Nie rozumiem zdziwienia kandydaturą Szymona Hołowni na prezydenta. Jeszcze bardziej nie rozumiem sceptycyzmu, co do wyniku publicysty ostatnio najbardziej znanego jako prezenter w popularnym talent-show. Żyjemy w świecie, w którym youtuberzy stają się autorytetami. Infantylizm jest w modzie. Dlatego miejsce dla Hołowni też się znajdzie.
I to jakie miejsce! Nie zdziwiłby mnie nawet dwucyfrowy wynik. Nikt 5 lat temu nie wierzył w sukces Pawła Kukiza, a muzyk nie dość, że zebrał podpisy, to jeszcze uzyskał trzeci (dwucyfrowy, a jakże!) rezultat budując na poparciu swój ruch. Inna sprawa, co zrobił z tym potencjałem później…
Hołownia ma papiery na to, by zgarniać poparcie wielkomiejskich katoli, którzy mówię „fe” na wszystko, co kojarzy się z PiS-em i o. Rydzykiem, ale jednocześnie są dalecy od obyczajowych nowinek. Działają w myśl „bez przesady”. Są katolikami, ale… Są tolerancyjni, ale… I w taką właśnie grupę zapewne będą celować doradcy Hołowni.
Nie bez kozery piszę o sztabie PR, a nie samym kandydacie, bo nie mam złudzeń, że stanowi on bardziej produkt medialno-polityczny niż charyzmatycznego polityka z krwi i kości, którego wola odgrywa kluczową rolę. Hołownia po prostu wpisuje się w pewien koncept. Tak jak chłopczyk z dobrego domu Mata wpisuje się w mało wyszukane gusta zblazowanej bananowej gówniarzerii, a Mróz w potrzebę klimatu zbrodni panienek z korpo. Jest popyt, jest i podaż. A władcy marionetek muszą dostarczać odpowiednio spreparowanej strawy.
Zresztą chwilowe sukcesy Palikota, Petru czy wcześniej wspomnianego Kukiza dobitnie o tym świadczą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477787-mata-jest-raperem-wiec-holownia-moze-byc-kandydatem