Gwizdy, buczenie i wyklaskiwanie słów nie komunistycznego polityka podczas czytania jego listu, skierowanego do zgromadzonych robotników i to ledwie w miesiąc po tym, jak pojawił się na szerszym forum politycznym, zdarzyło się w Polsce po raz pierwszy od 30 lat. Taki właśnie incydent miał miejsce we wtorek 17 grudnia w czasie uroczystości poświęconych 49. rocznicy Grudnia ‘70 w Szczecinie, a dotyczył Tomasza Grodzkiego z Platformy Obywatelskiej, wybranego w połowie listopada na marszałka Senatu.
Zgrzyt ten nastąpił, kiedy po przemówieniu prezydenta Andrzeja Dudy, szef Kancelarii Senatu Piotr Świątecki rozpoczął odczytywać do zgromadzonych stoczniowców list marszałka Tomasza Grodzkiego. Gwizdy i krzyki były tak głośne i intensywne, że zagłuszały czytającego. Szef Kancelarii musiał przerwać czytanie, a organizatorzy poprosili o zachowanie spokoju, co umożliwiło Świąteckiemu odczytanie listu. Jednakże po jego odejściu od mikrofonu na nowo rozległy się gwizdy i okrzyki.
Reakcja zgromadzonych wyrażała brak zgody na próbę wpisania się Tomasza Grodzkiego w uroczystości związane z grudniem 70, będącego symbolem walki stoczniowców z komunizmem i złożonej z ich krwi i cierpień jako ofiar w drodze do wolności Polski. Jest oczywiste, że niechęć do marszałka Senatu nie mogła mieć żadnego podłoża historycznego, bo w czasie brutalnych pacyfikacji społecznego oporu w grudniu
70 , Tomasz Grodzki – jak sam wspomina w odczytywanym liście – był nieletnim chłopcem.
Zrozumiałe więc, że powody nieprzychylnego potraktowania Tomasza Grodzkiego przez stoczniowców szczecińskich, związane są z jego działalnością polityczną ostatnich tygodni, a więc okresem, kiedy rozpoczął swoją karierę jako marszałek Senatu. Nie ośmieliłbym się wskazać, które z kilku dyskusyjnych poczynań nowego marszałka Senatu wywołały tak nieprzyjemne dla niego reperkusje. Choć wydaje mi się, że było ich już kilka.
Jeśli idzie o mnie to krokiem, który dyskwalifikuje Tomasza Grodzkiego nie tylko jako poważnego polityka, przed którym stoi przyszłość, ale także jako człowieka, jest jego sugestia, która wykorzystała stan zdrowia Jarosława Kaczyńskiego po chirurgicznej operacji, dla zdyskredytowania diagnozy politycznej wysuniętej przez lidera PiS. Tomasz Grodzki stwierdził – że „umysł człowieka, który bierze silne leki przeciwbólowe, reaguje inaczej”. Intencja wypowiedzi Tomasza Grodzkiego była jednoznaczna – Umysł człowieka nie jest wtedy w pełni sprawny. Dlatego nie możemy brać poważnie twierdzenia Kaczyńskiego, że „sądownictwu grozi anarchia”. To „rząd jest sprawcą anarchii” – kończył wywód marszałek Senatu.
Brudna argumentacja, po którą sięgnął Tomasz Grodzki, wyłącznie na potrzeby bieżącej walki politycznej, podwaja jego marność jako człowieka, który składał Przysięgę Hipokratesa.
Może to stąd te gwizdy…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/478230-skad-te-gwizdy-nad-szczecinem