Czeka nas dziś, w środę 18 grudnia, kolejny paroksyzm w walce o reformę sądów. Od kilku dni koncerny agorowy i amerykański (chichot historii) mobilizują z wszystkich sił zasoby obozu opozycyjnego. Warto przypomnieć, co napisałem kilka dni temu: W sprawie reformy sądownictwa znów jesteśmy w lipcu 2017 roku. I chyba już wszyscy rozumieją, że to zderzenie trzeba wytrzymać.
Kilka lat żmudnych prób wypracowania jakiegoś kompromisu, ustępstw, skończyło się niczym. Przekaz grupy trzymającej władzę w sądownictwie jest jasny: albo będzie jak było, albo będzie anarchia. Żadna cena nie jest dla części tych środowisk za mała do zapłacenia: ani chaos, ani oddanie istotnych atrybutów suwerenności, ani nadrzędne znaczenie konstytucji w systemie prawnym.
Ciekawie napisał o tym Jacek Karnowski w tym artykule: Państwo polskie musi się bronić przed próbami wyrwania mu podstawowych atrybutów suwerenności i spójności. Po to jest ta ustawa.
Dziś widać, że w sprawie sądownictwa to reformatorzy mają rację - prawną, moralną i polityczną.
Prawną, bo korekta była konieczna i jest przeprowadzana zgodnie z konstytucją, co orzekł m.in. Trybunał Konstytucyjny, ale także i w niektórych wyrokach NSA. Co ważne, konkretny kształt wymiaru sprawiedliwości jest w świetle traktatów unijnych wyłączną kompetencją państwa narodowych, a dowodów na łamanie praworządności w Polsce nie ma żadnych. Nikt nie jest w stanie wskazać jednej (sic!) sprawy w której podejrzenie nacisków, wpływania na wyrok sądu, byłoby uzasadnione.Nawet oczywiste przypadki chuligaństwa uchodzą ludziom opozycji płazem (za Tuska wszyscy tacy by siedzieli).
Moralną, bo Polacy mają prawo do uczciwego wymiaru sprawiedliwości, takiego samego, jakim cieszą się Francuzi i Niemcy, a nie hybrydy wyrastającej wprost z roku 1944. Naprawdę, nie musimy żyć z sędziami (i to sądów najważniejszych), których sugerujące korupcję nagrania hulają po internecie.
Polityczną, bo parlament Rzeczypospolitej Polskiej - poprzedni i obecny - uchwalił zmiany zgodnie z ustawą zasadnicza, ustawami, własnymi uprawnieniami i silnym mandatem demokratycznym.
Jeśli już ktoś chce szukać patologii, to niech przyjrzy się sprawie Jana Śpiewaka. W roku 2017 był on na barykadzie sprzeciwu, twierdzi nawet, że sam współorganizował jedną z największych manifestacji. Dziś osobiście doświadcza bezwstydnej deprawacji systemu.
CZYTAJ O SPRAWIE: TYLKO U NAS. Jan Śpiewak: Zobaczyłem ten sam skład sędziowski i wiedziałem, jaki będzie wyrok. To przerażające
Ale jego przypadek nie wzrusza opozycji przeciw reformie, ba denerwuje ją. Słyszy, że ma się podporządkować, ukorzyć, ma być wiórem wielkiej historii. Podobnie jak słyszą miliony Polaków mających poczucie niesprawiedliwości. Bo Demokracja liberalna nie lubi przypadków nie pasujących do obrazka. Takie wyrzuca na śmietnik, jak zrobiła z ofiarami serii zamachów w Europie - w przestrzeni medialnej ich nie ma, nikt o nich nie pamięta, nikt nie czci rocznic. Musieli zginąć na ołtarzu postępu?
Opozycja używa sprawy sądownictwa wyjątkowo cynicznie z jeszcze jednego powodu - to pole rywalizacji na radykalizm. Nie jest przypadkiem, że ludzie Platformy rozkręcają te protesty właśnie teraz, kiedy wedle wielu sondaży goni ich lewica.
Cofnąć się nie ma zatem gdzie. Jeśli opinia publiczna pozwoli wygrać cynikom i medialnym manipulatorom, kolejnej szansy na normalne państwo, sprawny i uczciwy wymiar sprawiedliwości, możemy nie dostać przez kolejne dekady.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/478234-w-sprawie-sadownictwa-to-reformatorzy-maja-racje