Warszawa, podobnie jak inne miasta, podnosi opłatę za wywóz śmieci. I to podnosi z ogromnym rozmachem. Bo średni wzrost cen o 300 proc. to naprawdę duży rozmach. Godny prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego.
Prezydent Trzaskowski obwinia za tę gigantyczną podwyżkę PiS. Tymczasem Warszawa nie ma już pieniędzy. Tnie inwestycje, przymierza się do cięć w komunikacji miejskiej. Ledwie starczyło jej pieniędzy na paździerzową strefę wypoczynku w centrum miasta i na tramwaj różnorodności. Jak tak dalej pójdzie, zabraknie środków na opłacenie latarników, którzy mają opiekować się w stołecznych szkołach uczniami o odmiennej orientacji seksualnej. A teraz PiS uderza jeszcze we władze miasta ekologiczną ustawą, zmuszając prezydenta stolicy do ogłoszenia podwyżek. Nie będę z tym polemizował. Bo to przecież powinno być chyba jasne dla każdego, że ogarnięte ekologicznym fanatyzmem PiS wbrew Platformie i Unii Europejskiej wymyśliło sobie nowe przepisy nakładające na samorząd większość kosztów segregacji śmieci. Tak samo jak powinno być jasne, że to PiS odpowiada za wojnę w Syrii, za brak słońca, rzek i zieleni (nawiązanie do „programu” Małgorzaty Kidawy-Błońskiej) oraz za to, że bułki kupione rano w supermarkecie stają się pod koniec dnia czerstwe.
Ale żarty na bok. Równie dużym problemem co skala podwyżki jest jej ryczałtowa struktura. Zgodnie bowiem z podjętą głosami PO decyzją władz Warszawy ten, kto mieszka w mieszkaniu o powierzchni 30m2, zapłaci dokładnie tyle samo za wywóz śmieci, co właściciel 180-metrowego apartamentu w drogiej dzielnicy miasta. Zignorowano tu inne metody naliczania opłat jak np. powiązanie ich z zużyciem wody lub z liczbą osób w mieszkaniu. Rządząca stolicą Platforma chroni w ten sposób interesy własnego elektoratu, uderzając jednocześnie w najuboższych mieszkańców Warszawy, tych którzy często głosują właśnie na PiS (przypomnę, że elektorat pisowski w stolicy to trochę ponad 30 proc. mieszkańców).
W tym sensie kształt podwyżki idealnie wpisuje się w wyznawany przez większość elektoratu Platformy prymitywny klasizm, otwartą pogardę dla gorzej sytuowanych warstw społeczeństwa. Taki elektorat, niestety, ciągle dominuje wśród mieszkańców stolicy, dlatego nie sądzę, aby nierówne rozłożenie kosztów podwyżki uchwalone przez władze Warszawy spotkało się z wielkim oburzeniem. Podobnie, jak prawie nikogo przez lata nie oburzało i nadal nie oburza wyłudzanie kamienic przez mafię oraz dramaty mieszkających w nich ludzi.
Powiedzmy sobie szczerze: w Warszawie, ani zapewne w większości miejsc w Polsce, nie ma żadnego lokalnego gospodarza, nie ma też żadnej liczącej się wspólnoty obywateli. Zamiast nich mamy nędzną atrapę samorządu służącą głównie przechowaniu działaczy partyjnych oraz zbiór przypadkowych, szczelnie odgrodzonych od rzeczywistości egoistów nawet nie próbujących udawać, że coś ich łączy z otaczającym światem. Jeśli jest w tym wszystkim wina PiS, to głównie taka, że nie udało się tego zmienić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477808-sprawiedliwy-swiat-platformy-czyli-podwyzka-oplat-za-smieci