„Słowa już były, czas działać” - powiedział Szymon Hołownia pod koniec przemówienia, w którym ogłosił, że chce startować w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Wcześniej było jednak trochę słów. Czy nowych? Nie. Czy przełomowych? Zupełnie nie. To wszystko już było. Po co więc Polakom Szymon Hołownia?
Dowiedziałem się, że „prezydent powinien być prezydentem wszystkich Polaków”, że jego szefem „powinien być nie prezes, a Naród”. I, że „Gdańsk to świetne miejsce, by coś zaczynać”. Że Polacy potrzebują na urzędzie prezydenta „arbitra” i „bezpartyjnego bezpiecznika”. I jeszcze, że „ktoś ze środka systemu, tego systemu nie będzie w stanie przełamać”. Aha, i że „ma już dosyć Polski przemawiającej, chciałby za to rozmawiającej”. Potrzeba dialogu, o niej też nie można było nie powiedzieć. „Polska szkoła kompromisu” według Hołowni wygląda dziś tak, że „kompromis to twoja porażka”. I Hołownia to zmieni. Mało odkrywcze, za to takie, jak powinno być, na milimetr nie odchodzące od pewnego pożądanego wzorca.
CZYTAJ TAKŻE: To już oficjalne! Szymon Hołownia potwierdza swój start w wyborach prezydenckich. „Chcę w nich kandydować”
Hołownia mówił z pewnym natchnieniem, przypominając swoje zaangażowanie w działalność charytatywną. Za to należy mu się wielki szacunek, wcale nie uważam, że umniejsza jego dzieło to, że o tym mówi głośno. Skoro ma o czym, niech mówi. Ale czy to wystarcza, by być recenzentem rzeczywistości, a tak zabrzmiało w dużej części jego przemówienie?
Słyszeliśmy nieco paradoksalnych zapowiedzi, np. o tym, że on, katolik chciałby „przyjaznego rozdziału Kościoła od państwa”. Było też utyskiwanie na wykluczenie komunikacyjne, które jest problemem polskiej prowincji. Pewnie, że to problem, w miastach mało kto wie, jak wielki, ale czy przypadkiem nie rządzi w Polsce właśnie partia, która tę kwestię do załatwienia postawiła wśród swoich priorytetów?
Jeśli rzeczywiście jest grono, które w tę kampanię chce zainwestować sporą kasę, i jeśli to jest rzeczywiście TO grono, o którym się mówi, to być może idziemy drogą Ukrainy. Człowiek świetnie zorientowany w tym, jak działają media, jakim należy być, by nie odpychać, jest idealny do ulepienia na podobieństwo modelu prezydenta. Przychodzi mi tutaj na myśl system punktowania w łyżwiarstwie figurowym, gdzie ocenia się wrażenie artystyczne i wartość techniczną. W tej pierwszej kategorii Hołownia będzie perfekcyjny, jestem tego pewien. Na drugiej może się wyłożyć.
To nie jest kandydat dla wyborcy prawicowego, ale nie oznacza to, że PiS nie powinien Hołowni nie zauważać i go lekceważyć. Wręcz przeciwnie. Najpierw w sztabie Zjednoczonej Prawicy należałoby odpowiedzieć sobie na pytanie: po co Hołownia startuje. Po co ta cała operacja? To akurat dosyć czytelne. On nie wygra w tych wyborach, ale w pierwszej turze może namówić do głosowania tych, którzy żadnego polityka by nie poparli. Dużo ważniejsze będzie to, co z „jego” głosami stanie się w drugiej turze. Tutaj, już bez ogródek, zostaną one przerzucone na przeciwnika, kimkolwiek on będzie, Andrzeja Dudy. No, bo zastanówcie się Państwo, w jakich kręgach Hołownia jest popularny, dla kogo może być autorytetem, skąd mogą wziąć się jego wyborcy?
Sporo się trzeba napracować, by wszystko pozostało bez zmian.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/476717-po-co-polakom-prezydent-szymon-holownia