Na razie Grzegorz Schetyna obchodzi Borysa Budkę jak pies jeża, ale przewodniczący PO najlepiej wie, czym byłyby rządy rywala w partii.
Można by powiedzieć: „nie mój cyrk, nie moje małpy”. Ale sprawa ma nie tylko polityczny, ale i rozrywkowy kontekst. Borys Budka, w IX kadencji Sejmu przewodniczący Klubu Parlamentarnego Koalicja Obywatelska - Platforma Obywatelska, Nowoczesna, Inicjatywa Polska, Zieloni (jak można wymyślić tak długą nazwę klubu i jak 134-osobowy klub może mieć aż 12 wiceprzewodniczących?), rzucił rękawicę Grzegorzowi Schetynie. Nie tylko sam się zgłosił na przewodniczącego klubu, ale i uzyskał to stanowisko. Schetyna nie był tym zachwycony, ale się zgodził uważając, że w jakimś sensie zwiąże rywalowi ręce, bo przewodniczenie klubowi jest absorbujące. Ale Budka nie zadowolił się palcem i teraz chce mieć całą rękę, czyli chce „wyregacić” Schetynę z szefostwa partii.
Borys Budka „podskakuje” Schetynie od kilku lat, ale jakoś udawało się panować nad jego ambicjami. W IX kadencji Sejmu jednak zdecydowanie urosły jego napoleońskie ambicje. Schetyna o tym wie i gdyby był dość silny, Budka wyleciałby z PO już w lipcu 2016 r., gdy wyleciał z niej Jacek Protasiewicz. Ale nie wyleciał i cały czas knuł. A ponieważ jest ambitny niczym traktorzystka Frosia ze starego podręcznika do języka rosyjskiego, widzi siebie w wielkich rolach – na premierze i prezydencie RP skończywszy (tak, tak, to nie żart, choć brzmi jak żart). I do tego jest mu potrzebne przewodniczenie Platformie Obywatelskiej.
Godząc się na to, by Budka był szefem klubu (stara zasada mówi, że skoro nie można czegoś zablokować, trzeba to poprzeć), Schetyna chciał mieć go z głowy jako aspirującego do władzy w partii. Ale tak się nie da z kimś, kto jest zmotywowany niczym komsomolec na porannym apelu w obozie Artek. W dodatku Budka to ktoś taki, jak znany ze szkolnych doświadczeń prymus skarżypyta. W każdej sprawie musi zabrać głos, choćby nie miał nic do powiedzenia, zgłosi się nawet nieodpytywany, na wagary nie pójdzie, zawsze się podliże pani nauczycielce, nie tylko nie zrobi żadnego wybryku, ale doniesie na kolegów, którym to się zdarzy. Zawsze jest tak pod każdym względem wyprostowany, jakby nigdy nie wyjmował z przewodu pokarmowego kija od szczotki. Przy nim Schetyna to sympatyczny klasowy luzak i rozrabiaka.
Od pierwszych obrad Sejmu IX kadencji Borys Budka chce być także sejmowym prymusem. Jego wystąpienia wyglądają jak referaty o korzyściach z zażywania witamin, a jeszcze bardziej tzw. homeopatyków. Czyli mamy wodę rozcieńczoną w wodzie, ale podane jest to tak, jakby chodziło o roztwór nasycony, a nawet przesycony. Ale te referaty i ten styl mają dowodzić, że to nowa jakość: Francja-elegancja, Grecja-dyskrecja, spoko-Maroko. Od jakiegoś czasu podczas sejmowych wystąpień Borys Budka przestał się podniecać i wpadać w falset, gdy widać, że się denerwuje. Już nie podnosi głosu, a tylko zwalnia mówienie. To wszystko ma przekonać Polaków (i członków PO), że Borys Budka to polityk zrównoważony, odpowiedzialny i poukładany umysłowo, ale w stosunku do PiS twardy jak Roman Bratny.
Kiedy zestawić wszystkie cechy, jakie prezentuje ostatnio Borys Budka (a w wielu sprawach się jeszcze maskuje), wyłania się obraz człowieka, który może dać wszystkim „popalić”, żeby udowodnić, iż nie tylko ma ambicje, ale też jest w stanie je zrealizować. Łatwo się domyślić, co tacy ludzie robią i w kogo się zamieniają, gdy władzę już mają, ale po co nam ciarki na plecach. To jeszcze nie ten etap. Na razie usiłowania Borysa Budki budzą tylko rozbawienie, bo tak to już jest z prymusami skarżypytami. Rozbawiony nie jest chyba tylko Grzegorz Schetyna, więc skorzystał z okazji, żeby tego swego Brutusa trochę pognębić. Okazją była nieobecność kilkunastu posłów KO w głosowaniu nad umieszczeniem w porządku obrad Sejmu sprawy projektu nowelizacji ustaw sądowych. Schetyna zaatakował jednak Budkę miękko, tłumacząc tę wpadkę brakiem doświadczenia nowego szefa klubu. Chodziło tylko o małą szpilkę, że Budka nie radzi sobie z obowiązkami, więc, jak sobie poradzi jako szef partii. Jeśli będzie trzeba, to ta sprawa urośnie. Na razie nie trzeba.
Na razie Grzegorz Schetyna obchodzi Borysa Budkę jak pies jeża, ale przewodniczący PO najlepiej wie, czym byłyby rządy rywala w partii. Ten rywal oczywiście nikogo i niczego nie zbawi, a wręcz przeciwnie. Ale ma za to wielki potencjał irytowania ludzi. Praktycznie wszystkim, czego się tknie. Wynika to ze splotu ambicji, cech charakteru i stylu, razem tworzących mieszankę wyjątkowo niestrawną. Schetyna dobrze wyczuwa, że Budka jako szef partii byłby koszmarem, i to głównie z tego powodu, że tak wielu ludzi irytuje. Szybko partia stałaby się pośmiewiskiem, mimo że jej szef byłby coraz bardziej poważny i jeszcze ambitniejszy, choć to już wydaje się trudne do wyobrażenia.
Wiele wskazuje na to, że PO chce przejść przez doświadczenie nowego przywództwa, zaś Grzegorz Schetyna może nie mieć dość sił, aby się temu przeciwstawić. Jeśli do tego dojdzie, będziemy z rozrzewnieniem wspominać Schetynę i ciepło myśleć o Ryszardzie Petru jako polityku, bo on jednak wypracował sobie pewną vis comica. Natomiast Borys Budka jest zabawny jak porucznik Waldemar Jaszczuk z serialu „07 zgłoś się!”. Ale jeśli właśnie tego chcą członkowie PO, to kto im zabroni.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/478614-przy-budce-schetyna-nabiera-wielu-zalet