Rację ma Marcin Wikło, który w swojej majonezowej krucjacie na rzecz Kieleckiego (sam również jestem jego fanem - majonezu, choć Marcina po trochu też) nawołuje, by to właśnie był temat, który - jeśli już inaczej się nie da - podzieli polskie rodziny przy stołach wigilijnych, a później świątecznych. Nazwa naszego portalu robi jednak swoje i nie sposób nie zastanowić się, czy polityka pojawi się przy naszych rozmowach z małżonkami, rodzicami, dziećmi, dziadkami, szwagrami, teściami i wszystkimi, których widujemy czasem raz do roku, a czasem i rzadziej. I jak w słynnym już obrazku, który co roku robi furorę w sieci - z czego trzeba przygotować się, zanim wyciągniemy wobec stryja albo ciotki najcięższe działa argumentów?
Po pierwsze, temat-evergreen, niewypadający z „bieżączki” w zasadzie nigdy, czyli sądownictwo. Ostatnie kontrowersje wokół ustawy, która zmienia zapisy dyscyplinarne wobec sędziów, mocne słowa na linii Małgorzata Gersdorf - Andrzej Duda, wreszcie historia Jana Śpiewaka i jemu podobne przypadki - wszystko to pozwoli raz jeszcze odkopać spór o Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy i kolejne odcinki tej politycznej serii. Z perspektywy świątecznego stołu, gdzie polityka jest traktowana zazwyczaj nieco po macoszemu, temat ten jawi się niemal jak niekończąca się telenowela rodem z Wenezueli. Nawet najlepsze opery mydlane w końcu jednak tracą najwierniejszych fanów: wydaje się, że od dłuższego czasu ognisko emocji wokół zmian w sądownictwie jest dużo mniejsze niż jeszcze jakiś czas temu. O co zresztą zadbali i politycy, i sami sędziowie.
Po drugie, zbliżające się wybory prezydenckie. Szanse Andrzeja Dudy, ocena pięciu lat jego prezydentury, wreszcie oferta ze strony opozycyjnej - wszystko to zapewne pojawi się przy stole, jeśli już polityka przebije się przez zapach barszczu i pierogów. Ktoś przypomni odwołaną wizytę Donalda Trumpa, jeszcze inny temat zniesienia wiz do Stanów Zjednoczonych, co bardziej złośliwi przypomną postać Adriana z „Ucha Prezesa”. Tak czy inaczej na tle prezydenta Dudy, jego kontrkandydaci (przynajmniej jeśli chodzi o stan na 25 grudnia, później będzie sporo czasu, by to zmienić) nie jawią się przesadnie mocno jako realna polityczna alternatywa. Małgorzata Kidawa-Błońska nie jest, przynajmniej na dziś, politykiem formatu pierwszoligowego (inna rzecz, że Duda w grudniu 2014 roku też nie był), Władysław Kosiniak-Kamysz nie był jak dotąd w stanie wrzucić do debaty publicznej własną agendę tematów, o kandydaturze Szymona Hołowni wielu Polaków może w ogóle usłyszeć po raz pierwszy, a Lewica i Konfederacja wciąż stoją w blokach startowych. O wyborach prezydenckich, zbliżajacym się wyścigu na konwencje, autobusy i wizyty w terenie, wreszcie o zmęczeniu tematem permanentnej kampanii wyborczej (to już czwarte z rzędu bez chwili wytchnienia) - zapewne będzie się mówić.
Jeśli wspomniane zmęczenie nie zdoła zniechęcić naszych gości i domowników od rozmów o polityce, to z pewnością parę zdań padnie o nowym-starym rządzie Mateusza Morawieckiego. Tutaj zbyt wiele się nie zmieniło, biorąc pod uwagę rok do roku, zwłaszcza z perspektywy codziennej, nieprzesadnie zaangażowanej aktywności Polaków. Jedno premiera i jego gabinet lubią i doceniają, inni darzą zupełnie innym zestawem uczuć i ocen, ale o polityce rządu zapewne kilka zdań przy stole padnie. Temat polityki socjalnej, prorodzinnej i społecznej, wsparcia dla emerytów czy przedsiębiorców - gdzieś w tle naszych rozmów mogą się przewinąć. Tym bardziej, że sam premier zadbał, by tuż przed świętami z ekranów telewizorów i szpalt gazet popłynął przekaz o sporym symbolicznym sukcesie Morawieckiego, czyli budżecie bez deficytu.
Po czwarte, z całą pewnością - jeśli już polityka zapuka do drzwi - nie zabraknie rytualnego narzekania na jakość naszej polityki i samych polityków. Historii w ostatnich tygodniach nie brakowało - sprawa Mariana Banasia, prezesa Najwyższej Izby Kontroli i zamieszania wokół raportów służb specjalnych co do jego krakowskich zakrętów na ścieżce życiowej, wybrzmieć musi (bo i temat domów schadzek ku temu wdzięczny). Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby na kolejnym oddechu pojawiły się pytania stawiane marszałkowi Senatu, Tomaszowi Grodzkiemu. Zarzuty są to poważne i choć jak dotąd polegają raczej na klasycznym sporze słowo przeciwko słowu, to sam pan marszałek mógłby chyba zrobić więcej, by te opowieści przeciąć szybciej i dosadniej.
Wreszcie jak już ponarzekamy na tego czy innego polityka, do gry powinny włączyć się krokiety. Pardon, konkrety. Tematów nie brakuje: rosnące ceny (zwłaszcza żywności), pytania o ceny energii po nowym roku, jakość służby zdrowia, rozwój infrastruktury drogowej (otwierane przypadkowo tuż przed świętami kolejne obwodnice), wreszcie pytania o klimat (zwłaszcza że to kolejne Boże Narodzenie bez śniegu) czy smog - spraw sporo, a pewnie każdy z Czytelników mógłby dodać kolejne, bliższe sercu czy lokalnym sprawom. Agenda jest tak długa i barwna, że trudno jednoznacznie stwierdzić, co zaszkodzi, a co pomoże poszczególnym partiom i obozom.
W perspektywie Bożego Narodzenia ma to zresztą znaczenie wtórne. Jeśli już sprawy publiczne i te stricte polityczne przy stole się pojawią, proszę jednak pamiętać, że to święta radosne, wszak mamy się z czego cieszyć - narodzenie Chrystusa i wcielenie Boga jest wiadomością fenomenalną, wykraczającą daleko poza codzienne kłótnie i spory. Może więc oddech od polityki przy świątecznym stole nie zaszkodzi? Do końca roku jeszcze nie raz zdążymy się o nią pospierać, a tymczasem może ją zastąpić spór o majonez i jakość bigosu. Dobrych Świąt!
ZOBACZ TAKŻE NOWĄ ODSŁONĘ MAGAZYNU BEZ SPINY - PROSTO Z ANTENY WPOLSCE.PL:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/479082-piec-tematow-politycznych-na-swiateczny-stol-i-nowy-rok