystkie działania opozycji są postrzegane przez jej polityków i sympatyków jako ratowanie Polski, a nie wyzbywanie się suwerenności i ograniczanie niepodległości. Zupełnie jak w drugiej połowie XVIII wieku. I na odwrót: obecnie rządzący oraz ich zwolennicy widzą w tym te same procesy, które doprowadziły do targowicy i ostatecznego upadku I Rzeczpospolitej.
Z przeszłością łączy obecną sytuację w Polsce zadziwiający brak refleksji (po stronie opozycji i jej sympatyków), dlaczego obcym siłom miałoby tak bardzo zależeć na wzmacnianiu suwerenności i niepodległości Polski. Tym bardziej że miałoby się to odbywać przez ich rozmywanie, wypłukiwanie czy ograniczanie. Skąd to przekonanie, że obce siły są większymi gwarantami suwerenności i niepodległości niż polski rząd? Czy to, co się działo w drugiej połowie XVIII wieku nic nie mówi, niczego nie uczy? Podziały w polskim społeczeństwie i w rodzinach są właśnie dlatego obecnie tak ostre i głębokie, że duża część obywateli dostrzega historyczne analogie i historyczne lekcje. I nie ma lepszego sposobu zahamowania tych negatywnych zjawisk jak poprzez skończenie z szukaniem pomocy na zewnątrz, na „obcych dworach”. W przeszłości to się kończyło utratą suwerenności i niepodległości oraz jeszcze większymi podziałami, także przebiegającymi w poprzek rodzin. Czy chociaż raz Polak nie może więc być mądry przed szkodą?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479372-podzialy-w-polsce-takze-w-rodzinach-znowu-sa-bardzo-ostre