Polsce budzę emocje negatywne i pozytywne, jak dzisiaj te proporcje wyglądają, nie wiem - mówi były premier i były przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Nie mam osobistego powodu, żeby budzić się i zasypiać z myślą - chcę być prezydentem - dodaje.
Wypowiedź opublikowano w sobotę na portalu Wp.pl, jako zapowiedź całego wywiadu, który ma się pojawić w niedzielne popołudnie.
Tusk został zapytany, czy jeżdżąc i widząc pełne sale, nie ma refleksji, że źle zrobił nie zagospodarowując tej energii w wyborach prezydenckich.
Ja w Polsce budzę emocje pozytywne i negatywne, nie muszę tego jakoś uzasadniać, to dla mnie źródło wielkiej satysfakcji, bo człowiek który się zajmuje działalnością publiczną, musi budzić emocje i pozytywne i negatywne. Pytanie jest oczywiście zawsze o proporcje. Jak dzisiaj te proporcje wyglądają, nie wiem
—powiedział Tusk.
Dodał, że podejrzewa, iż jego poglądy na świat i na Polskę „nie są jakoś unikatowe, czy ekstrawaganckie, ale chyba też nie są większościowe”.
Ja nie mam jakby osobistego powodu, żeby budzić się i zasypiać z jedną myślą: chcę być prezydentem. Raz próbowałem. Byłem wiele lat premierem. Raz zrezygnowałem z kandydowania w roku 2010, chociaż bardzo wielu ludzi mnie namawiało
—wskazał.
Robiłem z reguły te rzeczy świadomie. I przegrywałem i wygrywałem, świadomy swojego celu. Włączyłem rozsądną i chłodną analizę. Skoro nie mam tego, że muszę, to stać mnie na to, by liczyć i oceniać. Nie tylko swoje szanse, ale to, co mogę zrobić najlepiej, co mogę zrobić gorzej
—dodał.
Tusk stwierdził, że wydaje mu się, iż jest wyraźnie trudniejszym do zaakceptowania kandydatem przez większość Polaków bo „budzi emocje i spór, w sposób ostrzejszy niż większość tych, którzy się zgłosili do kandydowania”.
Dodał, że przez ostatnie lata obserwował to, co działo się w Polsce, myślał o swojej roli.
Wyjechałem z Polski ciałem, wszystkie emocje zostały tam. Zresztą moi przeciwnicy i oponenci nie dali mi zapomnieć ani na sekundę
—powiedział.
Tusk odniósł się również do kompromitacji posłów opozycji, którzy w czwartek nie przyszli na głosowanie w Sejmie ws. trybu procedowania ustawy o ustroju sądów powszechnych. W głosowaniu w sprawie włączenia do porządku obrad projektu ustawy sądowej autorstwa posłów PiS nie wzięło udziału 32 posłów opozycji, w tym 11 z Koalicji Obywatelskiej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Opozycja tak walczy o sądy, że nie przyszła na głosowanie w Sejmie. Hołownia: „Można było wygrać. Tylko trzeba być w pracy”
Wpadka jest wpadką, nie ma tu co tłumaczyć. Ale to, że będziemy mieli „ustawę kagańcową”, to nie dlatego, że grupa posłów nie przyszła na głosowanie, tylko dlatego, że większość parlamentarna chce tej ustawy
—powiedział Donald Tusk w wywiadzie dla Wirtualnej Polski odnosząc się do nieobecności posłów opozycji na głosowaniu ws. włączenia do porządku obrad projektu ustawy sądowej.
Przez myśl nie może nam przejść, że jak oni kłamią, to my też zaczniemy kłamać, tylko jeszcze lepiej. To niepotrzebne. Trzeba włączyć na wyższym poziomie kreatywne myślenie, tego brakuje dziś opozycji w Polsce (…), i włączyć emocje
—ocenił.
Ja znam tych ludzi. Oni naprawdę kochają Polskę, tylko za diabła tego czasami nie widać w ich reakcjach i sposobie mówienia
—stwierdził.
Na pytanie dziennikarza, czy nawiązuje do nieobecności części posłów opozycji podczas czwartkowego głosowania w sprawie włączenia do porządku obrad projektu ustawy sądowej, Tusk odparł:
wpadka jest wpadką, nie ma tu co tłumaczyć.
Ale ja bym nie linczował posłów za to, że czasami robią jakąś głupotę. To trzeba oczywiście palcem pokazać, ale zło dzieje się gdzie indziej. To, że będziemy być może mieli tę ustawę kagańcową, to nie dlatego, że grupa posłów nie przyszła na głosowanie, tylko dlatego, że większość parlamentarna chce tej ustawy. Tu jest istota problemu. Ja nie usprawiedliwiam (…), ale źródłem problemu nie są dziś ci posłowie, którzy - jakby to powiedzieć - dali trochę ciała
—powiedział.
Tusk w wywiadzie dla portalu Wp.pl, którego fragment opublikowano w sobotę, został zapytany, czy rezygnując ze startu w wyborach prezydenckich, zagwarantował w swojej ocenie reelekcję Andrzeja Dudy. Jak podkreślił, jego intencja była dokładnie odwrotna.
Biorąc pod uwagę stan przygotowań PiS do atakowania mnie - bo też to obserwowałem - wydaje mi się, że raczej utrudniłem reelekcję, niż ułatwiłem
—powiedział. Jego zdaniem, jeśli poparcie Dudy wynosi ok. 50 proc., to pytanie jest, kto może „przeciągnąć na swoją stronę” 2-4 proc. wątpiących.
Na pytanie, jakie są słabe strony Andrzeja Dudy, Tusk odparł, że lepiej zapytać o mocne, bo „wtedy będzie dużo krótsza odpowiedź”.
Nie mówię, że on nie jest mocnym kandydatem, jeśli chodzi o poparcie. Ma za sobą wielką machinę partyjno-państwową
—zaznaczył.
Duda ma też za sobą - przekonywał Tusk - pięć lat prezydentury, która była „karykaturą”.
Bo dla prawie każdego Polaka prezydent, przynajmniej w marzeniach, to ma być ktoś, kto jest ponad partiami politycznymi, kto jest niezależny, kto jest autorytetem
—dodał.
Jak mówił, ma w oczach „przykre i ponure momenty, kiedy pan prezydent Duda, kłaniając się nisko chce podać rękę Jarosławowi Kaczyńskiemu, a ten się odwraca z obrzydzeniem i idzie dalej”.
Nie lubię prezydenta Dudy, ale to jest prezydent mojej ojczyzny, mojego kraju. Jeśli ktoś tak upokarza prezydenta Polski, to upokarza mnie i wszystkich nas wkoło
—powiedział.
Nie uważam prezydenta Dudy za mocnego kandydata, natomiast wiem, że w Polsce dziś jest sytuacja, w której obóz polityczny prezydenta Dudy ma wyraźną przewagę nad opozycją. To jest dość oczywiste. Dlatego on jest bardzo poważnym faworytem w tych wyborach, ale nie ze względu na przymioty własne. Nie ze względu na to, że jest dobrym prezydentem
—podkreślił Tusk.
Pytany, czy Andrzej Duda nie jest niezwyciężony, były premier zaznaczył, że nie ma takich osób.
Kara zawieszenia i kara finansowa muszą dać bardzo poważny impuls do tego, żeby w tak ważnych głosowaniach nie szukać żadnych usprawiedliwień i być zawsze na miejscu” - zaznaczył.
Tusk również w skandalicznych słowach wypowiedział się o tragedii smoleńskiej, zarzucając Jarosławowi Kaczyńskiemu cyniczne wykorzystanie tej tragedii do budowy podziałów.
Jarosław Kaczyński jest autorem i promotorem największego kłamstwa, które zrujnowało polską wspólnotę i myślę tutaj o „kłamstwie smoleńskim”. To co się stało po katastrofie smoleńskiej, tak wyostrzyło podziały, które i tak były wcześniej
—powiedział.
Uważam, że Jarosław Kaczyński wykorzystał cynicznie katastrofę smoleńską do niezwykle ostrego podziału. (…) Jest pewien typ polityków i Kaczyński nie jest tu wyjątkiem, którzy wygrywają wtedy, gdy agresja, nienawiść i podział są górą. On się w tym dobrze czuje. To jego żywioł. Nie zazdroszczę mu tej umiejętności. On zawsze, a po smoleńsku ze wyjątkową intensywnością podsycał tę wzajemną niechęć do granic nienawiści
—dodał.
kk/PAP/Wirtualna Polska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/478863-szczyt-bezczelnosci-tusk-oskarza-kaczynskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.