Najwyższy czas wyciągnąć wnioski z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, procedur wdrożonych wobec Polski przez Komisję Europejską na podstawie art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej oraz na podstawie stanowiska i dorobku człowieka, któremu na Polsce szczerze zależy, czyli dawnego i obecnego wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Fransa Timmermansa.
Wszystkie te elementy plus wiele dodatkowych mniejszej rangi powinny skłonić TSUE oraz inne instytucje UE do zadania fundamentalnego pytania, czy Polska pod rządami zjednoczonej prawicy jest państwem a Rada Ministrów kierowana przez Mateusza Morawieckiego rządem w rozumieniu traktatów, Karty Praw Podstawowych UE oraz orzecznictwa TSUE. Można się wręcz dziwić, że po zajęciu się przez TSUE problemem, czy sądy w Polsce są niezależne, a sędziowie niezawiśli jeszcze nie zajęto się statusem państwa polskiego oraz rządu.
Podstawy prawne określania statusu państwa polskiego i rządu mogą się wydawać mizerne, a wręcz żadne, ale nikt jeszcze kilka lat temu nie przypuszczał, że na podstawie równie mizernych, a wręcz żadnych przesłanek instytucje UE w tym TSUE będą decydować o ustroju i organizacji wymiaru sprawiedliwości w Polsce. Gdy w Polsce do władzy doszło Prawo i Sprawiedliwość, zapisy traktatowe oraz orzecznictwo TSUE nabrały nowego wymiaru i odkryto, że instytucje UE mogą się zajmować dosłownie wszystkim, co dotyczy Polski. W wypadku innych państw i rządów (może poza wyjątkiem węgierskiego) już się tych przepisów tak zastosować i zinterpretować nie da. Ale przecież Polska to nie Francja, Niemcy czy choćby Hiszpania. To, co wobec nich nie przejdzie, Polskę obejmuje obowiązkowo. A wtedy owe marne podstawy prawne stają się mocne niczym bunkry Kim Dzong Una. Trzeba się tylko odpowiednio wczytać.
Twarde podstawy prawne do określenia statusu państwa polskiego i rządu daje przede wszystkim preambuła Karty Praw Podstawowych UE: „Świadoma swego duchowo-religijnego i moralnego dziedzictwa, Unia jest zbudowana na niepodzielnych, powszechnych wartościach godności osoby ludzkiej, wolności, równości i solidarności; opiera się na zasadach demokracji i państwa prawnego. Poprzez ustanowienie obywatelstwa Unii oraz stworzenie przestrzeni wolności, bezpieczeństwa i sprawiedliwości stawia jednostkę w centrum swych działań. (…) Unia przyczynia się do ochrony i rozwoju tych wspólnych wartości, szanując przy tym różnorodność kultur i tradycji narodów Europy, jak również tożsamość narodową Państw Członkowskich i organizację ich władz publicznych na poziomach: krajowym, regionalnym i lokalnym; dąży do wspierania zrównoważonego i stałego rozwoju oraz zapewnia swobodny przepływ osób, usług, towarów i kapitału oraz swobodę przedsiębiorczości”. Równie mocne jest to, do czego upoważnia treść artykułu 2 TUE: „Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn”.
Nie trzeba dodawać, że przeciwko państwu polskiemu i rządowi PiS najmocniej działa artykuł 7 TUE, bo został uruchomiony. Stanowi on: „1. Na uzasadniony wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada, stanowiąc większością czterech piątych swych członków po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2. Przed dokonaniem takiego stwierdzenia Rada wysłuchuje dane Państwo Członkowskie i, stanowiąc zgodnie z tą samą procedurą, może skierować do niego zalecenia. Rada regularnie bada, czy powody dokonania takiego stwierdzenia pozostają aktualne. 2. Rada Europejska, stanowiąc jednomyślnie na wniosek jednej trzeciej Państw Członkowskich lub Komisji Europejskiej i po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, może stwierdzić, po wezwaniu Państwa Członkowskiego do przedstawienia swoich uwag, poważne i stałe naruszenie przez to Państwo Członkowskie wartości, o których mowa w artykule 2. 3. Po dokonaniu stwierdzenia na mocy ustępu 2, Rada, stanowiąc większością kwalifikowaną, może zdecydować o zawieszeniu niektórych praw wynikających ze stosowania Traktatów dla tego Państwa Członkowskiego, łącznie z prawem do głosowania przedstawiciela rządu tego Państwa Członkowskiego w Radzie. Rada uwzględnia przy tym możliwe skutki takiego zawieszenia dla praw i obowiązków osób fizycznych i prawnych. Obowiązki, które ciążą na tym Państwie Członkowskim na mocy Traktatów, pozostają w każdym przypadku wiążące dla tego Państwa”.
Innych państw wskazane artykuły i zapisy nie dotyczą ani nie powinny interesować, ale Polskę i jej rząd – obowiązkowo. I na ich podstawie TSUE powinna jak najszybciej uznać, że Polska pod rządami zjednoczonej prawicy nie jest państwem w rozumieniu prawa Unii Europejskiej. Podobnie jak rząd Mateusza Morawieckiego nie jest rządem w rozumieniu prawa Unii Europejskiej. A w związku z tym państwo polskie powinno zostać rozwiązane, zaś rząd zdymisjonowany. Nie wiadomo wprawdzie, kto mógłby czy miałby państwo polskie i rząd zorganizować na nowo tak, aby były zgodne z prawem europejskim, ale może nawet nie byłoby to potrzebne. Są bowiem w dziejach Polski i Europy dobre rozwiązania, choć powstały w innych okolicznościach i innych systemach prawnych. Ale to, co dobre zawsze może się przydać.
TSUE i instytucje UE mogą skorzystać z „Traktatu rozbiorowego miedzy Rzeczpospolitą a Imperium Rosyjskim (z 18 września 1793 r.). Są w traktacie fragmenty, które instytucje UE, a przede wszystkim TSUE Mogłyby przejąć i zastosować, oczywiście po podmianie podmiotów, które tam występują na współczesne. Najważniejsza jest część ogólna: „Waśnie i niepokoje, które wstrząsnęły Królestwem Polskim na skutek rewolucji starego ustroju, przeprowadzonej jednostronnie i przemocą 3 maja 1791 roku, stale burząc się i rozprzestrzeniając, wbrew usiłowaniom Jej Cesarskiej Mości Wszech Rosji by je stłumić i uspokoić, stały się jawnym zagrożeniem spokojnego bytu państw ościennych”. W związku z tym (jak stanowi art. 1) „od dzisiejszego dnia po wieczne czasy nastąpi stan niezmąconego pokoju i doskonałe przyjacielskie zjednoczenie pomiędzy Jej Cesarską Mością imperatorową Wszech Rosji, jej spadkobiercami , następcami i wszystkimi jej prowincjami z jednej strony i jego Królewską Mością królem Polski, wielkim księciem Litwy, jego następcami, jak również pomiędzy Królestwem Polskim i Wielkim Księstwem Litewskim z drugiej strony. By wzmocnić i utwierdzić wzajemną przyjaźń, wysokie układające się strony zobowiązują się puścić w niepamięć nie tylko przeszłość, lecz także zwracać baczną uwagę, by zniszczyć w zarodku wszelką niezgodę, która mogłaby na nowo popsuć szczerą przyjaźń pomiędzy nimi jak też doskonałą harmonię i zgodę pomiędzy ich poddanymi”. Brzmi to tak wspaniale i odnosi się do Polski oraz UE, że zmarnowanie tego dorobku byłoby grzechem.
Nie powinno się też zmarnować rozwiązań proponowanych w następnych artykułach „Traktatu rozbiorowego”. Przecież artykuł II głosił: „W celu zbudowania tego korzystnego systemu wiecznego pokoju na bardziej solidnym fundamencie, wydaje się być zasadne i niezbędne, by zatwierdzić i określić granice, które w przyszłości na zawsze oddzielą Imperium Rosyjskie i Królestwo Polskie. Tedy jego Królewska Mość król Polski, tak sam jak i jego następcy, Stany Sejmujące Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego odstępują niniejszym traktatem nieodwołalnie i po wieczne czasy, bez prawa powrotu i jakichkolwiek zastrzeżeń na rzecz Jej Cesarskiej Mości imperatorowej Wszech Rosji, jej spadkobierców i następców: kraje, prowincje i okręgi zakreślone linią na mapie” (tu pojawiały się szczegóły, które można pominąć. Ważna jest natomiast dalsza część artykułu II: „Jego Królewska Mość król i Stany Sejmujące Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego odstępują w sposób jak najbardziej formalny, uroczysty i zobowiązujący Jej Cesarskiej Mości imperatorowej Wszech Rosji, jej spadkobiercom i następcom, wszystko to, co w konsekwencji powinno przypaść Imperium Rosyjskiemu, w szczególności wszystkie kraje i okręgi, które rzeczona linia oddziela od teraźniejszych terytoriów Polski, z całą własnością, suwerennością i niepodległością, z wszystkimi miastami, twierdzami, wsiami i przysiółkami, rzekami i wodami, ich lennikami, poddanymi i mieszkańcami, zwalniając wyżej wymienionych z przysięgi złożonej Jego Królewskiej Mości i Koronie Królestwa Polskiego z wszystkimi prawami tak duchownymi jak świeckimi, w ogóle z tym wszystkim, co się tyczy niepodległości tych krajów. Jego Królewska Mość król i Rzeczpospolita Polska obiecują w sposób jak najbardziej stanowczy i uroczysty, że nigdy nie będą bezpośrednio lub pośrednio, pod żadnym pretekstem wysuwać roszczeń do krajów i prowincji, przekazanych niniejszym traktatem”. Stanowczość i uroczystość powinno się oczywiście powtórzyć i zastosować.
Nie powinien się zmarnować dorobek zawarty w artykule III „Traktatu rozbiorowego”: „W wyniku tego Jego Królewska Mość król Polski, tak sam jak i jego spadkobiercy i następcy oraz Stany Sejmujące Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego zrzekają się po wieczne czasy w sposób jak najbardziej uroczysty wszystkich praw i wszelakich pretensji, jakiejkolwiek by były natury i pochodzenia, z jakiegokolwiek tytułu, pod jakimkolwiek pretekstem i w jakichkolwiek okolicznościach mogłyby być przedstawione i sformułowane, tak co do krajów, prowincji i okręgów z wszystkimi ich przynależnościami, odstąpionych w niniejszym traktacie, jak też tego wszystkiego, co Rosja dotychczas posiadała i zobowiązują się w niniejszym traktacie zagwarantować w sposób najświętszy i najbardziej nienaruszalny wszystkie kraje, prowincje i posiadłości Jej Cesarskiej Mości imperatorowej Wszech Rosji, jakie posiada teraz w Europie, przyłączając do nich cesje, dokonane w niniejszym traktacie”. A dzieła dopełniałyby konsekwencje zastosowania artykułu VI: „Wzajemną intencją dwóch wysokich układających się stron jest by odtąd ich poddani cieszyli się owocami zjednoczenia i szczerej przyjaźni, jakie od dzisiaj zaistnieją pomiędzy nimi, dostarczając im przede wszystkim korzyści wolnej wymiany ich potrzeb i swobodnego obrotu podstawowych artykułów ich przemysłu, o ile to będzie zgodne z zasadami handlu, wprowadzonymi w ich krajach”.
Trudno wprawdzie określić, z kim Polska mogłaby się obecnie zjednoczyć na tak wspaniałych warunkach jak w „Traktacie rozbiorowym” i dla dobra ucieszonych „poddanych”, ale ktoś się na pewno znajdzie. W ramach Unii Europejskiej albo odda ona Polskę w dobre ręce. Wtedy wreszcie znikną problemy z Polską, UE będzie mogła się harmonijnie rozwijać, a Polacy będą wolni, zasobni i szczęśliwi. Zatem do dzieła Trybunale Sprawiedliwości UE, Komisjo Europejska i Rado Europejska (oczywiście uwolniona od polskiego przedstawiciela). W tym zbożnym dziele możecie liczyć na pomoc najbardziej niezawisłych na świecie polskich sędziów oraz tych wszystkich, których kłopoty UE z Polską zawstydzały i zmuszały do apeli o radykalne, ale dobre rozwiązania. One są i czekają na zastosowanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/477000-kiedy-tsue-i-inne-instytucje-ue-uznaja-panstwo-polskie