Oczekuję od tych wszystkich dziennikarzy, tak wnikliwie badających sprawę zarówno sprawę Marka Kuchcińskiego, jak i Mariana Banasia, że zajmą się tą sprawą. To oczywiście wołanie na puszczy, bo wiem, że z przyczyn czysto partyjnych, zaangażowania politycznego, tego tematu nie podejmą
— mówi portalowi wPolityce.pl o sprawie zarzutów formułowanych pod adresem prof. Tomasza Grodzkiego Joanna Lichocka, posłanka Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowe fakty ws. Grodzkiego! Padły konkretne kwoty. „Powiedział, że nie udało się uratować teścia, bo trupa przywieźliśmy”
Joanna Lichocka podkreśla, że po ostatnich zarzutach kierowanych pod adresem marszałka Senatu negatywnie ocenia nie tylko reakcję Tomasza Grodzkiego, ale również postawę niektórych dziennikarzy.
Oceniam tę sytuację bardzo negatywnie. Przede wszystkim oceniam bardzo negatywnie zachowanie dziennikarzy. Wszyscy ci tzw. dziennikarze śledczy, tak dociekliwi w sprawie pana Banasia, w sprawie lotów pana marszałka Kuchcińskiego, nabrali wody w usta. Ubierają choinkę, szukają karpia, kupują prezenty, kompletnie nie widzą tematu. To oznacza niestety, że większość z tych dziennikarzy jest dziennikarzami stronniczymi, którzy używają warsztatu dziennikarskiej do walki politycznej, a nie do wyświetlania rzeczywiście wątpliwych spraw dotyczących osób na najwyższych stanowiskach
— mówi posłanka.
Te zarzuty są bardzo poważne. To nie jest jedna osoba. To jest kilka przypadków i wypowiedzi pana marszałka Senatu wskazują na to, że jest coś na rzeczy. Pan marszałek nie zanegował, że przyjmował pieniądze. Mówi, że nie na operację – mówi, że na prenumeratę pism albo że w prywatnym gabinecie, a to się nie liczy. Pan marszałek swoimi wypowiedziami daje niestety podstawy do tego, by bardzo poważnie potraktować zarzuty stawiane wobec niego przez pacjentów
— podkreśla.
Posłanka PiS wskazuje, że sprawa prof. Grodzkiego może odsłaniać szersze zjawisko trawiącej polski system opieki zdrowotnej.
Ta sprawa wymaga poważnego wyjaśnienia. Być może pokazuje ona pewne zjawisko, nigdy nienazwane, nigdy publicznie nieopisane, że lekarze mając prywatną praktykę, w sposób preferencyjny traktują w szpitalach publicznych tych pacjentów, którzy zgłaszają się do nich prywatnie. Płacą za prywatne wizyty, a potem ten sam lekarz sprawia, że są operowani w szpitalu publicznym. Jak było w tym przypadku – nie wiem. Czy jest to sprawa korupcji, czy tylko patologii w funkcjonowaniu służby zdrowia – mieszania prywatnej praktyki z wykorzystywaniem do tego publicznej placówki – nie wiem. To warto wyjaśnić
— zaznacza Joanna Lichocka.
Oczekuję od tych wszystkich dziennikarzy, tak wnikliwie badających sprawę zarówno sprawę Marka Kuchcińskiego, jak i Mariana Banasia, że zajmą się tą sprawą. To oczywiście wołanie na puszczy, bo wiem, że z przyczyn czysto partyjnych, zaangażowania politycznego, tego tematu nie podejmą
— mówi.
Nie jestem tak prędka w nawoływaniu do dymisji, ponieważ wiem, że sprawa musi być udokumentowana. Dlatego czekam na weryfikację tego, co już wiemy i analizę tego, co się dzieje. Natomiast pan marszałek nie powinien mówić o nagonce, nie powinien się uchylać od bardzo poważnego wyjaśnienia każdego z tych przypadków
— kończy, odpowiadając na pytanie o ewentualną dymisję marszałka Grodzkiego.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Lazar o orędziach Grodzkiego: „Wyprawianie takich megalomańskich autoprezentacji jest po prostu niestosowne”
Not. kb
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479121-tylko-u-nas-lichocka-o-grodzkim-zarzuty-sa-powazne