To będą bardzo trudne święta, pierwsze bez ojca. Jego śmierć jest dla mnie wielką stratą. Nie ma dnia, bym o nim nie myślał i nie odczuwał jego braku. Często dzieliliśmy się refleksjami, spojrzeniem na przeróżne kwestie. Ojciec miał w sobie pewną uniwersalność. Nieustępliwość i wiarę w człowieka. Głód wiedzy, poznania i rozpoznania trendów jutra
—mówi premier Mateusz Morawiecki w poruszającej rozmowie opublikowanej na Wirtualnej Polsce.
CZYTAJ WIĘCEJ: Premier Morawiecki składa Polakom życzenia: Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas. Czas podawania sobie ręki na zgodę
Trochę podobne święta już raz przeżywałem, w grudniu 1981 roku. Wprowadzono stan wojenny, tata musiał się ukrywać, nie było go z nami. Spadły wtedy na mnie męskie obowiązki. Musiałem jako 13-latek szybko dorosnąć. Do dziś pamiętam, jak po zmroku – wbrew godzinie milicyjnej – jechałem do lasu po choinkę. To był specyficzny, smutny czas. W tym roku będzie podobnie. Z tą różnicą, że tata odszedł bezpowrotnie
—wspomina szef rządu.
Morawiecki wspomina „specyficzne, tradycyjne potrawu”, jakie miał w domu za młodu.
Kolędowanie, potrawy… Na przykład mama przywiozła ze Wschodu tradycję robienia kutii. To nie jest popularna potrawa na Mazowszu. Naszą rodzinną tradycją jest też coś, co zapoczątkował mój tata. U nas w domu prezentów nie otwiera się w Wigilię, a dopiero w pierwszy dzień Świąt. Taka tradycja…
—przyznaje Morawiecki.
Pytany czy tęskni za ojcem, który zawsze u ich w domu rozpoczynał wigilijną kolację, odpowiedział:
Kilka razy zdarzyło mi się chwycić za telefon i wybrać jego numer. „Tato” – tak mam go wciąż zapisanego w komórce. Wybierałem ten numer i w tej samej chwili orientowałem się, że już go nie ma… Bardzo tęsknię
—mówi.
W rozmowie pojawi się również wątek ostatnich dni, tygodni przed śmiercią Kornela Morawieckiego. Premier podkreśla, że do samego końca wierzył, że jego ojciec może wyjść z choroby obronną ręką.
Lekarze dawali jeszcze jakąś szansę, jestem im za to bardzo wdzięczny, dzięki temu wierzyłem do samego końca. W dwóch ostatnich tygodniach sytuacja bardzo się pogorszyła. A w kilku ostatnich dniach było już bardzo źle. (…) Rozmawialiśmy niemal do samego końca. Niemal, bo nasza ostatnia poważna rozmowa miała miejsce kilka dni przed śmiercią taty. Później zaczął tracić świadomość
—mówi premier.
W wywiadzie Mateusz Morawiecki mówi również o przesłuchaniach Łąkowej w czasach PRL-u.
Byłem tam chyba ze 20 kilka razy. Zazwyczaj kończyło się na kilkugodzinnym przesłuchaniu z bardzo nieprzyjemnymi elementami psychologicznymi. Dokładniej pamiętam dwa takie zdarzenia. Pierwsze, gdy funkcjonariusz wyjął z szuflady pistolet. „Nabój jest w komorze. Zaraz sprawdzimy” – powiedział do mnie, po czym wycelował i nacisnął spust. Broń nie wystrzeliła
—wspomina.
Morawiecki odpowiada również na zarzut, który często pada ze strony opozycji, która mówi, że jest on zależy od Jarosława Kaczyńskiego.
Jest między nami dobry podział ról. Z jednej strony szef partii, który kieruje całym obozem politycznym. Pamiętajmy, że to Jarosław Kaczyński ze swoim bratem są twórcami sukcesu politycznego. Jarosław Kaczyński jest osobą decydującą, jeśli chodzi o strategię polityczną.
A jednocześnie rzeczą dla nas naturalną jest to, że w najbardziej strategicznych, kluczowych miejscach zaznacza swoją obecność i wyraża swoje zdanie. Sam także często konsultuję się i proszę go o radę, jako osobę o wiele bardziej doświadczoną ode mnie, ale także jako szefa obozu. Podział jest, rzekłbym, kompatybilny, nie widzę żadnej sprzeczności. I nie mam z tym żadnego problemu
—wyjaśnia.
Sam premier rządu o Jarosławie Kaczyńskim mówi w samych superlatywach.
Ogromnym autorytetem politycznym. Najwybitniejszym polskim politykiem nie tylko ostatniego 30-lecia. Zresztą, politykiem z niesamowitym wyczuciem, zmysłem społecznym i intuicją. A w pozapolitycznych tematach – także osobą o wielkiej erudycji, dystansie do siebie i z pierwszorzędnym poczuciem humoru. Na dodatek niesamowicie odporną psychicznie, radzącą sobie z mową nienawiści, agresją. Proszę sobie przypomnieć ten przemysł pogardy wymierzony w jego stronę
—mówi Morawiecki.
Szef rządu przyznał także, że śmieszą go groźby opozycji, która przekonuje, że stanie wraz z innymi politykami obozu Zjednoczonej Prawicy przed Trybunałem Stanu.
Powiedzieć, że się tego nie boję, to jest za mało. Kompletnie nie robi to na mnie wrażenia. Powiem więcej: każdy kolejny raz, gdy to usłyszę albo przeczytam, wzbudza to we mnie coraz większą wesołość.
I mam nadzieję, że podobnie myśli pan prezydent Duda, który jest znakomitym strażnikiem konstytucji i jednocześnie osobą, która chce zmieniać naszą rzeczywistość na lepsze. Dzielimy z panem prezydentem ten sam system wartości
—podkreślił.
kk/Wirtualna Polska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479219-poruszajace-slowa-premiera-morawieckiego-bardzo-tesknie