Mamy próbę wysadzenia w powietrze polskiego sądownictwa. I nie ma ona żadnych legalnych podstaw.
Część sędziów postanowiła decydować, kto jest prawomocnie sędzią, choć jest nim każdy od kogo ślubowanie odebrał prezydent, gdyż ten akt oznacza skorzystanie z osobistej prerogatywy, jaką daje mu art. 179 konstytucji. I żaden inny organ, a tym bardziej sędzia nie może kontrolować tej prerogatywy prezydenta, a więc także nie może uznać takiego sędziego za powołanego nieprawidłowo, zatem może on orzekać. Sądy, łącznie z Sądem Najwyższym, nie mogą orzekać o legalności bądź nielegalności jakiegoś organu, także sądowego, powołanego na mocy ustawy, a tym bardziej organu konstytucyjnego. Nie mogą też kwestionować legalności ustaw, bo to wyłączna kompetencja Trybunału Konstytucyjnego.
Ustawa z 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym stanowi: „Art. 1. Sąd Najwyższy jest organem władzy sądowniczej, powołanym do: 1) sprawowania wymiaru sprawiedliwości przez: a) zapewnienie zgodności z prawem i jednolitości orzecznictwa sądów powszechnych i sądów wojskowych przez rozpoznawanie środków odwoławczych oraz podejmowanie uchwał rozstrzygających zagadnienia prawne, b) kontrolę nadzwyczajną prawomocnych orzeczeń sądowych w celu zapewnienia praworządności i sprawiedliwości społecznej przez rozpoznawanie skarg nadzwyczajnych; 2) rozpatrywania spraw dyscyplinarnych w zakresie określonym w ustawie; 3) rozpoznawania protestów wyborczych oraz stwierdzania ważności wyborów do Sejmu i Senatu, wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, wyborów do Parlamentu Europejskiego oraz rozpoznawania protestów przeciwko ważności referendum ogólnokrajowego i referendum konstytucyjnego oraz stwierdzania ważności referendum; 4) opiniowania projektów ustaw i innych aktów normatywnych, na podstawie których orzekają i funkcjonują sądy, a także innych projektów ustaw w zakresie, w jakim mają one wpływ na sprawy należące do właściwości Sądu Najwyższego; 5) wykonywania innych czynności określonych w ustawach”. Jak widać, Sąd Najwyższy może tylko opiniować projekty ustaw i innych aktów normatywnych.
Zgodnie z ustawą o sądach powszechnych (z 27 lipca 2001 r.), „art. 1. § 2. Sądy powszechne sprawują wymiar sprawiedliwości w zakresie nienależącym do sądów administracyjnych, sądów wojskowych oraz Sądu Najwyższego. § 3. Sądy powszechne wykonują również inne zadania z zakresu ochrony prawnej, powierzone w drodze ustaw lub przez wiążące Rzeczpospolitą Polską prawo międzynarodowe lub prawo stanowione przez organizację międzynarodową, jeżeli z wiążącej Rzeczpospolitą Polską umowy ją konstytuującej wynika, że jest ono stosowane bezpośrednio”. Czyli sądy działają na podstawie konstytucji, ustaw, ratyfikowanych umów międzynarodowych oraz rozporządzeń. Nie są natomiast od orzekania o legalności ustaw czy organów państwa oraz od kontrolowania uprawnień prezydenta, a tym bardziej od podważania jego konstytucyjnych prerogatyw.
Zgodnie z ustawą z 30 listopada 2016 r. o organizacji i trybie postępowania przed Trybunałem Konstytucyjnym, „art. 33 1. Trybunał orzeka w sprawach zgodności: 1) ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją; 2) ustaw z ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi, których ratyfikacja wymagała uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie; 3) przepisów prawa, wydawanych przez centralne organy państwowe, z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi i ustawami. 2. Trybunał orzeka w sprawach zgodności z Konstytucją ustawy lub innego aktu normatywnego kwestionowanego w skardze konstytucyjnej, o której mowa w art. 79 ust. 1 Konstytucji. 3. Trybunał orzeka w sprawach zgodności z Konstytucją, ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi lub ustawą aktu normatywnego kwestionowanego w pytaniu prawnym, o którym mowa w art. 193 Konstytucji. 4. Trybunał orzeka w sprawach zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych. 5. Trybunał rozstrzyga spory kompetencyjne pomiędzy centralnymi konstytucyjnymi organami państwa. 6. Trybunał rozstrzyga o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej”.
Oczywistości przytoczone powyżej pokazują, że wszystko jest proste jak refren „la, la, la”, ale okazuje się, że niekoniecznie. Czyli że sędziowie sądów powszechnych, a także sędziowie Sądu Najwyższego, przyznają sobie uprawnienia, które mają wyłącznie prezydent i Trybunał Konstytucyjny. Nie ma możliwości, żeby sędziowie tego nie wiedzieli. A skoro wiedzą i rżną wiadomo kogo, chcą rozwalić (oczywiście jest to zdecydowana mniejszość) system sądowniczy, zaczynając od jego anarchizacji. Wykorzystując orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE, który przecież nie może przyznać polskim sędziom uprawnień, jakie może im dać polska konstytucja i ustawy. Oni oczywiście twierdzą coś przeciwnego, czyli że nie są tylko sędziami polskimi, ale też unijnymi. Ale konstytucja RP ani słowem nie wspomina o instytucji sędziego unijnego, choć oczywiście mogą orzekać w oparciu o wiążące Polskę prawo międzynarodowe (unijne). Ale ono nie daje im uprawnień do zastępowania prezydenta bądź Trybunału Konstytucyjnego.
Nie dość, że część sędziów próbuje wysadzić w powietrze sądy w Polsce, to jeszcze odwołują się do wszystkich (nie)świętych poza Polską (w tym Komisji Europejskiej i TSUE), żeby im pomogli podłożyć ładunki albo przynajmniej nie pozwolili ich rozbroić. I nie jest to działanie nieświadome czy przypadkowe, lecz z pełną premedytacją. I to takie, którego skutki mają być jak najbardziej destruktywne. To jest oczywisty rokosz, zamach, a wręcz zdrada. W okropnej atmosferze donoszenia na Polskę, satysfakcji ze szkodzenia, sadomasochistycznego zapamiętania. Nic się nie liczy: ani państwo, ani jego interes na zewnątrz, ani obywatele, ani sam wymiar sprawiedliwości. Ich ma być na górze, a potem choćby potop.
Od końca XVIII wielu nie było takiej determinacji (graniczącej z obłędem), żeby pod szczytnymi i wolnościowymi hasłami (wtedy jak najbardziej i z równie wielkim patosem jak obecnie) robić wszystko, żeby zaszkodzić własnej ojczyźnie. Wtedy „lud” nie wytrzymał. Nie, to nie jest straszenie. To jest próba uświadomienia rokoszanom, że ludzie to widzą. I gromadzi się w nich gniew, bo nikt ich tu nie traktuje poważnie, a wręcz przeciwnie. I nic na tym nie zyskują, a wyłącznie tracą. Apeluję zatem, żeby sędziowie (niektórzy) nie przeciągali struny. Dla własnego dobra. A jestem ostatnim, który by akceptował możliwe skutki tego gniewu. Najwyższy czas, żeby się opamiętali, dopóki nie jest za późno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477467-apeluje-do-sedziow-zeby-nie-przeciagali-struny