Rzadko, a nawet bardzo rzadko mogę w czymkolwiek zgodzić się z poseł Katarzyną Lubnauer. W niedzielę dość niespodziewanie połączył nas Szymon Hołownia.
Była przewodnicząca .Nowoczesnej stwierdziła, że słuchając występu dziennikarza w gdańskim Teatrze Szekspirowskim, miała wrażenie, że ogląda wybory miss świata. Trudno się nie zgodzić, bo właśnie tam, co roku od kandydatek do tego tytułu, słyszymy o potrzebie zaprowadzenia pokoju na świecie. To samo mówił w Gdańsku Hołownia i przyznam szczerze, że mam już dość słuchania pięknych, lecz pustych haseł o podziale Polski i konieczności zjednoczenia jej obywateli. Czy sam w swojej karierze był tym, który jednoczył? Czy jako pisarz, dziennikarz, prezenter potrafił stanąć ponad podziałami? Warto odpowiedzieć na te pytania.
W niedzielę Hołownia na początku swojego przemówienia wspomniał tragiczną śmierć Pawła Adamowicza i katastrofę pod Smoleńskiem. Podał je jako przykład wydarzeń, które miały podzielić Polaków. Swojej myśli Hołownia w gdańskim teatrze nie rozwinął, więc warto zobaczyć, co o tych tragicznych momentach mówił w przeszłości.
Dobrze pamiętam, co działo się tutaj prawie rok temu. Kiedy we mnie, ale myślę też i tysiącach Polaków, coś pękło, kiedy widzieliśmy jak na scenie największej, najwspanialszej fabryki dobra w tym kraju Polak zabija Polaka (prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza). To coś, co wtedy pękło, zaczęło pękać we mnie wcześniej, bo widziałem to przecież w moim ukochanym kraju już po Smoleńsku, po tym, co zaczęło się z nami dziać po tej strasznej katastrofie. Ktoś wewnątrz nieustannie wyburzał konstrukcję budynku polskiego dobrobytu 30 lat
—mówił Hołownia w niedzielę.
Zacznijmy od wielkiej narodowej tragedii, która miała miejsce niemal 10 lat temu. Szymon Hołownia nie wyjaśnił, co „zaczęło się z nami dziać” po 10 kwietnia 2010 roku, a przecież powinien, bo wprost zakomunikował, że „coś zaczęło”. Co miał na myśli publicysta „Tygodnika Powszechnego”? Mogę się domyślać, że chciał powiedzieć, że właśnie wtedy podzielono Polaków. Ale kto? W jaki sposób? Czy myślał może o tym, jak drwiono z krzyża? Jak sikano do zniczy i drwiono z ludzi modlących się przed Pałacem Prezydenckim? A może chodzi mu o późniejsze próby rozbijania miesięcznic smoleńskich przez KOD i Obywateli RP? Czy jednak o słowa Lecha Wałęsy, który stwierdził, że to prezes Prawa i Sprawiedliwości jest odpowiedzialny za ”śmierć smoleńską”? A może sam nie wie, bo kilka lat temu przekonywał, że problem katastrofy smoleńskiej jest mniej ważny od problemu związanego z uchodźcami z Afryki i o tamtej tragedii już nie warto rozmawiać. Przekonywał również, że PiS tamte wydarzenia upolitycznił i krytykował ekshumację ciał ofiar katastrofy.
Kogo więc chce pojednać Hołownia? Antoniego Macierewicza z Maciejem Laskiem? Lecha Wałęsę z Jarosławem Kaczyńskim? Tych Polaków, którzy uważają, że rząd Donalda Tuska oddał śledztwo Rosjanom, a przyczyn tego, co się wydarzyło pod Smoleńskiem nadal nie znamy, z tymi którzy uwierzyli w raport komisji Jerzego Millera? A może wdowę po śp. gen. Andrzeju Błasiku z tymi, którzy próbowali obciążyć jej męża odpowiedzialnością za katastrofę? Te pytanie Hołownia pozostawił bez odpowiedzi.
W Gdańsku Hołownia wspomniał również zamordowanego w styczniu Pawła Adamowicza. Trzy dni po jego śmierci dziennikarz pisał o zamachu i „szczuciu bez opamiętania” na byłego prezydenta Gdańska. Co Hołownia, jako dziennikarz, nazywa „szczuciem”? To, że takie media, jak tygodnik „Sieci” prześwietliły jego majątek? Przecież od byłego gospodarza Gdańska odcięła się sama Platforma Obywatelska, nie wspominając już o tym, co o Adamowiczu powiedział Sławomir Neumann na taśmach ujawnionych przez TVP Info. O tym, że śp. Adamowicz nie był krystalicznym człowiekiem pisali w komentarzach pod wpisem Hołowni sami mieszkańcy tego miasta, ale on jakby tego nie dostrzegał.
Środowisko PiS (trzeba to mówić wyraźnie, bez zuchwałości, ale i bez lęku) ciężko pracowało, by z osoby prezydenta Lecha Kaczyńskiego (którego miałem za kiepskiego prezydenta, choć przesympatycznego człowieka, byłem też zapamiętałym fanem jego żony; to BTW w ogóle może jest pomysł: żeby w Polsce wybierać na prezydentów facetów, ale żeby było zapisane w konstytucji, że funkcję sprawują ich żony, chciałbym), który zginął w katastrofie lotniczej, uczynić świętego męczennika - założyciela ich wizji „nowej Polski”. W mojej ocenie przekroczyli w tym wielokrotnie i obcesowo granice upolityczniania niewątpliwej tragedii, raniąc przy tym wielu ludzi (patrz choćby przymusowe ekshumacje współtowarzyszy tragicznej podróży). Środowisko to nie ma więc teraz żadnego mandatu do zarzucania komukolwiek upolityczniania śmierci Pawła Adamowicza, zaś usilne próby zrobienia z zamachu wypadku (tak usilne, jak wcześniej robienie z wypadku zamachu - to trafne zestawienie zawdzięczam jednej z czytelniczek), te małe, wredne gesty (spóźnianie się na minutę ciszy na Wiejskiej, czy w Łodzi) to wyraz niepokoju, że teraz swojego męczennika, swój symbol, może mieć ta druga strona
—pisał 17 stycznia Hołownia.
Nie dajmy się oszukać, Hołownia to żaden gołąbek pokoju. Kogo zresztą chce on pojednać? Roberta Biedronia z Grzegorzem Braunem? Zwolenników liberalizacji ustawy aborcyjnej z działaczami ruchów pro-life? Uczestników Pardy Równości z uczestnikami Marszu Niepodległości? Barbarę Nowacką z Kają Godek? Zwolenników reformy wymiaru sprawiedliwości z obrońcami status quo? To fikcja, w którą nie wierzy chyba sam Hołownia.
Tak, w Polsce trwa ostry spór, czasem zbyt ostry, ale trudno żeby było inaczej, gdy często dotyczy on fundamentalnych kwestii. Spór jest ostry, ale wciąż mieści się w granicach demokracji. I nie jest tak, jak próbuje przekonywać Hołownia, że obie strony tego sporu, w równym stopniu odpowiadają za jego podtrzymywanie czy wręcz podkręcanie. Polacy bogatsi o doświadczenia związane z Ruchem Palikota, Nowoczesną, Wiosną, a nawet Pawłem Kukizem, powinni uważanie przyglądać się wszelkim kolejnym „mesjaszom”, którzy stępują na polską scenę polityczną. Łatwo bowiem jest głosić miłe uszom hasła o potrzebie budowy pokoju, solidarności i pojednania, tylko nijak mają się one do rzeczywistości.
Jedna mała rada: jeżeli Hołownia rzeczywiście chce „naprawiać” Polskę, to powinien zacząć swoją „misję” od stacji, z którą jeszcze przed chwilą współpracował?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477003-holownia-to-zaden-golabek-pokoju